Śwarne Babki z Łętowego. Kobiety, które biorą sprawy lokalne w swoje ręce. Nie gadają, tylko działają. I to jak!

Czytaj dalej
Fot. archiwum KGW Śwarne Babki
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Śwarne Babki z Łętowego. Kobiety, które biorą sprawy lokalne w swoje ręce. Nie gadają, tylko działają. I to jak!

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Są w różnym wieku i wykonują różne zawody. Wiele z nich łączy opiekę nad dziećmi i domem z pracą zawodową czy prowadzeniem gospodarstwa. Ale znajdują czas i energię na spotkania z innymi kobietami. Wspólnie gotują, jeżdżą na wycieczki i ćwiczą pilates. Oto Śwarne Babki z Łętowego.

Koło Gospodyń Wiejskich Śwarne Babki powstało sześć lat temu. Tworzy je dwadzieścia jeden wyjątkowych, aktywnych kobiet, które biorą odpowiedzialność za swoją małą ojczyznę, za miejsce, w którym żyją. Jednocześnie są wspaniałymi gospodyniami i matkami: pieką, gotują, wyszywają. Ale myli się ten, kto sądzi, że koła gospodyń wiejskich zajmują się wyłącznie robótkami ręcznymi, lepieniem pierogów czy darciem pierza.

Gospodynie od wszystkiego

Łętowe. Niewielka wieś u podnóża pasma Ostrej, Ogorzałej i Dziurczaka w gminie Mszana Dolna, licząca niewiele ponad tysiąc mieszkańców. Cicho tu, spokojnie, zielono. Zadbane domy położone są w dość dużej odległości od siebie. Intymnie, nikt nikomu przez płot nie zagląda. Wielu łętowian wciąż prowadzi tradycyjne gospodarstwa rolne, hoduje bydło i owce. Właśnie tutaj działają Śwarne Babki. Budują bezpieczną przestrzeń, bezinteresownie wspierają innych, z silnym przekonaniem, że żyje się nie tylko dla pieniędzy i pracy, ale też dla przyjaciół, rodziny czy osób zupełnie sobie nieznanych, dla tradycji i sztuki. Ponadto są zdania, że żyć trzeba również dla siebie. Realizować swoje pasje, ciekawie spędzać czas i rozwijać się.

Koło gospodyń wiejskich działało w Łętowem jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku. W jego ramach odbywały się kursy gotowania prowadzone przez panie z doradztwa rolniczego, a kiedy w Mszanie Dolnej miały miejsce turnieje wsi - Łętowe było reprezentowane właśnie przez ówczesne KGW.

- Tradycje takiej działalności były w naszej wsi od lat - uśmiecha się Barbara Tromiczak, inicjatorka i prezeska Koła Gospodyń Wiejskich Śwarne Babki. - Robiłam rozeznanie wśród starszych pań z Łętowego, które mi o tym opowiadały. Niestety, z czasem poszczególne członkinie z różnych względów rezygnowały z działalności i wreszcie koło przestało istnieć. Pomyślałam, że warto reaktywować jego działalność nie tylko po to, by dzielić się przepisami albo kultywować tradycje, ale również aby wyjść z domu, zrobić coś pożytecznego dla siebie i dla innych - dodaje.

Akurat nadarzyła się okazja, kiedy w 2017 roku Stowarzyszenie Łętowianie organizowało festyn rodzinny i potrzebowało pomocy. Pani Barbara zamieściła ogłoszenie o reaktywacji koła na portalu społecznościowym, rozesłała SMS-y wśród znajomych i poinformowała sąsiadki. Na spotkanie organizacyjne przyszło około dwudziestu pań. Jednak szybko okazało się, że pierwszy zapał to nie to samo co regularna, konkretna aktywność. Bo pomysły to jedno, ale ich realizacja oraz czas i energia, którą trzeba włożyć w działanie, to dużo bardziej wymagająca sprawa.

- Część pań się wykruszyła, część towarzyszy nam niezbyt regularnie. Całe KGW opiera się więc na dwudziestu jeden paniach najbardziej zaangażowanych i chętnych do pracy - uśmiecha się pani Barbara. - One są do tańca i do różańca, mają świetne pomysły i można na nich zawsze polegać - dodaje.

Każda jest ważna

Panie spotykają się, kiedy czas pozwala, jednak starają się to robić regularnie. Dla Śwarnych Babek nie ma znaczenia wiek, miejsce urodzenia, to, która pani przyjezdna, a która tutejsza. Liczą się wyłącznie chęci. Pani Barbara jest księgową, więc z powodzeniem prowadzi rachunkowość koła, pisze projekty, ubiega się o granty. Pani Krystyna wyspecjalizowała się w robieniu serów podpuszczkowych, a pani Edyta w wyszywaniu gorsetów. Każda daje coś od siebie: czas, pomysły, umiejętności. Do swojego koła wciągają córki, mamy, sąsiadki i znajome. Bycie razem daje im energię do działania.

Spotkania Śwarnych Babek odbywają się w remizie strażackiej, gdzie panie mają do dyspozycji dużą kuchnię i salę.

- Prowadzimy przede wszystkim działalność kulinarną i artystyczną: coś wycinamy, szyjemy, tworzymy z papieru, robimy ozdoby świąteczne, wianki i palmy, a z bibuły piękne kolorowe kwiaty. Każda z nas coś wnosi, coś od siebie daje, każdy pomysł się liczy

- opowiada Edyta Tromiczak, członkini KGW.

Najstarsza gospodyni w kole ma 66 lat, a najmłodsza Śwarna Babka nie ma jeszcze trzydziestki.

- Nasze koło to trzy pokolenia: są babcie, mamy i córki, które jeszcze nie mają swoich dzieci. Kilka spośród nas ma talent literacki. Na coroczne pikniki rodzinne w Łętowem przygotowujemy część artystyczną: skecze i tradycyjne scenki na wesoło. Mówimy gwarą, dowcipnie, układamy na tę okazję ludowe przyśpiewki, opowiadamy o wadach i codziennych bolączkach w rodzinach i sąsiedztwie, a wszystko z uśmiechem i humorem - dodaje pani Barbara.

Ważnym elementem jednoczącym Śwarne Babki jest strój regionalny. Tym zajmuje się m.in. Edyta Tromiczak. Szuka zapomnianych wzorów lokalnych gorsetów i spódnic. Podkreśla niepowtarzalność stroju zagórzańskiego.

- Zależy mi na zachowaniu pamięci o ludowych zwyczajach i strojach. To doskonały sposób wyrażania wdzięczności poprzednim pokoleniom - mówi. - Regionalny strój jest symbolem tradycji oraz kobiecych, dobrych więzi i relacji.

Najpierw uszyły dla siebie długie niebieskie spódnice w kwiatuszki, do tego dobrały białe bluzeczki i korale. Po pewnym czasie stwierdziły, że dobrze by było poszukać czegoś autentycznego, tradycyjnego i typowo łętowskiego.

- Koleżanki przyniosły stare fotografie i stroje sprzed lat. Zamarzyło nam się, aby do tego wrócić - mówi pani Edyta.

Chcieć to móc. Panie znalazły warsztat krawiecki prowadzony przez etnografa i zleciły uszycie regionalnych strojów. Dzisiaj starsze gospodynie z KGW Śwarne Babki występują w kreacjach, na które składają się katanki, czyli żakiety z długim rękawem, długie spódnice, niekiedy zapaski i kierpce. Młodsze członkinie mają na głowach czepce, a do tego białe bluzki, gorsety i długie spódnice. Gorset uszyty jest z czarnego lub granatowego aksamitu wyszywanego szychem. To srebrne lub złote nitki, które układają się w typowe zagórzańskie wzory.

Ze smakiem i z tradycją

Zaczynały od rękodzieła. Jesienią robiły stroiki na uroczystość Wszystkich Świętych, potem ozdoby na Boże Narodzenie i na Wielkanoc. Ze swoimi wyrobami jeździły do Limanowej na kiermasze i gminne imprezy, pozyskując w ten sposób środki na działalność koła. Udzielały się też kulinarnie.

- W 2020 roku pani z urzędu gminy zwróciła się do nas z propozycją, abyśmy napisały projekt, by zdobyć finanse na wpisanie potraw zagórzańskich na listę produktów tradycyjnych. Nie bałyśmy się rzucić na głęboką wodę. Napisałyśmy projekt i dostałyśmy grant. Wytypowałyśmy cztery potrawy z naszego regionu. Udało nam się przejść całą skomplikowaną i niełatwą procedurę i wpisać je na listę produktów tradycyjnych.

Teraz same prowadzimy warsztaty i uczymy gotować. Zamówień mamy dość sporo - cieszy się pani Barbara.

Na śniadanie: zagórzańska sapka, czyli gęsta, gładka masa z mąki i wody. By ją przygotować, wystarczy posypać mąkę razową na gotującą się osoloną wodę, energicznie wymieszać i... już.

- Sapkę można podawać „na bogato” ze skwarkami albo z masłem rozpuszczonym ze śmietaną i z solą. To typowe dawne zagórzańskie śniadanie. Kobiety chętnie je gotowały, bo było proste, łatwo dostępne, każdy miał mąkę w domu. Wróciłyśmy do tej potrawy, aby przywołać wspomnienia dawnego smaku - mówi pani Edyta.

Drugą sztandarową potrawą Śwarnych Babek jest zupa z karpiela na mleku. Najpierw należy podsmażyć cebulę na maśle, a marchew, ziemniaki i brukiew ugotować w niewielkiej ilości wody. Następnie dodać przesmażoną cebulę i przegotowane swojskie mleko i przyprawić solą, pieprzem i ziołami: lebiodą, kurdybankiem, macierzanką. Zupa jest prosta i pyszna.

- Karpiele to musiałyśmy zacząć sadzić, żeby mieć na zupę. Dzisiaj one nie są już tak popularne i łatwo dostępne. Dawniej wszyscy je uprawiali i jedli, my również wróciłyśmy do uprawy tego warzywa - mówią Śwarne Babki.

Po zupie czas na drugie danie. Koło gospodyń wiejskich z Łętowego proponuje kołacz na słono - drożdżowy placek z razowej mąki posypany bryndzą. W produkcji serów specjalizuje się Krystyna Krzysztof.

- Bryndzę pozyskujemy z podpuszczkowego sera, który musi odstać w temperaturze pokojowej ze dwa dni - opowiada. - Należy go przewracać z boku na bok, a kiedy wypłynie z niego tłuszcz, wówczas pokroić na kawałeczki. Ubijamy je następnie w glinianym garnku, przykładamy ciężarkiem i odstawiamy na około trzy tygodnie. Solimy warstwami i tak powstaje bryndza. Kołacz na słono to taka nasza regionalna pizza - uśmiecha się pani Krystyna, nazywana przez gospodynie serowarką. Z wiejskiego mleka potrafi wyczarować serek na słodko, czyli bundz, robi także wyśmienite sery wędzone dymem z drzewa bukowego oraz serki z ziołami, papryką, z suszonymi pomidorami albo z czarnuszką. Palce lizać!

Czwartym produktem wpisanym na listę potraw regionalnych przez KGW Śwarne Babki są pierogi ze śliwką suszoną polane masłem i posypane cukrem z cynamonem. Bardzo świąteczny przysmak.

- Potrawy wpisane na listę są bez mięsa, ale gotujemy również sporo baraniny i jagnięciny na zagórzańskich polnych przyprawach i ziołach - mówią gospodynie.

Na terenie Beskidu Wyspowego działa marka lokalna pod nazwą Zagórzańskie Dziedziny. Za tą tajemniczo brzmiącą nazwą kryje się pielęgnowanie tradycji, kultury i zwyczajów z pogranicza Beskidu Wyspowego i Gorców.

- Jesteśmy partnerami tej marki, otrzymałyśmy znak promocyjny, dzięki czemu możemy organizować regionalne warsztaty gotowania tradycyjnych potraw zagórzańskich. Mamy wiele zamówień na wizyty studyjne, przyjeżdżają do nas grupy z różnych regionów Polski - cieszy się pani Barbara.

Same też się uczyły się różnych fachów, a to robienia kwiatów z bibuły, a to wyszywania gorsetów, były też warsztaty śpiewu zagórzańskiego. Jednak nie samą nauką człowiek żyje, dlatego Śwarne Babki jeżdżą też do teatru (przynajmniej dwa razy do roku), spotykają się na basenie albo na zumbie czy pilatesie.

- Jesteśmy wszechstronne - śmieje się pani Edyta. - Lubimy spędzać razem czas na luzie. Idziemy do kawiarni, kosztujemy nalewek, które każda z nas robi, spotykamy się przy lepieniu pierogów i gotowaniu.

- Czy mężowie i synowie nie zazdroszczą paniom tego wspólnego radosnego czasu? - dopytuję.

- Lepiej się nie wypowiadać na ten temat. Oczywiście, wciąż słyszymy, że ciągle gdzieś nas nosi, ale panowie mówią to raczej żartobliwie - twierdzą Śwarne Babki. I dodają: - Na terenie gminy Mszana Dolna działa sześć kół gospodyń wiejskich, ale my brylujemy w tym towarzystwie. Dobrze się zgrywamy i czujemy się wyjątkowe, ponieważ jesteśmy bardzo aktywne.

I rzeczywiście. Okazuje się, że gospodynie zaistniały nawet w mediach. Nagrały między innymi kilka programów do krakowskiej telewizji.

- Wzięłyśmy udział w programie „Z klimatem i pasją”, a jakiś czas temu wyemitowany został odcinek „Zakochaj się w Polsce” z naszą koleżanką w roli głównej, która opowiadała o zagórzańskich potrawach. Było też naganie z Martą Manowską „Korona Gór Polskich” w bardzo klimatycznej chacie w Łętowem. Skoro nas pokazują, to znaczy, że jesteśmy dobrymi gospodyniami - śmieją się panie z KGW.

Do dzieła!

Koła gospodyń wiejskich istnieją w Polsce od końca XIX wieku. Pierwsze takie koło założyła w 1877 roku działaczka socjalistyczna Filipina Płaskowicka, a 50 lat wcześniej na Pomorzu istniało już Towarzystwo Gospodyń Wiejskich. Obecnie w Polsce jest niemal 12 tysięcy kół, których członkinie to bardzo świadome, sprawcze kobiety. KGW są prawdziwymi kołami napędowymi miejscowości, w których działają. Oprócz kulinariów czy kultywowania tradycji zajmują się biznesem i biorą udział w rozmaitych przedsięwzięciach aktywizujących wsie.

Także KGW Śwarne Babki ma wiele planów na przyszłość.

- Chcemy działać lokalnie, wspierać się wzajemnie. Ważna jest babska solidarność i przekazywanie mądrości kobiecej z pokolenia na pokolenie. Planujemy też różne działania charytatywne i pomocowe. Myślę, że warto pomagać. A kobiety potrafią i chcą to robić

- tłumaczy pani Edyta. - Działajmy więc! W KGW i wszędzie tam, gdzie kobiety jednoczą się i czują potrzebę zmieniania świata na lepsze. Małymi kroczkami i na szpilkach. Wspólnie nam się uda - dodaje.

To prawda, kobiety chcą działać i rozwijać swoje małe ojczyzny. Wieś przestaje być obciachem i staje się celem życia również dla spragnionych lokalności i spokoju mieszkańców miast. Po wielu latach funkcjonowania przy kółkach rolniczych koła gospodyń wiejskich w 2018 roku doczekały się swojej ustawy. Od tej pory nowe KGW ewidencjonowane są w rejestrze prowadzonym przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Ponad jedenaście tysięcy organizacji w nim zgłoszonych może liczyć na coroczne jednorazowe wsparcie w wysokości kilku tysięcy złotych. Kwota wsparcia uzależniona jest od liczby członkiń.

Co bardzo istotne, na mocy tej ustawy KGW z chwilą wpisania do rejestru ARiMR nabywają osobowość prawną, dzięki czemu mogą starać się o finansowanie działalności także z innych źródeł: grantów czy unijnych projektów, wcześniej przeznaczonych dla organizacji pozarządowych wpisanych do KRS. Jest to więc podstawa do jeszcze większego rozwoju starych i motywacja do powstawania nowych kół.

- Początkowo otrzymywałyśmy na naszą działalność trzy tysiące złotych rocznie. W tym roku jest to już osiem tysięcy. Za te pieniądze chciałybyśmy zorganizować wycieczkę na Węgry - mówi pani Barbara, dbająca o finanse Śwarnych Babek. - Wszystkie środki muszą być wydane na cele statutowe, trzeba je później rozliczyć.

- Myślę, że warto, by kobiety brały lokalne sprawy w swoje ręce i przekazywały innym to, co najlepsze: ciepło, energię i doświadczenie życiowe - dodaje pani Edyta. - W świecie, który pędzi, który wszystko przelicza na pieniądze, takie wartości jak przyjaźń, wspólne działanie i tworzenie dobrych przestrzeni sąsiedzkich są warte promowania.

Trudno się z tym nie zgodzić, zwłaszcza patrząc na Śwarne Babki. Podziwiam je za siłę, pracowitość, szacunek do tradycji i... zwyczajność, która działa jak balsam w dzisiejszym szalonym świecie. One są zwyczajne, czyli po prostu... dobre. Jestem zachwycona ich postawą, otwartością, szczerością. Ujęta gościnnością i pysznymi smakołykami. Okazuje się, że niewiele trzeba, by zmieniać świat wokół nas. Wystarczy grupa działających pań, niewielka przestrzeń i odrobina wolnego czasu.

Tysiące - jeśli nie dziesiątki tysięcy - kobiet na wsi aktywnie buduje rzeczywistość wokół siebie. Dla nich to nic takiego. Jest robota do wykonania, to się działa. Śwarne Babki też takie są: nie gadają, działają.

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.