Ryszard L. zadzwonił do znajomego przedsiębiorcy Józefa P. i zaprosił go na spotkanie do mieszkania w centrum Zakopanego. Obaj obracali dużymi pieniędzmi, byli znani na Podhalu i wielu mogło pozazdrościć im fortuny. Zaintrygowany Józef P. pojawił się, bo przypuszczał, że chodzi o sprawy związane z biznesem.
Zamiast pogaduszek Ryszard L. bez wstępu puścił gościowi z laptopa nagranie potajemnie zarejestrowanej rozmowy. Wynikało z niej, że syn Józe-fa P. może zostać uprowadzony, a porywacze za jego uwolnienie będą oczekiwali zapłaty 3 milionów złotych okupu.
- Mojego syna też planują porwać i liczą na 1 mln zł - zdradził gospodarz spotkania Ryszard L.
Zszokowanemu gościowi ujawnił, że za dokonaniem przestępstw stoi dwóch mężczyzn, których po chwili wymienił: Marcin P. i Stanisław J.
- Tego drugiego to znam od dawna, byłem na jego ślubie, to syn mojego kolegi - zauważył Józef P. i z niedowierzaniem pokręcił głową.
Kilka dni później nagranie trafiło do funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego Policji w Krakowie. Ruszyło śledztwo.
Znajomi ze szkoły sportowej
Staszek i Marcin znali się ze Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Obaj, rocznik 1988, chodzili do klasy, rok niżej od olimpijczyka Kamila Stocha, ale w odróżnieniu od skoczka trenowali biegi narciarskie i biathlon. W tej dziedzinie osiągali nawet sukcesy w mistrzostwach Polski juniorów. Marcin pochodził z Kasiny Wielkiej, rodzinnej miejscowości Justyny Kowalczyk, więc nic dziwnego, że i jego ciągnęło do sportu i nart.
Czytaj więcej:
- Staszek i „Felek” ustalili, że do roboty potrzebują Marcina i kilku zaufanych ludzi. Uzgodnili, że, by ich wciągnąć do współpracy, posłużą się wymyśloną legendą. Jaką?
- W pewnym momencie plan zaczął się sypać...
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.