Sprawa burmistrza Jersey City i pomnika katyńskiego

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Marek Kęskrawiec

Sprawa burmistrza Jersey City i pomnika katyńskiego

Marek Kęskrawiec

Sprawa burmistrza Jersey City, któremu przeszkadza pomnik katyński, pokazuje wyraźnie jak sromotnie przegrywamy wojnę propagandową po uchwaleniu zmian w ustawie o IPN.

Za całą bowiem argumentację amerykańskiego polityka wystarczyło obsmarowanie polskich władz jako negujących Holocaust (choć żaden poważny polski polityk tak nie twierdzi) i nikt już nas bronić nie zamierza, bo nikt w Ameryce nie chce chodzić z łatką antysemity. Nawet jeśli wie, że w kwestii dyskusji o udziale Polaków w zagładzie Żydów zrobiliśmy dużo więcej niż wiele innych narodów naszej części Europy, z których większość do dziś unika rozmów na temat swojej jawnej kolaboracji z Hitlerem.

Za sprawą pomnika katyńskiego otrzymaliśmy dowód na amatorszczyznę polityki zagranicznej rządu PiS. Z drugiej strony, mamy też dowód na skutki „pedagogiki wstydu”, jaką uprawia część naszych elit. Ich nienawiść do obecnej władzy jest tak wielka, że gotowe są na przyjęcie narracji, w której miejsce prawdy o naszych grzechach wobec Żydów zajęło trwające od tygodni samobiczowanie i przedstawianie Polaków jako bandy rzezimieszków. Podchwytują to komentatorzy z krajów Zachodu, także tych, które odpowiedzialne są za wypędzenia i pogromy i gdzie wciąż dochodzi do antyżydowskich incydentów.

Ciekawa jest zresztą szersza mentalność tego środowiska, które odważnie piętnuje antysemityzm, dyskryminację i molestowanie kobiet oraz ujawnia (słusznie) księży pedofilów, ale kiedy temat zahacza o Romana Polańskiego i jego seks analny z 13-latką, wtedy nagle wszyscy milkną, ciesząc się, że wielka gwiazda odwiedziła Kraków i nadała światowego sznytu festiwalowi w „ciemnogrodzie”.

Marek Kęskrawiec

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.