Smecz towarzyski. Felieton Przemysława Franczaka: Luksus braku zdania
Ponieważ wszyscy już widzieli „Kler”, a przynajmniej tak można było wywnioskować z niezliczonej ilości gorących dyskusji w różnorakich mediach, nie tylko recenzentów, ale nade wszystko szarego ludu, wystraszyłem się nie na żarty, że film Smarzowskiego już zszedł z afisza. Skoro bowiem opinie na jego temat mają już wyrobioną wszyscy, od trockistów przez narodowców i konsekrowane dziewice po aktyw kół katolickich, to ani chybi znów czas umknął mi gdzieś bokiem, gdyński festiwal był pół roku temu, a my jesteśmy w środku zimowych ferii. O dziwo jednak okazało się, że wciąż mamy wrzesień, a premiera zaplanowana jest na ten piątek.
Tropienie nielegalnych streamów, nagranych komórką podczas pokazów specjalnych i wykradzionych kopii, tajnych pokazów w parafiach i na satanistycznych zlotach nie przyniosło pożądanych efektów, co pchnęło mnie w kierunku odkrywczej tezy, że ludzie krytykują bądź chwalą coś, czego nie widzieli. Nie może być!
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.