Smecz towarzyski. Cywilizacja śmie(r)ci
Wszyscy pochylają się ostatnio z troską nad losem Ziemi. Od naukowców po aktywistów, od dziennikarzy po celebrytów - zewsząd płynie fala trwogi. I słusznie. Mrożących krew w żyłach raportów o klimacie i przygnębiających wizji niedalekiej przyszłości pojawiło się tyle, że człowiek zaczyna czuć się jak grana przez Kirsten Dunst główna bohaterka „Melancholii” Larsa von Triera. I jest w swym lęku podobnie samotny. Niestety, tylko tyle wynika z tych strzelistych manifestów i emocjonalnych apeli („Opamiętajmy się!). Przynajmniej w Polsce.
Naturalnie z punktu widzenia globalnej apokalipsy współrzędne geograficzne nie mają tu większego znaczenia - moglibyśmy być światowym liderem recyklingu i pozyskiwania energii ze źródeł odnawialnych, a ryzyko nie byłoby wcale mniejsze. Bo są jeszcze inni.
Traf chce, że dziś zaliczamy się właśnie do maruderów, w coraz bardziej zielonym Parlamencie Europejskim pozostaniemy owcą czarną jak węgiel. A w tej roli ani chybi umocni nas zacieśniający się sojusz z Donaldem Trumpem, w sprawach klimatu nieugiętym ignorantem.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.