Spotykają się przed sądem, by dać oparcie sędziom i sobie
Znajomi pytają dlaczego my tu tak często przychodzimy. Odpowiedź jest prosta: zwykłe poczucie obowiązku. I możliwość wygadania się. O ile danego dnia ktoś jeszcze się pojawi - mówią ludzie, którzy spotykają się przed gmachem sądu na pl. Daszyńskiego w Opolu i palą świece.
Na placu Daszyńskiego zbliża się godzina 21. Jeszcze nie jest ciemno, ale już zmierzcha. Trzy kobiety siedzą na ławce. W rękach mają już świece. Czekają, aż na placu zaświecą się latarnie. To będzie sygnał, by podejść przed wejście do Sądu Okręgowego.
Anna: - Przychodzę, ponieważ to, co robi aktualna władza, to zwykłe bezeceństwo. Oraz by poprawić sobie samopoczucie, że nie jestem odosobniona w swoim przekonaniu. Ponieważ w obecnej sytuacji niewiele można już zrobić.
- Nie mamy złudzeń, że przemówimy do rozsądku rządzącym i tym, którzy ich popierają. Chcemy za to zaangażować tych, co są obojętni. Ich jest najwięcej. Sporo z nich uważa, że nie mają znaczenia. A to nie jest prawda - mówią spotykający się przed sądem.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.