Mariusz Parkitny

Sędzia od trudnych spraw, będzie musiał się zmierzyć ze swoją sprawą

Sędzia od trudnych spraw, będzie musiał się zmierzyć ze swoją sprawą
Mariusz Parkitny

Chodzi o kradzież sklepową. To wykroczenie, ale sędziemu na pewno nie przystoi. Sędzia Paweł M. ze Szczecina usłyszał już zarzuty w postępowaniu dyscyplinarnym.

8 lutego 2017 roku, Sąd Okręgowy w Szczecinie przy ulicy Kaszubskiej. Na wokandzie przed salą nr 52 zapowiedź procesu Pawła H., mieszkańca Polic oskarżonego o zabójstwo byłego chłopaka swojej dziewczyny. Proces ma poprowadzić sędzia Paweł M. Poniżej wokandy jedna z pań sekretarek doczepiła kartkę z napisanym grubą czcionką tekstem „sprawy z tej wokandy nie odbędą się”.

Idę do Biura Obsługi Interesantów, aby dowiedzieć się, czemu proces „spadł”.

- Sędzia prawdopodobnie zachorował. Kolejny termin 10 marca - informuje mnie urzędniczka sądowa.

Przez chwilę zastanawiam się, że to jednak dziwne, że tak szybko wyznaczono nowy termin, bo w takich sytuacjach rozprawy odracza się raczej bez terminu. Dzwonię do rzecznika sądu.

- Sędzia zachorował - potwierdza sędzia Michał Tomala.

Dopiero we wtorek, 14 lutego wyjdzie na jaw, że jeśli choroba była to raczej dyplomatyczna.

Zarzuty na biurko

8 lutego, w tym samym dniu, kiedy miał się rozpocząć proces Pawła H., prezes sądu sędzia Halina Zarzeczna zawiesiła w czynnościach sędziego Pawła M. Na razie na miesiąc. Nie miała innego wyjścia. Kilka dni wcześniej dostała informację, że rzecznik dyscyplinarny postawił sędziemu M. zarzuty „uchybienia godności urzędu poprzez spowodowanie wykroczenia”.

Sędzia M. był w ostatnim czasie wyznaczony do prowadzeniu 23 spraw. Większość była już w toku. Na razie nie wiadomo co z nimi będzie.

- Zostały odroczone. Na razie nie wiadomo, czy przejmą je inne składy sędziów - mówi sędzia Tomasz Szaj z Sądu Okręgowego w Szczecinie.

Feralne zakupy

Historia wykroczenia, którego miał się dopuścić 56-letni sędzia Paweł M. jest tak kuriozalna, że niektórzy sędziowie do niedawna byli przekonani, że to prowokacja.

- Nie mogę w to uwierzyć, choć minęło już sporo czasu. Może faktycznie zapomniał wyjąć z kieszeni - zastanawia się jeden z sędziów, prosząc o anonimowość

Do zdarzenia doszło 30 czerwca ub.r. w markecie budowlanym przy ul. Golisza w Szczecinie. Sędzia miał zabrać elementy zestawu łączników do wkrętarki o wartości kilkudziesięciu złotych. Swoim zachowaniem zwrócił uwagę ochrony sklepu. Gdy go zatrzymała, powołał się na immunitet sędziowski. Wezwano policję. Ochroniarze zrelacjonowali policjantom zdarzenie i wtedy Paweł M. przyjął 100 zł mandatu oraz kupił cały zestaw wkrętarki za 95 zł. Przed policjantami już nie pokazywał legitymacji, choć mógł to zrobić. Liczył, że sprawa się nie wyda? Podobno tłumaczył, że zabrał narzędzia przez pomyłkę, bo zapomniał wyjąć je z kieszeni, gdy dostał pilny telefon z warsztatu samochodowego, aby odebrać auto.

1 lipca sprawa trafiła na biurko prezesa Sądu Okręgowego w Szczecinie.

- Ponieważ dotyczyła wykroczenia, a nie przestępstwa, prezes sądu musi czekać na zarzuty, aby zawiesić sędziego. Gdyby to było przestępstwo, zawieszenie można byłoby zastosować od razu - wyjaśnia sędzia Szaj.

Aby nie było podejrzeń o stronniczość postępowanie wszczął rzecznik dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu. Pod koniec stycznia wydał postanowienie o przedstawieniu zarzutu sędziemu M.

- Postanowieniem z 27 stycznia wszczęto postępowanie dyscyplinarne wobec sędziego Pawła M. i przedstawiono mu zarzuty uchybienia godności urzędu - mówi sędzia Elżbieta Fijałkowska z Sądu Apelacyjnego w Poznaniu.

1 lutego decyzja rzecznika trafią do sądu w Szczecinie. Pani prezes jest w tym czasie na urlopie, gdy wraca, od razu odsuwa sędziego M. od pracy.

Sędzia ma jeszcze ma jeszcze tydzień na odpowiedź na zarzuty. Sędziemu grozi cały katalog kar. Od upomnienia aż po wydalenie z zawodu.

Długa droga do kariery

Sędzia M. w zawodzie jest już prawie 30 lat. Sędzią sądu okręgowego jest dopiero od 7 lat - prezydencką nominację dostał 15 stycznia 2010 r. Długo nie mógł awansować z sądu rejonowego. Na sądowych korytarzach słyszeliśmy, że to przez buntowniczy charakter sędziego i dużą liczbę uniewinnień. Jest jednak lubiany. Także przez dziennikarzy. Prowadził wykłady z prawa dla innych prawników. Dwa lata temu słuchali go adwokaci, gdy omawiał temat „Nowe postępowanie karne przed sądem I instancji - praktyczne aspekty”.

Prywatnie miłośnik sportu, w tym squasha i badmintona. W wywiedzie dla dwumiesięcznika inGremio mówił:

- Zapewniam, że squash to gra dużo bardziej wyczerpująca niż tenis czy badminton. Zapraszam wszystkich chętnych do spróbowania, to naprawdę fajna dyscyplina sportu.

Sprawy i wyrok

Sądził w wielu głośnych sprawach. Dekadę temu jeszcze w sądzie rejonowym skazał m.in. Artura T. ps. Tuła, byłego członka gangu „Oczki”. Oskarżony był sądzony w odrębnym procesie niż reszta gangu, współpracował z prokuraturą i dostał niewielki wyrok. W związku z działalnością gangu „Oczki” skazał też policjanta, który współpracował z grupą.

- Wina oskarżonego została potwierdzona w pełnym zakresie - mówił uzasadniając wyrok.

Uznał, że Tadeusz R. przez blisko trzy lata (1993 - 1996), w związku z pełnioną funkcją policjanta przyjmował korzyści majątkowe od członków grupy. Nie udało się ustalić o jakie pieniądze chodziło.

- Jerzy W. mówił o nim: „Swój człowiek w policji, który go ostrzega i jak i wiele może” - cytował sędzia jednego z bandytów.

Jedną z pierwszych spraw sędziego w sądzie okręgowym był proces Anieli B., kobiety oskarżanej o zabicie przyjaciółki pod koniec lat 90 w Szczecinie. To była jedna z najdziwniejszych spraw w historii szczecińskiego sądu. Kobieta od lat milczała, a biegli badali, czy jest zdrowa psychicznie. Proces, któremu przewodniczył sędzia M. był już czwartym. Za każdym razem zapadały wyroki więzienia, ale sądy apelacyjne je uchylały domagając się dogłębniejszego zbadania sprawy. Aniela B. nie rozmawiała nawet ze swoim adwokatem. Dlatego na początku czwartego procesu sędzia M. zdecydował, że zanim otworzy przewód, psychiatrzy ustalą, czy kobieta jest w stanie brać udział w rozprawach.


- Od ostatnich badań minęło sporo czasu, sąd musi mieć pewność, że zachowanie oskarżonej to bierny opór, to niechęć do udziału w postępowaniu. Wówczas postępowanie może się toczyć. Sąd musi ustalić czy nie jest to efektem stanu zdrowia psychicznego, czyli doprowadzenia do stanu, w którym oskarżona nie rejestruje rzeczywistości - wyjaśniał sędzia Paweł M.

Ostatecznie skazał oskarżoną na 15 lat więzienia. Wyrok jest już prawomocny.

Trzy lata temu skazał byłą kasjerkę urzędu miejskiego w Świnoujściu. Kobieta przez lata okradała kasę miasta, z której zniknęło ok. miliona zł. Jolanta K. przyjmowała wpłaty od petentów, ale usuwała zapisy w programie księgowym i przywłaszczała pieniądze. Przyznała się do wzięcia ok. 200 tys. zł. Twierdziła, że pieniądze oddawała romskiej rodzinie, bo ją szantażowała. Dostała dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć.

- Wykorzystała zaufanie przełożonych oraz luki w programie, który był bardzo słabo zabezpieczony - mówił sędzia M.

Jeszcze jako sędzia sądu rejonowego osądził głośną sprawę propagowania faszyzmu. Na karę dwóch lat więzienia skazał Arkadiusza S., który 20 kwietnia 1997 r. (w rocznicę urodzin Hitlera) na ulicach Szczecina wznosił okrzyki „Sieg heil” „Żydzi do gazu” „SS Rudolf Hess” unosząc ręce w gestach faszystowskich.

- Na szczęście w naszym kraju nie trzeba przypominać, czym jest faszyzm, wciąż jeszcze stoi obóz Auschwitz. To, co może się odrodzić, jest straszne. Dlatego szkodliwość społeczna tych czynów jest bardzo wysoka - uzasadniał surowy wyrok.

Mariusz Parkitny

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.