Marcin Kędryna

Spindoktorant. Na zachodzie bez zmian

Spindoktorant. Na zachodzie bez zmian
Marcin Kędryna

Das ist nicht unser Krieg - nasprejował ktoś na rogu Torstrasse i ulicy komunisty Liebknechta. Swoją drogą ciekawe, że nikogo jakoś specjalnie nie gorszy, iż w Niemczech, poza upamiętniającymi rodzimych komunistów, możemy wciąż znaleźć ulice Lenina. No i Lenina pomniki. Nie tylko te, które zostały po czasach Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Nowy, trzy lata temu, odsłonięto w Gelsenkirchen. Choć dokładniej był to Lenin z odzysku, przeniesiony z Czech.

Das ist nicht unser Krieg. To nie jest nasza wojna. Mamy oczywiście pacjentów, którzy w Polsce wypisują takie rzeczy. Jednak Polskie Państwo uważa inaczej. Uważa, że to jest nasza wojna. I że musimy zrobić, co się da, żeby tę wojnę Ukraina wygrała, bo jeżeli będzie inaczej, to ta wojna przeniesie się do nas. I robimy, co się da. Robimy, jako społeczeństwo i robimy, jako Państwo. Ambasador Cichocki (ten, który jako jedyny dyplomata nie wyjechał z Kijowa na początku wojny) nazwał społeczne wsparcie dla ukraińskich uchodźców insurekcją. Zdarza się, że słowa nabierają nowych znaczeń. I to jest chyba taki przypadek.

Das ist nicht unser Krieg. W działaniach Niemiec nie widać takiej determinacji. Determinację widać w dość kreatywnym księgowaniu pomocy. Widać też w zaangażowaniu, z jakim promują opowieść o tej swojej pomocy. Pomocą może być sponsorowanie wydarzeń kulturalnych w krajach, które Ukrainą nie są, może być zgoda na to, żeby inne kraje wysłały sprzęt, który z Niemiec pochodzi, ale zdecydowanie niemieckim już nie jest. Oczywiście, Niemcy wysyłają broń. Trzeba jednak ciągle wywierać na nich presję. Tak jak z Leopardami. Gdyby nie zdecydowana polska w tej sprawie postawa, prowadzilibyśmy niekończące się dyskusje.

Das ist nicht unser Krieg. To prawda, Niemcy w tej wojnie nie uczestniczą, ale naprawdę nie trzeba być wybitnym specjalistą od międzynarodowej polityki bezpieczeństwa, żeby nie wiedzieć, iż Niemcy za tę wojnę odpowiadają. Dwa Nord Streamy. Próba uzależnienia Unii od sprowadzanego przez nie rosyjskiego gazu. Ubrana w ekologiczne piórka walka z innymi źródłami energii. Nie tylko z węglem, ale też z atomem. A z drugiej strony niewywiązywanie się z obowiązków członka NATO. Niesławny Donald Trump, pierwszy chyba głośno powiedział, że nie może być tak, żeby amerykańscy podatnicy fundowali bezpieczeństwo kraju, który, robiąc interesy z Rosją, sponsoruje rosyjską armię, z którą - jak przyjdzie co do czego - amerykańscy żołnierze będą walczyć. Słowa Trumpa odebrano jako uderzenie w jedność NATO. Ale z drugiej strony to właściwie dlaczego kraj o największej gospodarce w Europie, wielki eksporter broni, miał wtedy mniej sprawnych czołgów niż Polska.

Atak na Ukrainę, zajęcie Krymu, nie zmieniło stosunku Niemiec do Rosji. Interesy robiono dalej. Tym, którzy ostrzegali przed skutkami takiej polityki, zarzucano rusofobię. Dziś już nikt nie pamięta, że Niemcy utrudniały przejazdy amerykańskich żołnierzy na ćwiczenia do Polski. Więcej, przed tzw. pełnoskalowym atakiem Rosji, lecące ze Stanów samoloty z wojskowym sprzętem, musiały omijać przestrzeń powietrzną Niemiec.

Sławomir Dębski, dyrektor PISM, jakiś czas temu powiedział, że ta polityka wypchnęła Niemcy z mainstreamu Wolnego Świata. I że amerykańska administracja próbuje wciągnąć Niemcy tam z powrotem. Również z pomocą Polski. Czytając, co wypisują niemieccy dyplomaci, co opowiadają niemieccy politycy, można odnieść wrażenie, że zupełnie nie zdają sobie sprawy z sytuacji, w jakiej się znajdują.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.