Marcin Kędryna

Spin doktorant. Jasie Fasole polskiej publicystyki

Spin doktorant. Jasie Fasole polskiej publicystyki
Marcin Kędryna

Dekadę z okładem temu Marcin Meller, na Facebooku, nazwał Jacka Żakowskiego Jasiem Fasolą polskiej publicystyki. Zarchiwizowałem sobie ten post. Niestety czasy były jeszcze sprzed backupów w chmurze i po którejś wymianie dysków wziął był i zniknął. Odtwarzam więc z pamięci – Mellerowi chodziło o to, że nie może zrozumieć, dlaczego medialnymi autorytetami stają się ludzie, którzy zasadniczo nie mają jakiejś specjalnej wiedzy na żaden temat. Potrafiący głębię wiedzy jedynie symulować, jej powierzchowność chowając za mądrze brzmiące słowa.

Po jakiejś serii wypowiedzi Jacka Żakowskiego Meller nie wytrzymał, ciekawe jak dziś odreagowuje gości własnego cosobotniego programu. Może pisząc kryminały. Jego „Czerwoną ziemię” bardzo się dobrze czyta. Choć wątek złego MSZ-u, który mści się na wrogich politycznie obywatelach jest wobec setek dyplomatów i urzędników po prostu niesprawiedliwy. Mimo to książka dobra. Czekam na następną. Może się będzie działa w Gruzji.
Ale nie o tym.

To, że w mediach istnieją wypowiadający się na każdy temat komentatorzy, można jakoś zrozumieć. Trudniej jednak zrozumieć, że są – wydawać by się mogło – inteligentni ludzie, dla których ci komentatorzy są autorytetami.

Jest jeszcze inny rodzaj medialnych autorytetów. Specjaliści. Moim ulubionym jest dr Sibora. Medialny specjalista od protokołu dyplomatycznego, którego mądrości do szewskiej pasji doprowadzają urzędników Protokołu Dyplomatycznego w MSZ. Dr Sibora ma wygląd, mówi bardzo ładnie, sam bym wierzył w to, co opowiada, gdybym nie wiedział, z własnego doświadczenia, że to w sporej części są – excusez le mot – pierdoły.

No właśnie. Z własnego doświadczenia. Bez niego, nie mógłbym sobie pozwolić na tak ostre oceny.

Bez niego, prawdopodobnie byłbym jak ci ludzie, którym się dziwię. Doświadczenie wyleczyło mnie z wiary w objawiane w mediach prawdy.

Doświadczenie. Dlaczego na przykład nie traktuję poważnie żadnych tekstów Bartosza Wielińskiego z „Wyborczej”. Przepraszam Bartosza T. Wielińskiego z „Gazety Wyborczej”.

W lecie 2015 roku napisał on tekst o tym, że odpowiadający za sprawy zagraniczne prezydenta elekta prof. Krzysztof Szczerski unika kontaktu z ambasadorami Francji i Niemiec. I że to złe i nieodpowiedzialne. Ludzi siedzących w pałacyku przy Foksal (gdzie mieściła się siedziba prezydenta elekta) policzyć było można na palcach. Wszyscy wiedzieli co się dzieje. Wiedziałem o tym, że Szczerski jest w kontakcie z tymi ambasadorami.

Na wszelki wypadek go jeszcze dopytałem. Potwierdził, powiedział, że się umawiają na obiad, ale muszą zaczekać aż Niemiec wyzdrowieje, bo był chyba przeziębiony. Pełen wiary w profesjonalizm Wielińskiego (laureata „Grand Press” zadzwoniłem do niego, by mu powiedzieć jak się sprawy mają i, że gdyby zadzwonił wcześniej, to byśmy mu to powiedzieli. Usłyszałem, że on wie lepiej. Cóż zrobić. Od tego czasu nie traktuję poważnie analiz Bartosza T. Wielińskiego. Czyli na sytuacji wyszedłem nieźle.

Gorzej wyszedł ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Republiki Francuskiej, który musiał się tłumaczyć, z tego, że najważniejsza gazeta w jakimś kraju pisze, że ambasador europejskiego mocarstwa nieskutecznie zabiega o spotkanie.

Kiedy jakiś czas temu przeczytałem na Twitterze, że Ukraińcy dziękują prezydentowi Dudzie za pośrednictwo w rozmowach z Iranem, natychmiast wymyśliłem, że zaraz się odezwie „Wyborcza” pisząc, że z Iranem rozmawiać nie wolno. No i oczywiście odezwał się Wieliński. Wsparty na autorytecie innego orła światowej dyplomacji – Radosława Sikorskiego. Prezydent Duda „stracił okazję by nie dzwonić do prezydenta Iranu” – napisał Wieliński. Napisał też dużo innych, nie do końca trzymających się logicznie kupy, rzeczy.
Cóż, i od Dudy, i od Ukraińców wie lepiej. Najlepiej.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.