Paweł Stachnik

Poszerzyć granice świata. Starożytni odkrywcy i podróżnicy

Rzymska mozaika. Na takich jednostkach starożytni odkrywali ówczesny świat. Fot. archiwum Rzymska mozaika. Na takich jednostkach starożytni odkrywali ówczesny świat.
Paweł Stachnik

Antyczni żeglarze pływali po Atlantyku i Oceanie Indyjskim. Docierali do Islandii, Indii. Wiedzieli o kulistości Ziemi i potrafili obliczyć szerokość geograficzną

W mieście Kartaginie mieszkał kiedyś tajemniczy cudzoziemiec. Pochodził podobno z wielkiego lądu leżącego po drugiej stronie Atlantyku. Żyło tam mnóstwo ludzi, w tym także Grecy, których przez morze miał przeprowadzić przed wiekami sam Herakles. Co 30 lat owi Grecy wysyłali do starego kraju poselstwo z ofiarnymi darami, które po upływie kolejnych 30 lat było zmieniane przez nowych przybyszów. Cudzoziemiec należał do jednego z takich poselstw, lecz nie wrócił do swojej ojczyzny tylko pozostał w Europie i odwiedzał różne kraje poszukując mądrości i wiedzy. Wreszcie osiadł w Kartaginie.

Historię tę opisał Plutarch w jednej ze swoich prac w I w. n.e. Czy była to jedna z wielu legendarnych opowieści - tak częstych w starożytności - traktujących o odległych lądach, zaginionych krajach i tajemniczych ludach? Czy tkwiło w niej jakieś ziarno prawdy i starożytni zdawali sobie sprawę z istnienia Ameryki? Pytanie takie stawia prof. Raimund Schulz, niemiecki historyk, autor obszernej monografii zatytułowanej „Łowcy przygód w dalekich krainach. Wielkie pionierskie podróże i wiedza antyku o świecie”, wydanej przez PIW w cenionej serii „Rodowody Cywilizacji”.

Badacz szczegółowo zanalizował teoretyczną i praktyczną znajomość geografii w starożytności na przestrzeni tysiącleci. Opierając się na źródłach pisanych, odkryciach archeologicznych, zabytkach i ustaleniach specjalistów innych dyscyplin podjął próbę opisania, jaką wiedzę o świecie mieli starożytni od epoki brązu do czasów cesarstwa rzymskiego w III w. n.e.

Jaki wyłania się z tego obraz? Zadziwiający. W czasach Plutarcha geograficzny horyzont mieszkańców basenu Morza Śródziemnego sięgał po Jawę i Morze Południowochińskie na wschodzie, Ural i Syberię na północy, rzekę Niger i jezioro Czad w Afryce oraz Skandynawię i Islandię na północnym wschodzie. Powszechne było przekonanie o kulistości Ziemi, umiejętność żeglugi - nawet na odległe dystanse - stała na wysokim poziomie, podobnie budowa statków pełnomorskich, a kontakty i wymiana handlowa obejmowały wszystkie wymienione wyżej tereny.

Starożytni uczeni podejmowali próby obliczenia obwodu Ziemi, zmierzyli nachylenie równika niebieskiego względem ekliptyki i opracowali metodę wyliczania szerokości geograficznej. Upadek starożytnej cywilizacji w V w. n.e. sprawił, że ogromna większość tej wiedzy przepadła. A na jej przywrócenie trzeba było czekać ponad tysiąc lat…

Eksport luksusu

Już w epoce brązu (około 3500 p.n.e.) w basenie Morza Śródziemnego istniały silne sieci połączeń morskich i trwała intensywna wymiana handlowa. Leżące na wybrzeżu dzisiejszej Syrii miasto Ugarit było jednym z najważniejszych portów i ośrodków handlowych. Na statkach wypływały stamtąd purpurowe tkaniny, wino, drewniane meble, rudy metali, luksusowe wyroby z miedzi i złota, ceramiczne naczynia, kość słoniowa, szklane i bursztynowe paciorki.

Towary te trafiały do Egiptu, na Cypr, Kretę i do Grecji właściwej, a ich nabywcami byli lokalni władcy, dla których posiadanie takich cennych przedmiotów było sposobem na utrzymanie władzy i prestiżu. Kupcy przypływający z Ugarit sprzedawali towary władcom, zaopatrywali się też w miejscowe wytwory rzemiosła, surowce lub żywność i płynęli z nimi dalej (np. do Italii) lub wracali do siebie.

Ten rozwinięty system wymiany i żeglugi w okresie tzw. kultury pałaców załamał się w XIII i XII w. p.n.e. w wyniku najazdu Ludów Morza, które obaliły władzę królów i zniszczyły cywilizację pałaców. Na ich miejscu pojawiły się wspólnoty wiejskie, małe księstwa rządzone przez lokalnych przywódców zwanych basileusami i niewielkie królestwa. Zorganizowane społeczeństwa nie mogą jednak na dłuższą metę istnieć bez wymiany handlowej. Tak też stało się i wtedy: po okresie chaosu odtworzono kontakty handlowe.

Zniszczony port w Ugarit został odbudowany, a Cypr przejął od IX w. p.n.e. większość morskiego handlu ceramiką, miedzią i tekstyliami. Lewant dostarczał produkty rolne w zamian za cypryjską miedź i wyroby rzemieślnicze. Na wschodnie wybrzeża Morza Śródziemnego docierało też srebro z Hiszpanii. Karierę zrobiły trzy ośrodki miejskie: Byblos, Sydon i Tyr. Ich mieszkańcy nazywali siebie Kananejczykami, a Grecy określali ich jako Fenicjan. Wyspecjalizowali się oni w handlu morskim, dostarczając potrzebnych towarów i surowców ówczesnym potęgom: Egiptowi, Asyrii i Babilonii.

Wokół Afryki

Tyryjczycy słynęli z umiejętności budowy statków. Tworzyli obszerne jednostki handlowe i wojenne pentekontery (pięćdziesięciowiosłowce), a innym władcom udostępniali swoje żeglarskie usługi. Król Tyru Hiram I oddał władcy Izraela Salomonowi statki z załogami, które wraz z resztą floty Salomona miały z Morza Czerwonego popłynąć do Ofiru - krainy nad Oceanem Indyjskim i przywieźć stamtąd wielkie ilości złota, drewna sandałowego i kamieni szlachetnych.

Inną niezwykłą wyprawą tamtego czasu miało być opłynięcie Afryki przez Fenicjan na zlecenie egipskiego faraona Necho II. Władca ten zlecił fenickim żeglarzom, by wyruszając z Zatoki Arabskiej płynęli na południe wzdłuż wybrzeży Afryki, dotarli do Słupów Heraklesa (czyli Gibraltaru) i przez Morze Śródziemne wrócili do Egiptu.

Według Herodota wyprawa się udała i gdyby była prawdziwa, byłaby to sensacja. Bo przecież w czasach nowożytnych opłynięcie tego kontynentu udało się Portugalczykom dopiero w końcu XV w. Poza relacją Herodota nie mamy innych potwierdzeń tego wydarzenia.

W VIII w. p.n.e. w basenie Morza Śródziemnego miejsce królestw zajęły miasta-państwa zwane polis. Te leżące na wybrzeżu rozwijały żeglugę, handel i kolonizację. Wszystkie te doświadczenia znajdowały odbicie w twórczości literackiej. Bo przecież Homerowa „Iliada” to w gruncie rzeczy opowieść o jednej z wielu wypraw łupieżczych podejmowanych przez Greków na inne miasta. Z kolei w „Odysei” umieszczono doświadczenia pokoleń greckich żeglarzy i podróżników, z takimi elementami jak groźne sztormy, odkrywanie nowych lądów, zmagania z nieprzyjaznymi ludami i potworami. „To nie opowieść o tułaczce, ale zakodowana wiedza żeglarska” - pisze Schulz

W VI w. p.n.e. greccy filozofowie przyrody zaczęli zastanawiać się, na jakiej zasadzie funkcjonuje świat i jak jest zbudowany. Odbywali podróże morskie, zajmowali się nawigacją, astronomią i geometrią. Tales z Miletu napisał podręcznik dla żeglarzy, w którym na podstawie założeń geometrycznych wyjaśnił, ja obliczyć odległość między statkiem a wybrzeżem. Anaksymander z Miletu zapoznał Greków z babilońskim gnomonem służącym do ustalania pory dnia.

Europa, Afryka, Indie

Szlaki morskie odkrywali też Kartagińczycy. Na początku V w. p.n.e. żeglarz Hannon wyruszył z Kartaginy z flotyllą 60 statków, na których znajdowało się podobno aż 30 tys. mężczyzn i kobiet. Jego zadaniem było założenie kolonii na wybrzeżu afrykańskim poza Słupami Heraklesa. Tak też uczynił, a następnie pożeglował na południe wzdłuż brzegów Afryki. Dotarł prawdopodobnie aż do góry Kamerun w Zatoce Bonny w połowie kontynentu. Afrykę penetrowano też drogą lądową. Szlaki karawanowe prowadziły z Egiptu i

Kartaginy na wschód i południe nad jezioro Czad i rzekę Niger, gdzie od miejscowych ludów pozyskiwano złoto, skóry, zwierzęta i kość słoniową.

Spektakularna była też wyprawa Pyteasza z Massalii (czyli dzisiejszej Marsylii) podjęta w latach 30. lub 40. IV w. p.n.e. Ten filozof i astronom wyruszył na północ Europy w poszukiwaniu tzw. Wysp Cynowych, by dotrzeć do źródła tego ważnego wtedy surowca. Opłynął Hiszpanię i dotarł do Anglii, którą nazwał Pretannią. Odwiedził różne jej części, a następnie popłynął na Szetlandy i Wyspy Owcze, a być może także na Islandię, którą nazywał wyspą Thule. Potem wrócił i pożeglował na Morze Bałtyckie. Niewykluczone, że dotarł do Truso koło dzisiejszego Elbląga, a potem do ujścia Niemna. Podczas podróży przy pomocy gnomonu i rzucanego przezeń cienia systematycznie obliczał szerokość geograficzną miejsc, w których się znalazł.

To tylko niektóre wyprawy opisane w książce prof. Schulza. Bo przecież starożytny świat na wschód otworzyli najpierw Persowie (grecki kapitan Skylaks w ich służbie dotarł w VI w. p.n.e. do Indii), a potem Aleksander Wielki, który podbił olbrzymie tereny w Azji i również doszedł do Indii. Z kolei na północ Europy ruszyli Rzymianie, opanowując i włączając do imperium m.in. tereny dzisiejszych Niemiec, Francji i Anglii. Jak pisze autor, wysoko rozwinięte państwo rzymskie doprowadziło w I i II w. n.e. do prawdziwej globalizacji Eurazji, w której na dużą skalę odbywała się wymiana ludzka, handlowa i ideowa między Rzymem, Indiami, Chinami, Afryką, Hiszpanią, Anglią…

Zagadką jest jedynie, dlaczego starożytnym nie udało się dopłynąć do Ameryki (choć wcale nie jest to takie pewne…). Technicznie było to jak najbardziej możliwe, mieli odpowiednie statki, znali Wyspy Kanaryjskie, skąd rejs na zachód nie byłby tak wielkim wyzwaniem. Prof. Schulz twierdzi, że ważniejszy dla nich był zawsze wschód (Azja) i południe (Afryka). Do eksplorowania dalekiego zachodu zabrakło impulsu. Takiego, jaki europejskim państwom w XV w. przyniesie odcięcie przez Turków najkrótszej drogi do zasobów Azji i który zaowocuje wyprawami Bartolomeu Diasa, Krzysztofa Kolumba i Vasco da Gamy.

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.