Przyznam się, że ciągle nie mogę dojść do siebie po drugiej bramce zdobytej przez Senegal, bo przecież to, co się stało w Moskwie na boisku nie mieści się w głowie. Moja frustracja jest jednak tym głębsza, że wysłuchałem relacji z meczu w wykonaniu komentatora Tomasza Zimocha. Ten sławny radiowy sprawozdawca, relacjonując przebieg spotkania dla TVN24, po drugim golu dla Senegalu zawołał: „Rany Boskie do kwadratu! Co też się tam stało!”
Okrzyk „Rany Boskie do kwadratu!” to śmiała metafora, zestawiająca pojęcie religijne z matematycznym. Śmiałych metafor pełno mamy w języku. Gdy sędzia Żurek żali się, że minister Ziobro ujawnił jego deklarację majątkową, mówi o „grillowaniu sędziów”. Gdy minister Macierewicz krytykuje Niemców, mówi: „Niemcy, którzy próbują nam dyktować normy praworządności, to jest jakiś upiorny sen”. To przykłady tylko z ostatnich dwóch dni. Metafory w polityce są bardzo często nadużywane i coraz częściej nikt nie zwraca na nie uwagi. „Rany Boskie do kwadratu” to jednak językowa konstrukcja zbudowana z elementu pochodzącego ze sfery sacrum, a w tej sferze jak wiadomo trzeba poruszać się z dużą ostrożnością, żeby nie wdepnąć na minę.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.