Susza, niskie poziomy wód w rzekach i pożary lasów. Ekspert o zmianie klimatu: Będziemy mieć coraz większe straty rolne i żywnościowe

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Blanka Aleksowska

Susza, niskie poziomy wód w rzekach i pożary lasów. Ekspert o zmianie klimatu: Będziemy mieć coraz większe straty rolne i żywnościowe

Blanka Aleksowska

- Zmiana klimatu nie jest katastrofą, która wydarzy się w ciągu kilku dni, tygodni czy miesięcy. To powolny proces, w którym wraz ze wzrostami temperatur, będzie nam coraz trudniej zachować dobry bilans wodny - mówi inżynier środowiska i agrofizyk prof. Bogdan Chojnicki z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

Z roku na rok mamy coraz większe susze i dramatycznie niskie poziomy wód w rzekach. Powinniśmy się martwić globalnym ociepleniem i zmianami klimatycznymi, czy nie ma powodu do paniki, bo mamy upały i to "normalne"?

Trzeba tu wziąć pod uwagę dwa czynniki. Opady deszczu w Polsce co roku są mniej więcej takie same. Jednego roku jest ich trochę więcej, w następnym trochę mniej, ale patrząc długoterminowo, w zasadzie ilość opadów niewiele się zmienia. Według prognoz, powinniśmy się spodziewać niewielkiego - ale jednak - wzrostu opadów. Ale mamy też drugi czynnik - przy mniej więcej tej samej, stałej ilości wody mamy ciągłe wzrosty temperatur. Gdy po prysznicu suszymy sobie włosy, to widzimy, że lepiej ustawić suszenie ciepłym powietrzem - powierzchnia włosów szybciej schnie. I tak samo fizyka działa w naszym otoczeniu, w przyrodzie. Im wyższa temperatura, tym silniejsze parowanie. Co to oznacza? Jeżeli nasze zasoby wody i częstotliwość opadów, niewiele się zmieniają, to musimy się liczyć z coraz większymi deficytami wody. Podnosząca się temperatura w zasadzie będzie dyktować warunki, w których ten bilans wodny przestaje być wystarczający.

Chyba jeszcze za słabo to odczuwamy.

Zmiana klimatu nie jest katastrofą, która wydarzy się w ciągu kilku dni, tygodni czy miesięcy. To powolny proces, w którym wraz ze wzrostami temperatur, będzie nam coraz trudniej zachować dobry bilans wodny krajobrazu. On będzie coraz gorszy. A to oznacza, że wody, którą możemy wykorzystać, będzie coraz mniej. Środowisko glebowe można sobie wyobrazić jako swego rodzaju gąbkę, której dostarczamy wodę w postaci opadów. Ta woda odpływa do rzek albo odparowuje. Co będzie się działo, jeśli w tym układzie podnosimy intensywność parowania? To, że coraz mniej wody będzie miało możliwość wsiąknięcia w glebę, a tym samym mniej wody może odpływać naszymi rzekami. Patrząc długofalowo, poziomy wody w naszych rzekach coraz częściej są za niskie - niższe, niż były kiedyś. Przy gwałtownych opadach deszczu i przy dłuższych deszczowych okresach poziom wody w rzekach nam się podnosi. Ale teraz, z roku na rok poziomy wód w rzekach są coraz niższe. W 2015 roku Wisła miała w zasadzie rekordowo niski poziom wody. Zaledwie 7 lat później, znów zbliżamy się do tego rekordowo niskiego poziomu. Będziemy mieli także coraz większe straty rolne i żywnościowe. Miałem okazję być w ostatnich dniach na południu Wielkopolski i mijać pola kukurydzy, która w wielu miejscach już obumarła. Mamy dopiero koniec lipca, kukurydzę zbiera się na przełomie września i października. A te rośliny już powysychały. Na pewno zanotujemy w tym roku straty, a proszę zauważyć, że ten rok nie należy do suchych, natomiast patrząc z perspektywy temperatury jest normalny (biorąc pod uwagę normę, która wyniku globalnego ocieplenia, już nam się podniosła). W takich warunkach już widać, że w miejscach, w których mamy słabe gleby, deficyt wody już daje się we znaki, a wzrost temperatury będzie jedynie pogłębiał ten problem.

Najbardziej dramatyczne zdają się kolejne olbrzymie pożary lasów w Europie, na świecie, ale także w Polsce. To wszystko powoduje ocieplenie klimatu?

Przyczyny pożarów lasów trzeba trochę rozgraniczyć - pożary lasów w Polsce to co innego, niż te, które wybuchają na przykład w krajach Europy Południowej. Po pierwsze dlatego, że pożary w Polsce w większości wywołują - intencjonalnie lub nie - ludzie. Jakie mamy warunki do wywołania takiego pożaru? Kluczowym elementem bezpieczeństwa leśnego jest wilgotność ściółki. To najbardziej wierzchnia warstwa gleby. Jeżeli pada deszcz, zagrożenie pożarowe maleje do zera, albo jest bardzo niskie. Ale gdy mamy brak deszczu, długi okres suszy, zagrożenie pożarowe w Polsce zaczyna być coraz wyższe. Wtedy już wystarczy tylko nieintencjonalne podpalenie lub celowe zaprószenie ognia i o wielki pożar, który strawi hektary lasu, nietrudno. Na południu Europy sytuacja jest bardziej dramatyczna. Prognozy dla tego regionu to również spadek ilości opadów i coraz wyższe temperatury, a zatem coraz mniej wody w środowisku. Temperatury w tych krajach są naprawdę bardzo wysokie i tam łatwo o samozapłon. Mamy rekordowo wysokie temperatury nawet w Wielkiej Brytanii. Zmiana klimatu tworzy nową rzeczywistość - czyli coraz częstsze pożary w rejonie Hiszpanii, Portugalii, Grecji, na południu Francji. Co więcej, zaczynamy się do tych zmian przywiązywać. Proszę zauważyć, jakie rozczarowanie przynosi chłodniejsze, ale normalne dla naszego “dawnego” klimatu lato. Mówimy, że lato było brzydkie, że nie wypoczęliśmy. A od kilku dobrych lat - patrząc z dłuższej, klimatycznej perspektywy - mamy bardzo, bardzo ciepłe lato.

Zobacz też: Katastrofa ekologiczna na Pojezierzu Gnieźnieńskim

Czy da się w jakimkolwiek stopniu naprawić szkody, które wyrządza taki pożar?

W wielu regionach świata takie pożary występują dosyć często. Nie mówię tu np. o pożarach australijskich, które rzeczywiście były niespotykaną wcześniej anomalią i zapewne jeszcze się niestety powtórzą, ale o regionach Portugalii czy Hiszpanii, gdzie pożary lasów się niestety po prostu zdarzają. Problem polega jednak na czymś innym. Generalnie, las ma siłę i zdolność do regeneracji. Ale jeżeli częstotliwość pojawiających się pożarów wzrasta, jeśli mamy ich coraz więcej w np. skali roku, to te ekosystemy mogą utracić zdolność do regeneracji. Przykładem są niektóre regiony Portugalii. Zbyt często pojawiały się tam pożary, co dalsze istnienie tego ekosystemu stawia pod dużym znakiem zapytania. Nie ma siły na regenerację. Las nie rośnie w ciągu kilku dni czy kilku lat, a w ciągu kilkudziesięciu lat. Jeśli tych pożarów będzie coraz więcej, to ekosystem będzie musiał coraz bardziej walczyć o przetrwanie. To ma swoje granice. To kolejny problem zmiany klimatu, która wpływa m. in. na roślinność.

Jak wygląda opanowywanie takiego pożaru? Da się jakkolwiek uratować zwierzęta, roślinność?

Ogień zawsze pełnił w przyrodzie rolę takiego selekcjonera. Ktoś, kto nie czuł zapachu ognia, nie zdążył uciec. Więc jeżeli chodzi o uratowanie zwierzyny, to niestety - te gatunki, które nie wyczują zagrożenia, nie potrafią uciec, wyginą. Widać to na przykładzie nieszczęsnych misiów koala i ubiegłorocznych pożarów w Australii. Natomiast jeśli chodzi o las, roślinność, gleby - domyślam się, że leśnicy ciężko pracują, żeby sadzić nowe drzewa w tych miejscach, gdzie jest to możliwe. Warto też zaznaczyć, że lasy i ekosystemy stosunkowo często dotykane pożarami wykształcają sobie systemy dłuższego przetrwania. Niektóre nasiona odpowiednio długo zalegają w ziemi, nie rosnąc, żeby stworzyć szansę na odbudowę lasu. Często widać to nawet gdy posadzimy więcej drzew, a z tych sadzonek wyrośnie w jednym czasie tylko jakaś część. To nie dlatego, że one obumarły. One wyrastają później. Tam, gdzie drzewa nie odrosną, wchodzi leśnik. Musimy jednak mieć na względzie, że nie zawsze odbudowa lasu jest możliwa, nie zawsze takie duże wysiłki przynoszą adekwatne efekty.

Zobacz też: Susze, brak opadów, a potem gwałtowne ulewy. Jakie są tego skutki?

Wody i wilgoci w środowisku jest coraz mniej, co wpływa na wszystkie sfery naszego życia i bezpieczeństwa. Ale mamy różne systemy gromadzenia wody, kanały retencyjne, melioracyjne. To nie wystarcza? Nie gromadzą odpowiedniej ilości wody, są za słabo rozwinięte?

Retencje korytowe i zbiorniki wodne mają znaczenie głównie na terenach rolnych, uprawnych. Ale poza tym, powinniśmy starać się zatrzymywać wodę w środowisku, w którym ta woda się pojawiła, w którym spadła. Musimy zacząć myśleć o retencji w bardziej systemowy i wieloraki sposób. Woda wodociągowa powinna być wykorzystywana do celów sanitarnych i spożywczych. Osobno powinniśmy gromadzić wodę do innych celów: do podlewania ogródka, do kanalizacji itp. To odciążyłoby system zaopatrzenia w wodę w różnych miejscowościach. Nie bez powodu wielu burmistrzów i wójtów apeluje do ludzi, żeby oszczędzali wodę. Nie mamy de facto żadnych retencji domowych, tylko po prostu korzystamy z wody wodociągowej. Powinniśmy pozostawić ją do picia i celów sanitarnych. Do innego użytku natomiast gromadzić wodę w innych zbiornikach - wszędzie tam, gdzie da się ją gromadzić. Retencja wody na każdej działce, odprowadzanie rynien czy rur spustowych na teren swojego ogródka czy na jakiś inny teren, w którym to woda będzie mogła wsiąknąć, to też ochrona kanalizacji. Tu są potrzebne rozwiązania systemowe, byśmy mogli oszczędzać więcej wody pitnej, której zaczyna nam brakować, a do innych celów używali wody, która nie nadaje się do picia. O tym się nie mówi, nie myśli. Nie dostrzegamy, jakie to jest potrzebne i ważne. Zamiast tego skupiamy się na bezcelowych dyskusjach o tym, czy wierzymy w ocieplenie klimatu, czy nie. Ostatnimi czasy Wody Polskie podejmują wiele starań w budowaniu tej retencji lokalnej, ale jest to głównie retencja korytowa.

Brak wody, coraz gorszy bilans wodny, marnowanie wody, zmiany klimatu - jesteśmy dziś odpowiednio świadomi tych zagrożeń?

Statystyki są takie, że jesteśmy jednym z krajów najmniej retencjonującym wodę. Brak tej retencji bardzo mocno się na nas odbije. Powinniśmy działać, bo zmiana klimatu dyktuje coraz trudniejsze warunki, które powodują coraz mniej wilgoci w środowisku i to będzie wpływać na nasze życie. Jeszcze kilka lat temu bagatelizowano ten problem, ale notujemy coraz większe straty - energetyczne, w leśnictwie, w rolnictwie. Już nikt nie dyskutuje, czy mamy się czym martwić, czy nie. Problem w tym, że zaczynamy działać i widzieć to zagrożenie dopiero teraz, po czasie. Brakuje nam determinacji i umiejętności selekcji priorytetów. Według prognoz, susza dotknie jednak w tym roku także inne kraje - południe Francji, Włochy. Tam też rzeki mają coraz niższe poziomy wód. Będą ogromne straty. Te susze, tak samo jak gwałtowne opady, uderzają w najważniejsze systemy naszej gospodarki. Zmiana klimatu stawia pod znakiem zapytania nasze bezpieczeństwo energetyczne i żywnościowe. To ostatnie jest dzisiaj szczególnie newralgicznym punktem, także przez wojnę na Ukrainie, skoki cen nawozów. Komisja Europejska wskazała bezpieczeństwo żywnościowe Europy jako kluczowy element naszej rzeczywistości. Przekonanie o tym, że zmiany klimatu uderzają w rolnictwo, jest oczywiste.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Blanka Aleksowska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.