Samobójstwa to w Polsce wciąż temat tabu, choć każdego roku w wyniku ich popełnienia znika pięciotysięczne miasto

Czytaj dalej
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Samobójstwa to w Polsce wciąż temat tabu, choć każdego roku w wyniku ich popełnienia znika pięciotysięczne miasto

Jolanta Tęcza-Ćwierz

W 2022 roku w wypadkach samochodowych zginęło 1896 osób. W tym samym czasie 5108 ludzi odebrało sobie życie - prawie dwa i pół razy więcej! Samobójstwo jest zjawiskiem wstrząsającym, wynikiem skrajnej desperacji, osamotnienia, braku nadziei i nieradzenia sobie z cierpieniem. Dotyka także bliskich ofiary, jej znajomych, lekarzy i terapeutów, którzy próbowali zapobiec nieszczęściu. Dlaczego ludzie odbierają sobie życie? Co to jest samobójstwo rozszerzone i czym różni się od zabójstwa? Jak pomóc osobom w kryzysie? - odpowiada dr hab. n med. Tomasz Milewicz z Kliniki Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Kobieta samotnie wychowująca trzyletnią córkę i 14-letniego syna traci pracę. Po powrocie do domu pozbawia życia dzieci, a później siebie. Jak nazwiemy jej czyn?

To zabójstwo połączone z samobójstwem, ponieważ jej dzieci nie miały możliwości decydowania o sobie. Taka sytuacja często nazywana jest w mediach samobójstwem rozszerzonym, która to nazwa nie jest prawidłowa, gdyż termin zabójstwo z samobójstwem sprawcy zabójstwa, które może nastąpić natychmiast po zabójstwie lub później, a nawet znacznie późnej, dotyczy sytuacji, w których ktoś zabija osobę od siebie zależną - używamy go np. w odniesieniu do dzieciobójstwa, po których sprawca odbiera sobie życie. Różnica polega też na tym, że w przypadku samobójstwa rozszerzonego ofiary zabijają się, wierząc, że lepiej im będzie po śmierci. A przecież nikt tak naprawdę nie wie, jak jest po śmierci. W niektórych kulturach wiara, że dana osoba będzie powtarzała wielokrotnie ten czyn i przeżywała cierpienie z nim związane po śmierci, sprawia, że samobójstwa są rzadkie. Ze względu na typowe dla samobójstw zawężenie percepcyjno-poznawczo-emocjonalno-behawioralne ich ofiary mają ograniczoną zdolność postrzegania i oceny sytuacji. W tym przypadku zaburzoną ocenę sytuacji miała matka, nie dzieci. Dzieci raczej by nie powiedziały: mamo, jest nam źle, więc się zabijmy. Pytanie, czy matka wcześniej zwracała się gdzieś o pomoc, czy też tłumiła wszystko w sobie, czy środowisko, jej rodzina zauważyli jakieś niepokojące symptomy, czy nie, a jeżeli zauważyli, to czy je zbagatelizowali. Często najbliżsi obwiniają się, że nie zauważyli, że nie zapobiegli. Tę sytuację zakwalifikowałbym jako zabójstwo połączone z samobójstwem, a nie samobójstwo rozszerzone. Jako podobny przykład mogę wskazać historię Magdy Goebbels, żony ministra propagandy, kanclerza Josepha Goebbelsa, zagorzałej zwolenniczki Adolfa Hitlera. W końcowym okresie wojny w otoczonym Berlinie pani Goebbels popełniła wraz z mężem samobójstwo, zabijając wcześniej sześcioro swoich dzieci. To również było zabójstwo-samobójstwo.

Czy może pan podać przykład samobójstwa rozszerzonego?

Samobójstwami rozszerzonymi są chociażby samobójstwa związane z działaniem sekt apokaliptycznych. Takim przykładem z kwietnia bieżącego roku jest przypadek zbiorowej psychozy ponad dwustu osób, które zagłodziły się na śmierć w Kenii.

Stało się to pod wpływem nauczania fanatyka, który głosił, że 15 kwietnia 2023 roku będzie koniec świata, a zagłodzenie się jest sposobem szybkiego przejścia do raju. Fanatyk ten został aresztowany i oskarżony o terroryzm, co nie zmienia faktu, że w obecnych czasach jest to jeden z bardziej tragicznych przykładów samobójstwa rozszerzonego. W tym przypadku zginęło także wiele dzieci, a więc doszło tam także do zabójstw połączonych z samobójstwami.

A kiedy zakochani chłopak i dziewczyna, którzy z jakiegoś powodu nie mogą być razem, podejmują decyzję o samobójstwie, to będzie to samobójstwo rozszerzone?

Tak, ponieważ oboje mają udział w tym czynie. W Japonii w okresie Edo samobójstwa rozszerzone kurtyzany i jej kochanka były tak częste, że wprowadzono prawo, które ich zabraniało i karało osobę, która przeżyła, a obie rodziny pozbawiano majątku. Informując o samobójstwach, niezależnie od ich rodzaju, należy zawsze unikać pisania o metodach. Szczegółowe informacje dla mediów o tym, jak pisać o samobójstwach, znajdziemy w kursach Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach europejskiego grantu Erasmus+ ELLIPSE na platformie Navoica.pl (druga edycja kursów we wrześniu 2023 roku).

Jaki motyw może mieć osoba, która najpierw zabija bliskich, a potem siebie?

Większość tego typu zabójców to mężczyźni, jakieś 80 proc. Jednym z motywów jest motyw chorobowy, urojeniowo przeżywana zazdrość lub zdrada. On uważa, że ona go zdradza, że ma dziecko z kimś innym, że dziecko, które wspólnie wychowują, nie jest jego i nie daje sobie wytłumaczyć, że to nieprawda. Mamy tu do czynienia z tzw. zespołem Otella, który jest zaburzeniem psychotycznym polegającym na patologicznej zazdrości o żonę czy partnerkę. I kiedy kobieta ma już dość tej zazdrości i odchodzi od męża czy partnera, to on tym bardziej czuje się pewny, że miał rację, skoro go rzuciła. Ten urojeniowy motyw, że ona go zdradzała, jest wzmacniany przez presję społeczno-kulturową i obawy o to, co powiedzą koledzy z pracy czy rodzina.

Ważnym i częstym elementem jego zachowania może być nadużywanie alkoholu, który dodatkowo nasila urojenia i osłabia zdolność zdroworozsądkowej oceny sytuacji.

Takie zabójstwo-samobójstwo zwykle może wydarzyć się nagle, w efekcie awantury, ale zazwyczaj kobieta wcześniej zauważała patologiczną zazdrość mężczyzny, ale tłumaczyła sobie, że był to wyraz jego uczuć. W sytuacji urojeń zazdrości kobieta powinna szukać pomocy dla siebie i dla męża, gdyż może to uratować rodzinę od śmierci. W przypadku kobiet częstym motywem zabójstwa-samobójstwa jest psychoza poporodowa. Matka przeżywa stan ekstremalnego zagrożenia ze strony otoczenia, zabija dziecko, aby je „uchronić” przed tym urojeniowo przeżywanym zagrożeniem. Trzeba pamiętać, że u kobiety psychoza poporodowa to stan zagrożenia życia, w którym zagrożone jest zarówno życie kobiety, jak i jej dziecka/dzieci. Otoczenie powinno jak najszybciej pomóc takiej kobiecie w dotarciu do psychiatry, gdyż leczenie psychiatryczne, a często pobyt szpitalny mogą uratować rodzinę od tragedii i traumy. Badania wskazują, że samobójstwo jest przyczyną 20 proc. zgonów kobiet w okresie poporodowym.

A miłość może być powodem? Kiedy sprawca odczuwa silną więź z rodziną i chce oszczędzić im cierpienia po swoim samobójstwie. Boi się, że bliscy nie poradzą sobie bez niego. Wychodzi z założenia, że skoro on jest w kryzysie, którego nie może przezwyciężyć lub nie dostaje znikąd wsparcia, to samo spotka rodzinę po jego samobójstwie.

Teoretycznie może tak się zdarzyć, chociaż raczej uznałbym, że jest to nienawiść do siebie i rodziny niż miłość.

Natomiast miłość i poczucie więzi w rodzinie sprawiają, że pomimo przeżywanego cierpienia osoba nie poddaje się myślom samobójczym i depresji, bierze udział w terapii, w której uczy się np. planu bezpieczeństwa, czyli tego, co może zrobić w sytuacji myśli samobójczych i przejmuje nad nimi kontrolę.

Czy da się rozpoznać, że ktoś może zagrażać swoim bliskim, że byłby w stanie odebrać życie sobie i swojej rodzinie?

Czasem sprawca mówi o tym. Jednak może wciąż spotkać się z reakcją: weź się, chłopie, w garść, ogarnij się, wszyscy mają ciężko, a ty się rozklejasz. W Polsce panuje taki model społeczno-kulturowy. Dotyczy to głównie mężczyzn. Mówi się, że mężczyzna nie idzie do lekarza, dopóki coś mu się nie urwie. Oczywiście to przerysowuję, ale faktem jest, że samochód serwisujemy systematycznie, ale siebie to już niekoniecznie. Sprawcy dają sygnały, np. mężczyzna zwykle dłuższy czas nadużywa alkoholu i wypowiada urojenia zazdrości, które niestety nie prowadzą do wizyty u psychiatry… tylko są bagatelizowane. W związku z tym profilaktyka samobójstw jest skierowana na uwrażliwianie społeczeństwa. Reagować wcześnie na sygnały ostrzegawcze może zarówno osoba, która zaczyna przeżywać takie nieprzyjemne stany skrajnego zagrożenia, jak też jej otoczenie.

Kiedy człowiek mówi: chcę się zabić, lepiej byłoby wam beze mnie - nie wolno tego lekceważyć. Stu tak powie, bo będzie chciało zwrócić na siebie uwagę, a sto pierwszy powie i zrobi. Niepokojącym sygnałem może być również nagła poprawa stanu psychicznego osoby, która do tej pory prezentowała nasilony smutek, albo sytuacja odwrotna - kiedy ktoś z natury pogodny popada w stan beznadziei. Albo ktoś uprawiał sport, był aktywny i nagle siedzi zamknięty w domu. Albo człowiek towarzyski nagle nie chce z nikim się spotykać ani rozmawiać. Nie bądźmy obojętni w takiej sytuacji.

Sprawdźmy, czy coś się dzieje, bo może jest coś, z czym sobie nie umie poradzić. Te sygnały (nawet bardzo subtelne) nie mogą być pomijane, powinny wywoływać empatyczne wsparcie ze strony otoczenia. Rozpoznanie, że bliska osoba znajduje się w kryzysie psychicznym, może skłonić do podjęcia leczenia czy zwrócenia się o inną formę pomocy.

W jaki sposób wówczas reagować?

To było wiele lat temu. O trzeciej w nocy zadzwoniła do mnie koleżanka. Powiedziała, że ma dość, świat się jej zawalił, coś się nie ułożyło. Dzwoniła, ponieważ chciała się ze mną pożegnać. Powiedziałem jej: zostań tam, gdzie jesteś, i trzymaj telefon, a ja wsiadam w samochód i jadę do ciebie. Rozłączyłem się, zadzwoniłem do znajomej, która jest psychiatrą, i razem przejechaliśmy 200 kilometrów. Dotarliśmy na miejsce przed ósmą. Koleżanka siedziała na kanapie i trzymała telefon, tak jak jej powiedziałem. Obie panie rozmawiały ze sobą ładnych parę godzin. I udało się zapobiec nieszczęściu. Była to ewidentna sytuacja kryzysowa u tej mojej koleżanki i gdyby reakcja była niewłaściwa, nie wiadomo, jak by się to skończyło. W opinii społecznej pokutuje wiele nieprawdziwych przekonań na temat zachowań samobójczych. Przekonania te niejednokrotnie utrudniają niesienie pomocy albo powodują stygmatyzację i dyskryminację osoby, która próbowała odebrać sobie życie. Nieprawidłowe postawy osób z otoczenia prowadzą do dalszej izolacji czy alienacji, a to zwiększa ryzyko podjęcia lub ponowienia próby samobójczej. Tymczasem wystarczy okazanie zainteresowania, rozmowa, próba skontaktowania tej osoby ze specjalistą. Wiem, że dostęp do poradni zdrowia psychicznego jest bardzo trudny, jednak to nas nie zwalnia z empatii. Do pomocy nie musi być od razu psychiatra, może być lekarz rodzinny, pielęgniarka, psycholog, pracownik socjalny, ale powinna to być osoba wyszkolona, która będzie umiała wychwycić sygnały ostrzegawcze, sygnały o zagrożeniu życia i zdrowia. Ponieważ ktoś, kto zgłasza się po pomoc raz i nie czuje się wysłuchany, albo wręcz zlekceważony, może już drugi raz nie przyjść. W czasach, w których czujemy się bardziej zagrożeni, niezależnie od tego, co jest przyczyną tego zagrożenia, istnieje większe ryzyko takiego urojeniowego przeżywania rzeczywistości. To się wydarzyło w Kenii po okresie suszy, będącej realnym zagrożeniem dla ludności na tamtym obszarze, czy w opisywanych przez media przypadkach zabójstw-samobójstw czy samobójstw rozszerzonych. A poczucie zagrożenia mogło być wynikiem nałożenia się pandemii COVID-19, wojny na Ukrainie, zmian klimatycznych i zalewu informacji, który sprawia, że gdziekolwiek na świecie wydarzy się tragedia, zaraz to do nas dociera, potęgując dodatkowo poczucie zagrożenia. Warto też zwrócić uwagę na bezsenne noce, które mogą nasilać takie urojeniowe przeżywanie rzeczywistości. Należy o tym pamiętać i pomóc dotrzeć do psychiatry osobom bardziej na takie stany podatnym. Włączenie odpowiedniego leczenia w takiej sytuacji bardzo często ratuje życie. Każdy z nas powinien mieć świadomość, że lepiej interweniować za wcześnie, niż żeby doszło do niepotrzebnej tragedii, kiedy otoczenie myśli, że być może ten niepokojący ich stan osoby bliskiej sam przeminie.

W 2022 roku 1896 osób zginęło w wypadkach samochodowych, a w tym samym czasie samobójstwo popełniło 5108 ludzi. Prawie dwa i pół razy więcej!

Liczba ofiar wypadków samochodowych w ostatnich latach spadła, natomiast liczba samobójstw obniżyła się, ale w zdecydowanie mniejszym stopniu, a liczba prób samobójczych znacznie wzrosła. Porównując rok 2012 do 2022, jest o tysiąc ofiar samobójstw rocznie więcej. Brakuje świadomości społecznej w tym zakresie. O samobójstwach wiedzą odpowiednie służby i ci, których to w jakiś sposób dotknęło, bo na przykład ktoś z rodziny odebrał sobie życie. Jednak nikt o tym nie wspomina. Mówimy, że córka dostała się na medycynę albo zdała ważny egzamin, ale o tym, że leczy się psychiatrycznie po próbie samobójczej, raczej nie mówimy, obawiając się stygmatyzacji. Przyczyny społeczno-kulturowe sprawiają, że rodzina stara się to ukrywać, bo co by było, gdyby się wydało? Na przykład partner mógłby nie chcieć się wiązać z taką dziewczyną, bo kto wie, jaka ona będzie? Może takie skłonności są dziedziczne? Samobójstwa to w Polsce nadal temat tabu. Teraz się nagłaśnia problem samobójstw dzieci, ale o dorosłych się milczy. Tymczasem to 5108 ludzi rocznie, co oznacza, że za dziesięć lat zniknie taka Ostrołęka czy Rumia. Jakby co roku znikało pięciotysięczne osiedle mieszkaniowe w Krakowie i bloki stałyby puste, wszyscy zaczęliby się zastanawiać, co się dzieje. Trzeba edukować tę część społeczeństwa, która z racji wykonywanego zawodu pracuje z ludźmi. Jeżeli Hania, która zawsze była wesoła, nagle przychodzi do szkoły smutna, to możemy nad tym przejść do porządku albo posłać ją do pedagoga szkolnego czy porozmawiać o tym z wychowawczynią i wspólnie próbować dowiedzieć się, co może być przyczyną takiego jej zachowania. To już jest coś. Kiedy studiowałem medycynę, uczono nas, że najwięcej samobójstw popełniają Finowie, no i Węgrzy, ale w związku z podejmowanymi działaniami profilaktycznymi wskaźniki samobójstw się w tych krajach bardzo poprawiły. To wskazuje na to, że takie inwestycje mają sens i dają wymierny skutek.

Zbytnie nagłaśnianie samobójstw może wywołać efekt Wertera?

To prawda. Nieumiejętnie podawane informacje o próbach samobójczych i samobójstwach mogą zwiększyć ich liczbę. Ten efekt jest znany jako efekt Wertera, od imienia tytułowego bohatera książki Johanna Wolfganga Goethego pt. „Cierpienia młodego Wertera”. Po publikacji powieści, w finale której Werter odbiera sobie życie, doszło do podobnych samobójstw. Warto niewątpliwie podawać informację, jak sobie radzić z trudnościami, w tym z poczuciem zagrożenia, gdyż wtedy może to kogoś uratować. To bardzo ważne szczególnie dla młodych osób, gdyż w tej grupie wiekowej w ostatnich latach wzrosła liczba prób samobójczych i samobójstw. Wykorzystujmy efekt Papageno, przeciwny do efektu Wertera, pisząc, jak sobie poradzić z nieszczęśliwą miłością, mobbingiem, cyberprzemocą, utratą zdrowia czy ze zdradą.

Pracuje pan w Klinice Endokrynologii Ginekologicznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Co sprawiło, że zainteresował się pan problemem samobójstw?

Z powodu depresji poporodowych. Kiedy kobieta rodzi zdrowe dziecko, spodziewamy się, że będzie szczęśliwa i radosna. Tymczasem ona przechodzi burzę hormonalną, kiedy w ciągu kilkunastu godzin poziom hormonów spada z dwudziestu tysięcy do prawie zera, jak w przypadku estradiolu. To jest prawdziwy szok hormonalny dla organizmu. Poza tym ma traumę porodu, który chociaż przeprowadzony w znieczuleniu, nie jest bezbolesnym przeżyciem. Czuje się zmęczona, obolała, niewyspana, bywa, że gorączkuje, nie ma pokarmu, a dziecko płacze, bo jest głodne. Część kobiet to tłumi, ale u niektórych mogą się pojawić myśli o tym, że nie są dobrymi matkami, że sobie nie radzą. A stąd tylko krok do decyzji o na przykład porzuceniu dziecka. Parę lat temu moja pacjentka po latach starań urodziła dziecko. Za kilka dni zjawiła się u mnie siostra tej pani i powiedziała, że coś jest z nią nie tak. Okazało się, że położna powiedziała jej, że nie umie karmić, ponieważ źle przystawia dziecko. Tyle wystarczyło. Ta kobieta była przekonana, że dziecko umarło z głodu, dlatego ona też musi umrzeć. Złapałem za telefon, zadzwoniłem do znajomych psychiatrów, załatwiliśmy pobyt w krakowskim szpitalu im. Babińskiego i po miesiącu leczenia wszystko wróciło do normy. Gdyby siostra tej pani niczego nie zauważyła albo nie zareagowała, nie wiadomo, jak by się to skończyło.

Samotność i brak wsparcia są poważnymi czynnikami suicydogennymi. Jakie inne czynniki mogą mieć wpływ na podejmowanie działań zmierzających do zakończenia własnego życia?

Alkohol i inne używki, choroby psychiczne, zaburzenia hormonalne, presja wymagań społecznych. Kiedy mamy wsparcie, zmniejszamy ryzyko, jeśli musimy sobie radzić sami, to większość sobie poradzi lepiej czy gorzej, ale jakiś procent - około 5200 osób rocznie - sobie nie radzi.

Zdarza się, że rzeczywistość nas przerasta, że tracimy nadzieję, że świat stawia zbyt wysokie wymagania, że ogarnia nas mrok i pustka. Zdarza się, że śmierć wydaje się wybawieniem od przytłaczającej codzienności, rozwiązaniem problemu. Lecz wystarczy, że ktoś poda nam rękę, a znów dostrzegamy barwy i czujemy smak życia

. O ile wytrzymamy, o ile doczekamy... Rezygnacja, odejście, zniszczenie siebie są zawsze najgorszym, niepotrzebnym i pochopnym rozwiązaniem. Dlatego, gdy nie radzimy sobie z rzeczywistością i myślami samobójczymi, szukajmy pomocy! W sytuacji nagłej jest to chociażby szpitalna izba przyjęć. Mogę też polecić stronę:
https://pokonackryzys.pl/ czy https://12stepsplan.com
Znajdziemy tam informacje, jak sobie radzić z trudną sytuacją i emocjami.

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.