Prawdziwy koszmar, czyli sytuacje, których nie przewidział system
Teoretycznie w systemie wszystko miało chodzić jak w zegarku. Chory bez zagrożenia życia, z wysoką gorączką, powinien być przekazywany z SOR do dyżurującego nieopodal lekarza z nocnej opieki. Nie przewidywano, by karetki jeździły od szpitala do szpitala, szukając miejsca dla pacjenta. A już naprawdę nikt nie przewidział, że człowiek z urazem kręgosłupa będzie miesiąc czekać w śpiączce, aż szpital z głębi Polski zgodzi się przeprowadzić operację.
O tej sprawie pisaliśmy przed trzema tygodniami - 10 stycznia w pobliżu Szpęgawska samochód, którym jechał Paweł Sobolewski, wpadł w poślizg. Młodego mężczyznę ze złamanym kręgosłupem i urazami klatki piersiowej przewieziono najpierw do szpitala w Starogardzie Gdańskim. Tam lekarze uznali, że jedyną szansą na to, by Paweł mógł kiedykolwiek jeszcze usiąść na wózku inwalidzkim, jest operacja neurochirurgiczna w wysoko-specjalistycznej placówce. I tu zaczął się problem.
W materiale:
- dlaczego pacjent nie trafił do UCK?
- UCK odmawia przyjęć pacjentów?
- Dyrekcja UCK nie komentuje sprawy?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.