Spółdzielnie walczą z nielegalnymi plakatami wyborczymi na osiedlach
Czy Poznań znów utonie w reklamach wyborczych? W tym roku z rozwieszaniem banerów i rozklejaniem plakatów gdzie popadnie postanowiła walczyć część spółdzielni mieszkaniowych.
- Kandydaci na radnych i prezydentów nie zawsze przestrzegali przepisów, rozwieszając swoje plakaty np. na klatkach schodowych, dlatego postanowiliśmy zrobić z tym porządek
- mówi Jan Marciniak, prezes spółdzielni mieszkaniowej „Winogrady”. O tym czy i gdzie pojawią się wyborcze reklamy zadecydowały poszczególne spółdzielcze rady osiedli, także one ustalają czy pobiorą za to pieniądze (ok. 30 zł za metr kwadratowy). - Wybory zawsze były dyskusyjnym tematem, postanowiliśmy więc pozostawiać te decyzje radom - dodaje prezes.
Na osiedlach Przyjaźni, Wichrowe Wzgórze, Pod Lipami i Zwycięstwa legalnie można wieszać reklamy wyłącznie na ogrodzeniach parkingów. Spółdzielnia zamierza też restrykcyjnie podejść do umieszczania materiałów wyborczych w innych miejscach (będą od razu ściągane) oraz usuwania tych legalnie zawieszonych (muszą być usunięte już trzy dni po wyborach).
- To bardzo utrudnia kampanię, bo należy dzwonić do każdej rady osiedla, żeby coś załatwić. Trzeba więc jakoś kombinować
– narzeka jeden z poznańskich radnych. W tej chwili na Winogradach można zobaczyć plakaty radnego Tomasza Lipińskiego z KWW „Dobro Miasta”, Konrada Zaradnego, Pawła Matuszaka (Koalicja Obywatelska), czy Mateusza Rozmiarka z PiS.
Jakie obostrzenia w kwestii plakatowania mają inne spółdzielnie i ile to kosztuje? O tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.