Przemysław Wyszyński: Pilecki miał swoje zasady i był im wierny

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Wiktor
Paweł Gzyl

Przemysław Wyszyński: Pilecki miał swoje zasady i był im wierny

Paweł Gzyl

1 września do kin w całej Polsce wchodzi film „Raport Pileckiego”. To dwugodzinna opowieść o losach jednego z największych polskich bohaterów czasu II wojny światowej. Rozmawialiśmy z aktorem Przemysławem Wyszyńskim, który wcielił w się w tę wyjątkową postać.

- Kiedy pierwszy raz usłyszałeś o rotmistrzu Pileckim?
- Nie pamiętam w tej chwili dokładnie okoliczności, w jakich poznałem postać Witolda Pileckiego, ale przypuszczam, że było to jeszcze w czasach szkolnych. Myślę, że był wymieniany wśród innych postaci związanych z II wojną światową.

- Co sprawiło, że zechciałeś zagrać rotmistrza Pileckiego?
- Pilecki jest nieoczywistym bohaterem, niejednoznacznym, człowiekiem, który musi podejmować niełatwe decyzje. Jego historia jest ciekawa, pełna zwrotów akcji i różnego rodzaju scen batalistycznych. To bardzo inspirujący materiał do pracy. W filmie można zobaczyć Pileckiego na różnych etapach życia na przestrzeni wielu lat. To ciekawe zadanie dla aktora.

- Jak zostałeś rotmistrzem Pileckim?
- Było to wynikiem wieloetapowego procesu castingowego. Przesłuchania do roli Witolda odbywałem przez około miesiąc. W tym czasie wielokrotnie spotykaliśmy z reżyserem, a także z innymi aktorami i aktorkami. To dzięki współpracy reżysera z nieobecnym już niestety z nami Pawłem Czajorem udało się wyłonić obsadę.

- Mówi się, że jesteś zaskakująco podobny do rotmistrza Pileckiego. To było decydujące?
- Myślę, że odpowiedź na to pytanie trzeba szukać u osób, które zdecydowały o obsadzie filmu. Osobiście nie potrafię dostrzec podobieństwa fizycznego, o którym się mówi. Myślę, że na castingu wykonałem swoją pracę najlepiej jak potrafiłem. Trudno powiedzieć co sprawia, że dany aktor wygrywa casting. Wydaje mi się, że jest to wynikiem bardzo wielu czynników.

- Jak dowiedziałeś się, że wygrałeś casting?
- W trakcie całego procesu castingu musiałem przygotować w sumie kilkanaście różnych scen. Odbywałem kolejne spotkania z reżyserem oraz próby z innymi aktorami i aktorkami. Po miesiącu przesłuchań reżyser poinformował mnie, że chciałby powierzyć mi rolę Witolda Pileckiego.

- Jak wyglądały twoje merytoryczne przygotowania do tej roli?
- Przygotowania rozpocząłem od przeczytania wszystkich opracowań na temat Witolda Pileckiego, jakie potrafiłem znaleźć. Do wielu książek wracałem kilkukrotnie również w trakcie pracy nad filmem. Również spisany prze Pileckiego raport z jego pobytu w obozie koncentracyjnym Auschwitz był dla mnie istotnym źródłem wiedzy. To przygotowanie merytoryczne było dla mnie ważne, ponieważ chciałem dowiedzieć się o tym człowieku możliwie najwięcej, o jego życiu, motywacjach, pragnieniach i charakterze. Bezcenne w tym procesie poznawania postaci okazywały się wspomnienia jego najbliższych. Szczególnie interesowała mnie jego konstrukcja psychiczna, to jakim był człowiekiem. Czerpałem więc wiedzę z wszystkich dostępnych źródeł.

- Czego musiałeś nauczyć się do tej roli?
- Witold Pilecki jako oficer kawalerii doskonale jeździł konno, dlatego musiałem opanować tę umiejętność. Rozpocząłem treningi jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć do filmu. Poza tym wiele scen nagrywaliśmy w języku niemieckim, który musiałem udoskonalić. Wiedziałem również, że w scenariuszu jest scena, w której Pilecki gra na fortepianie, dlatego rozpocząłem naukę gry na tym instrumencie.

- A fizycznie?
- Jednym z istotnych tematów filmu jest pobyt Witolda Pileckiego w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Dlatego chcąc wiarygodnie opowiedzieć o tym okresie jego życia, musiałem przygotować do tego swoje ciało. Przez cały okres zdjęciowy utrzymywałem określony sposób odżywiania się oraz regularne treningi, co pozwoliło mi stracić około dziesięciu kilogramów. Było to wymagające również z uwagi na to, że zdjęcia do filmu musiały zostać przełożone ze względu na pandemię, co zmusiło do zachowania określonych warunków fizycznych przez dłuższy czas.

- Jak sobie dałeś z tym radę?
- W okresie zdjęć do filmu całkowicie poświęciłem swoją uwagę roli Witolda Pileckiego. To było nieuniknione, ponieważ musiałem być gotowy w każdej chwili do powrotu na plan. Jestem wdzięczny reżyserom i Witoldowi, że mogłem pracować przy tym filmie.

- Sam się odchudzałeś?
- Produkcja filmu była bardzo pomocna na każdym etapie przygotowań. Odbywałem konsultacje dietetyczne oraz indywidualne treningi personalne. To wsparcie było bezcenne w procesie tworzenia tej postaci.

- Powiedziałeś o pandemii: trudno ci było utrzymać w sobie postać rotmistrza Pileckiego przez czas lockdownu?
- Kiedy tak intensywny proces pracy zostaje przerwany, to nie sposób wrócić tak po prostu do swojego życia. Tym bardziej, że nie było wiadomo, kiedy znów będziemy kręcić, a więc musiałem być cały czas w gotowości. Dlatego nosiłem tę postać cały czas w sobie, czekając na dalszy ciąg opowieści.

- Jak psychicznie to na ciebie wpłynęło?
- Myślę, że każda postać zostawia w aktorze jakiś ślad. Aktor zmienia się pod wpływem postaci, weryfikuje swój system wartości, ubogaca swoją wrażliwość, a także ma szansę dowiedzieć się czegoś o ludzkiej naturze.

- Jaki obraz Pileckiego wyłonił się z tego, z czym się zapoznałeś?
- Witold był bardzo nieoczywistym człowiekiem. Wydaje mi się, że charakteryzował go pewien rodzaj spokoju, który potrafił zachowywać w najtrudniejszych sytuacjach. Myślę, że był człowiekiem bardzo świadomym. Niewątpliwie miał swoje zasady i był im wierny. Przy podejmowaniu decyzji kierował się swoim własnym jasno określonym systemem wartości. Pilecki był człowiekiem, który w obliczu wyzwania podejmował konkretne działania. Myślę, że spokój, który miał w sobie pozwalał mu realizować najbardziej szalone pomysły.

- A skąd w nim był ten spokój?
- Myślę, że wynikał on z przekonania, że walczy w słusznej sprawie, że to, co robi ma sens, a także z wiary w to, że jest w stanie wygrać. Witold bardzo często podkreślał, że wszystko, co robi, robi z myślą o innych, a nie dla siebie. Nie lubił być w centrum uwagi, działał raczej poza zasięgiem ciekawskich spojrzeń. Myślę, że był świetnym słuchaczem i znakomitym obserwatorem. Odnoszę wrażenie, że Pilecki lubił ludzi i zawsze znajdował dla nich czas. Był człowiekiem, na którym można polegać.

- Do tej pory grywałeś fikcyjnych bohaterów. Tym razem wcielasz się w postać historyczną. To inny rodzaj aktorskiego zadania?
- Wydaje mi się, że każdej postaci pożyczamy coś z własnej wrażliwości. Starałem się przede wszystkim odnaleźć człowieka w postaci Witolda. Nie chciałem, żeby Pilecki był jakąś niedostępnym bohaterem z pomnika, tylko człowiekiem z krwi i kości, który odczuwa wszystkie emocje i nie boi się ich ujawniać.

- Cały film właściwie spoczywa na twoich barkach. Czułeś ciężar tej odpowiedzialności?
- Tak, czułem ogromną odpowiedzialność za cały film i odpowiedzialność za pracę wszystkich ludzi, którzy tworzyli ten projekt. Każdy członek ekipy pracował na to, by wszystkie kadry filmu były wypełnione sensem i prawdą. Czuję ogromną wdzięczność wobec ludzi, którzy pomagali mi w procesie tworzenia tej roli. Myślę, że tak naprawdę aktor tworzy swą rolę dzięki pracy całego zespołu. Poczucie odpowiedzialności i wsparcia ze strony ekipy było inspirujące i zawsze będę wdzięczny za te wszystkie spotkania na planie.

- Kostium i scenografia pomogły ci wejść w rolę?
- Oczywiście. Kostiumy i scenografia były niezwykle pomocne w naszej pracy. Tym bardziej, że to film historyczny, który pokazuje świat daleki od naszej rzeczywistości. Ponadto charakteryzacja i kostium miały realny wpływ na moje odczuwanie postaci Pileckiego w określonych okolicznościach. Ten świat ożył dzięki niesamowitej pracy wszystkich na planie.

- Na film wydano 38 milionów złotych. Na planie czuć było ten rozmach?
- Nie potrafię na to odpowiedzieć. Starałem się skupiać na innych aspektach. Świat stworzony przez scenografów był niezwykle realistyczny. Film opowiada wielowątkową i wielowarstwową historię, tym samym nieuniknionym było, aby na jego realizację przeznaczyć odpowiednie środki. Zdjęcia do filmu realizowaliśmy w różnych zakątkach Polski, a także za granicą. Odwiedziliśmy wiele miejsc związanych z życiem Witolda. Myślę, że trudno jest realizować kino historyczne, również z uwagi na związane z tym koszty. Tym bardziej cieszę się, że takie filmy powstają też i w Polsce.

- To nie jest jednak częste, by w trakcie realizacji filmu producenci zmieniali jego reżysera. Jak to przyjąłeś?
- Moim zadaniem było realizowanie postaci Witolda Pileckiego i niezależnie od okoliczności ten proces trwał we mnie nieprzerwanie. Pomoc i wsparcie ze strony całej ekipy były dla mnie bardzo ważne.

- W filmie najbardziej wstrząsające są sceny katowania Pileckiego przez ubeków. To one były dla ciebie najtrudniejsze?
- Rzeczywiście były to niezwykle trudne i skomplikowane realizacyjnie sceny. Kiedy niedawno zobaczyłem je po raz pierwszy na kinowym ekranie, byłem pod wrażeniem ich realizmu. To zasługa autora zdjęć Arka Tomiaka i reżysera Krzysztofa Łukaszewicza, ale również twórczyni scenografii Joanny Machy, autorki kostiumów Justyny Stolarz oraz Karoliny Kordas odpowiedzialnej za charakteryzację. To zespół ludzi tworzy ostateczny efekt.

- Z kolei najbardziej wzruszająca jest chyba scena pożegnania rotmistrza z żoną przez kraty. Miałeś dobre porozumienie z Pauliną Chapko?
- W moim poczuciu pracowało nam się razem bardzo dobrze. To było dla mnie ważne spotkanie i doświadczenie. Podziwiam Paulinę za jej ogromną wrażliwość, profesjonalizm i zaangażowanie. Jestem jej niezwykle wdzięczny za zaufanie i wsparcie, jakie okazała mi w trakcie pracy.

- A które sceny są najbliższe twemu sercu?
- Trudno powiedzieć. To doświadczenie spotkania z Witoldem było tak wielowymiarowe, wielowątkowe i intensywne, że nie potrafię wybrać jakiejś pojedynczej najważniejszej sceny.

- Mówisz o rotmistrzu Pileckim po imieniu. To znaczy, że w jakiś sposób zaprzyjaźniłeś się z nim?
- Kiedy dziś o tym rozmawiamy, to rzeczywiście czuję jakbym wspominał starego przyjaciela. Bardzo wiele się nauczyłem od Witolda. To było dla mnie bardzo wartościowe spotkanie.

- W życiu rotmistrza ważna była wiara w Boga. Ten wymiar tej postaci też był dla ciebie zrozumiały?
- Wiara może być wsparciem, motywacją i inspiracją do działania. Wydaje mi się, że dla Witolda Pileckiego wiara była źródłem siły. Poza tym uważam, że każdy ma prawo kochać i odczuwać życie na swój indywidualny sposób. Myślę, że to naturalne i zrozumiałe.

- Rotmistrz Pilecki żył w czasach skrajnie różnych od naszych. W tym kontekście jego postać może być inspirująca dla współczesnego człowieka?
- Historia Pileckiego udowadnia, że nawet w najtrudniejszych okolicznościach można zachować wiarę w swój system wartości i to może być inspirujące. Wydaje mi się, że Witold Pilecki wierzył, że warto mówić to, co się myśli i nie bać się ostracyzmu czy innych negatywnych reakcji innych ludzi. Mam wrażenie, że potrafił zaufać swojej intuicji, co pozwalało mu działać pomimo strachu.

- Jak przyjmie ten film młoda czy zagraniczna widownia?
- Zapraszam wszystkich do obejrzenia tego filmu. Warto odczuć go po swojemu i wyrobić sobie na jego temat własne zdanie. Mam nadzieję, że każdy znajdzie w nim coś inspirującego.

- „Raport Pileckiego” będzie miał wpływ na twoją dalszą karierę?
- Trudno powiedzieć. Myślę, że życie samo przyniesie odpowiedź na to pytanie. Ja chciałbym po prostu mieć możliwość dalszej pracy, ale nie potrafię przewidzieć przyszłości.

- Żyjemy tu w Polsce w czasach skrajnych podziałów politycznych. Nie obawiasz się, że będzie miało to wpływ na odbiór tego filmu?
- Podczas pracy nad tym filmem najbardziej zależało mi na tym, aby opowiedzieć o doświadczeniu człowieka w określonych okolicznościach. I na tym się skupiałem. Tak jak wspominałem, film powstaje w wyniku współpracy wielu ludzi. Nie jest moim zadaniem interpretacja opowiedzianej w nim historii w kontekście politycznym. Dla mnie najważniejsze jest to, aby po prostu opowiadać historie różnych ludzi, prawdziwych i fikcyjnych. Jeśli są one w stanie kogoś poruszyć czy zainspirować, to znaczy, że wykonaliśmy naszą pracę rzetelnie i skutecznie. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy zechcą zobaczyć film wyrobią sobie na jego temat indywidualne opinie.

- Film będzie w Konkursie Głównym tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Liczysz na nagrodę dla najlepszego aktora?
- Czuję, że jedno z moich zawodowych marzeń już się spełniło i zobaczymy co wydarzy później. Chciałbym serdecznie zaprosić wszystkich do przeżycia tej historii razem z nami. To wszystko.

Paweł Gzyl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.