Przemysław Franczak

Smecz towarzyski: Wiedźmin z amerykańskiej dykty. Znów się nie udało

Smecz towarzyski: Wiedźmin z amerykańskiej dykty. Znów się nie udało     Fot. mat. prasowe
Przemysław Franczak

W Polsce, jako jedynym miejscu na Ziemi, premiera serialu „Wiedźmin” przyćmiła wejście do kin ostatniej części Gwiezdnych Wojen. Na pierwszy rzut oka to spore zaskoczenie, na drugi - niekoniecznie i nietrudno to zjawisko wytłumaczyć.

Bo choć porównujemy nieporównywalne - nowa produkcja płatnej platformy streamingowej kontra stanowiąca samodzielną gałąź biznesu kosmiczna saga rozpalająca od dekad kolejne pokolenia - to jednak decydujące znaczenie miał polski paszport bohatera wykreowanego przez Andrzeja Sapkowskiego. Bo Geralt może jest z Rivii, ale dla nas bardziej z Radomia, Rypina lub Rumi. Do tego stopnia, że gdyby zrobić jakiś sondaż, to ani chybi respondenci umiejscowiliby białowłosego wojownika w mrokach średniowiecza, na duktach między Biskupinem a Kruszwicą.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Przemysław Franczak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.