Próbowali po cichu sprzedać wieżowiec. Ale natrafili na dociekliwego Niemca
I pomyśleć, że gdyby nie jeden uciążliwy Niemiec, dawno byłoby po sprawie. Wieżowiec w Toruniu zostałby sprzedany, a prokurator nie bujałby się od dwóch lat ze sprawą, tylko dlatego że Edmund Ölscher ubzdurał sobie sprawiedliwość.
Ölscher krąży po świecie od lat. Trudno mu nawet powiedzieć gdzie mieszka. W Niemczech, we Francji, w Luksemburgu... W Polsce zatrzymuje się w swoim domu w Gniewie, ale w ostatnich latach coraz więcej czasu spędza w środkowej Azji. Z zawodu jest inżynierem. Pracował dla ONZ, ale później pochłonął go biznes: handel, produkcja, usługi. Choć już stuknęła mu sześćdziesiątka, nie zwalnia tempa. Dziś najbardziej interesują go poradzieckie państwa Azji.
- Jestem szefem dużej organizacji zajmującej się uprawą fasoli w Kirgistanie i Uzbekistanie. Chodzi o to, żeby ich produkty sprzedawać nie przez Turcję, ale bezpośrednio do Europy. Akurat przyszły pierwsze transporty z miodem i fasolą.
O problemach z zakupem wieżowca, a także o tym, dlaczego sprawa wreszcie trafiła do prokuratury - czytaj w dalszej części artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.