Pracowałem w naszym schronisku. Psiaki mają piękne, ale smutne oczy

Czytaj dalej
Bartosz Wojsa

Pracowałem w naszym schronisku. Psiaki mają piękne, ale smutne oczy

Bartosz Wojsa

Porzucone, zaniedbane, często źle traktowane - psy z jastrzębskiego schroniska potrzebują miłości. Praca w takim miejscu nie jest łatwa. Nasz dziennikarz, Bartosz Wojsa, sam się o tym przekonał.

Pod bramę schroniska dla zwierząt w Jastrzębiu-Zdroju przy ul. Norwida 50 podjeżdżam przed godz. 7. To wtedy pracownicy zaczynają obchód po schronisku, karmią zwierzaki, zaczynają sprzątać i sprawdzać, czy wszystko z nimi w porządku. Na miejscu przebieram się w ubrania ,,na zmianę”, bo praca przy psiakach to nie spacer po wybiegu, a potem... zaczynamy. Na jeden dzień zostałem pracownikiem jastrzębskiego schroniska. Jak było? Na pewno niełatwo.

Zapach jest uderzający. Ale można się przyzwyczaić
Początek w nowej pracy, nawet jeśli tylko jednodniowej, nigdy nie jest prosty. Dlatego jeszcze przed wejściem do budynku, w którym znajdują się psiaki (część z nich jest w pomieszczeniu, część w klatkach na zewnątrz), uprzedzono mnie, abym nastawił się na przykry zapach. - Ostrzegam, że to może być nieprzyjemne. Zwłaszcza na początku, ale potem da się przyzwyczaić - mówi Iwona Jaszke z jastrzębskiego schroniska.

Po wejściu do środka natychmiast uderza mnie nieprzyjemny odór. Powiedzmy to wprost:psiaki załatwiają się w boksach, więc nietrudno domyślić się, że smród jest nie do opisania. Ale po kilku minutach nos zaczyna się przyzwyczajać, zgodnie z zapewnieniami pani Iwony. - Najpierw trzeba nakarmić zwierzaki. Każdy dostaje praktycznie tyle samo, więc nie ma niesprawiedliwości - śmieje się moja przewodniczka.

Zanurzamy łopatkę w karmie i jedną porcję nakładamy do miski. Później wchodzimy do klatki i zanosimy psiakowi. Cieszą się, jak co dzień z rana, bo wreszcie mają kontakt z człowiekiem. Choć niektóre boją się wyjść z budy, a w ciemnościach “domku” widać jedynie świecące się ślepka.

- To najczęściej psiaki, które były skrzywdzone przez właścicieli. Nie mają zaufania do obcych - tłumaczy paniIwona.
Kiwam twierdząco głową, zastanawiając się, co musiało przeżyć każde z nich, aż nagle czuje na swojej dłoni przyjemny chłód. Odwracam się i z zaskoczeniem stwierdzam, że moją rękę liże... dwumiesięczny szczeniak.

Codzienna walka ze łzami. Bądź silny psychicznie...
Czarny mieszaniec, dwumiesięczna suczka. Zero strachu przed obcymi, gdyby mogła, pewnie, by się uśmiechnęła - radość wypisana w ślepiach. A jednak historia jedynego szczeniaka w schronisku nie napawa optymizmem...

- Ten mały razem z mamą i tatą zostały odebrane właścicielom z powodu złych warunków. Według relacji hycla, psiaki siedziały na dworze, pies był przywiązany łańcuchem do ściany, a szczeniak latał z mamą po dworze. Bez budy, bez wody. Trwa postępowanie w tej sprawie, mają ustalić, czy psiaki były źle traktowane - opowiada pani Iwona.

Nie wydaje się jednak, żeby szczeniak czy jego mamusia były fizycznie dręczone. Pracownicy schroniska sami przyznają, że czworonogi nie są w złym stanie, ale chodzi o warunki, w jakich mieszkały. - Są przyjazne, jak widać, i nie wykazują lękliwości. Może ich właściciele nie wiedzieli, jakie trzeba im zapewnić warunki - mówi.

Nie wszystkie historie kończą się jednak szczęśliwie. Praca w schronisku to tak naprawdę codzienna walka ze łzami. Trzeba być silnym psychicznie, by wytrzymać takie nagromadzenie cierpienia. Zwłaszcza, jeśli kocha się zwierzęta, a w takiej pracy miłość do nich jest niemal wymogiem koniecznym.

- Niedawno przywieziono do nas trzy psiaki, bo ich właścicielka zmarła. Jednej suczce trzeba operować powiekę, druga ma przepuklinę, która również wymaga operacji, a trzeci piesek był zaniedbany, chudy, wystraszony. Takie sytuacje się zdarzają - przyznaje Iwona Jaszke.

I akurat dowiadujemy się, że do schroniska dzień wcześniej trafiły dwa kolejne psy. Starszy jamnik i mieszaniec. Zostały przyniesione przez hycla, ale gdy sprawdzamy, jak wyglądają - okazuje się, że wszystko z nimi w porządku. Razem z panią Iwoną odetchnąłem z ulgą. - Kamień z serca - pomyślałem, głaszcząc starszego jamnika.

Nie tylko karmienie i zabawa. Trzeba sprzątać
Niektórzy mogliby pomyśleć: ,,kocham psy, mogę pracować w schronisku, to jest super, sama przyjemność”. Ale w tej pracy nie chodzi tylko o zabawę z psiakami i karmienie ich. To też dużo pracy związanej ze sprzątaniem... odchodów. Niestety.

- Potrzebujemy do tego rękawiczek i łopaty. Trzeba wykonać szybki, zdecydowany ruch - instruuje mnie pracownik schroniska. Dosyć szybko łapię, o co chodzi, choć zapach skutecznie mnie odstrasza. W dodatku to już praca na zewnątrz, a w okresie zimowym mróz doskwiera nie tylko zwierzętom, ale także pracownikom. Czuję to na własnej skórze. Nie zmienia to jednak faktu, że pracując w dwójkę sprzątanie idzie o wiele szybciej. I w niecałą godzinę udaje nam się wszystko “ogarnąć”. Przy jednej z klatek zatrzymałem się na dłużej. Siedział tam 2-letni owczarek niemiecki, Lucky. Zwrócił moją uwagę, bo miał zdarty ze skóry pyszczek.

- Jest chory na nużycę, to taki pasożyt. Ma też skrzywienie łapek i jest po niedożywieniu szczenięcym. Od roku znajduje się w schronisku, weterynarz mówił, że warunki tutaj nie są sprzyjające do jego leczenia i lepiej będzie go uśpić. Ale nie poddaliśmy się i ten sam weterynarz leczy go już od roku. Po szczepieniu pies wyłysiał, jego odporność spada. Nie ma co ukrywać, stan jest ciężki i nie wiadomo, co przyniosą kolejne dni - mówi Iwona Jaszke.

Pies mimo pozornie groźnej postawy, jest przyjazny. Co chwilę przynosił mi piłkę, więc chętnie się z nim bawiłem. Trudno było jednak porzucić myśl, że równie dobrze za kilka dni może go już tutaj nie być.

Nie kupuj psa, adoptuj go. To będzie piękny gest
Żeby adoptować psa ze schroniska, trzeba przyjechać do nas z trzema rzeczami - dowodem osobistym, smyczą i obrożą. Za adopcję nie płaci się ani grosza. Psy są odrobaczone, zaszczepione na wściekliznę i choroby wirusowe, a suczki są też wysterylizowane, samce wykastrowane – jeśli są w odpowiednim wieku. Każdy pies ze schroniska wychodzi również zaczipowany - wylicza Iwona Jaszke.

A psów w zeszłym roku opuściło schronisko dosyć sporo. W 2015 r. przyjechało do schroniska ok. 350 psiaków, adopcji było ponad 250 i 150 czworonogów odebrali właściciele. Warto także zaznaczyć, że to mit, że procedura adopcyjna ciągnie się w nieskończoność. - Można przyjechać od razu i psa adoptować, ale miło widziane jest, gdy ktoś woli z psem pobyć przez kilka dni. Różne są temperamenty i charaktery. Są psy trudne, bardzo nieufne, bywa różnie.Toteż lepiej sprawdzić tutaj, czy wszystko jest okej - mówi pracownica schroniska.

Więcej informacji można uzyskać pod nr tel. 533 305 985 - dzwonić można w godz. 7-15 - lub pod adresem e-mail: [email protected]. Godz. odwiedzin to 11. - 14. od wtorku do niedzieli, również w święta.

Jak się okazuje, praca w schronisku do najprostszych nie należy, jest pełna smutnych chwil, ale także tych radosnych. A psa stąd adoptować warto, bo pokocha nowego właściciela z całego serca

Bartosz Wojsa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.