Paweł Stachnik

Polska ziemianka – gospodyni, matka, patriotka

Uczennice szkoły w Nałęczowie podczas prac przy sianie. W tle budynek szkoły Fot. Marginesy Uczennice szkoły w Nałęczowie podczas prac przy sianie. W tle budynek szkoły
Paweł Stachnik

W II połowie XIX w. pojawił się na ziemiach polskich nowy model społeczny ziemianki - kobiety znającej się na gospodarstwie, aktywnej i udzielającej się społecznie.

Przez cały wiek XVIII i sporą część wieku XIX obowiązujący model społeczny nakazywał arystokratkom i ziemiankom z bogatych domów trzymać się z daleka od pracy fizycznej. Życie pań z pałaców i dworów upływało na spacerach, muzykowaniu, lekturze romansów, urządzaniu przyjęć, robótkach ręcznych i składaniu wizyt sąsiadom. Młode ziemianki uczono właściwego zachowania się w towarzystwie, tańca, języka francuskiego, gry na instrumencie i robótek ręcznych, inne umiejętności uznając za zbędne. „Lepiej, abyś nie umiała pisać, niż abyś nie umiała lub nie lubiła cerować” – powtarzała Nina Łusz­czew­ska swojej córce Jadwidze, późniejszej poetce znanej jako Deotyma.

„Kobieta we dworze była zatopiona w długich dniach wypełnionych kolejnymi posiłkami, do których zmieniała garderobę, spacerami, przejażdżkami konnymi, polowaniami oraz wizytami gości. […] Nicnierobienie, niezmierzone, rozciągające się chwile upływające na zachwycaniu się otoczeniem są przywoływane we wspomnieniach pań ze dworów, nawet jeśli nie pochodzą one z rodzin najzamożniejszych” - pisze Marta Strzelecka w książce „Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami”.

Dochodziły do tego „pikniki, rauty, herbatki, wieczory literackie, zabawy w żywe obrazy, podróże poślubne, które polegały na zwiedzaniu całej niemal Europy, pobyty w hotelach”. Praca zawodowa i zarobkowa była źle widziana i uznawana za nietakt. Na kształcenie i realizowanie swoich pasji mogły sobie pozwolić tylko bogate i niezależne kobiety, które nie bały się towarzyskiego ostracyzmu.

Zmiana modelu

Sytuacja ta zaczęła się zmieniać w drugiej połowie XIX w. Po uwłaszczeniu chłopów i represjach popowstaniowych w Królestwie Polskim wiele majątków upadło lub przeszło w obce ręce. Gospodarowanie stało się trudne i wymagało umiejętności, zabiegów i kapitału. Potem przyszła I wojna światowa, podczas której liczne folwarki w Kongresówce, Galicji i na ziemiach zabranych uległy zniszczeniu. Wielu ziemian utraciło majątki, gdy dalekie Kresy znalazły się poza granicą odrodzonej Rzeczypospolitej.

Swoje zrobiły też kryzysy ekonomiczne okresu dwudziestolecia międzywojennego. Do II wojny liczebność ziemiaństwa na terenie Królestwa Polskiego drastycznie spadła – w 1864 r. ziemianie posiadali około 44 procent terenów, a w 1938 r. już tylko 24 proc. Często właściciele sami parcelowali swoje majątki z konieczności ekonomicznej - pisze Marta Strzelecka.

Wszystko to wpłynęło na zmianę sposobu życia ziemianek. Ideologia pozytywistyczna, jaka pojawiała się po powstaniu styczniowym, nakazywała pracę u podstaw, rozwój gospodarczy i podnoszenie poziomu społeczeństwa, a zwłaszcza warstw niższych. Beztroskie i błahe życie arystokratek zaczęło być coraz silniej krytykowane przez publicystów i inteligencję. Trudności ekonomiczne wymusiły rewizję dotychczasowego stylu bycia ziemianek.

Oto coraz więcej kobiet włączało się aktywnie w prowadzenie rodzinnego majątku i współgospodarowanie nim. Zakładały hodowle drobiu, uprawiały warzywa, urządzały sady, przygotowywały przetwory, wytwarzały sery. Zmieniał się model folwarku. Z dotychczasowego samowystarczalnego gospodarstwa wytwarzającego wszystko na własne potrzeby, przestawiało się na produkcję przeznaczoną na sprzedaż i przynoszącą dochód. Sprzedawano mleko, jajka, warzywa, owoce, przetwory, kury i inne zwierzęta hodowlane. A coraz częściej sprawami tymi zajmowały się właśnie kobiety – żony właścicieli.

Właściwe postawy

Świadomość konieczności takich zmian miały kobiece środowiska ziemiańskie. W 1905 r., na fali rewolucji w Rosji i Królestwie Polskim, powstało Zjednoczone Koło Ziemianek. Zajęło się ono propagowaniem właściwych postaw w środowisku: namawianiem do porzucenia błahego życia i poświęcenia się unowocześnianiu gospodarstw, podnoszeniu ich poziomu, wzmacnianiu krajowego rolnictwa, opiece nad włościanami.

We wszystkie te działania aktywnie miały włączać się ziemianki. Marta Strzelecka cytuje opinię publicystki Walerii Marrené-Morzkowskej, przyjaciółki Elizy Orzeszkowej: „Gospodyni, oddana swemu zawodowi, musi wstawać razem ze słońcem, przyjąć ubranie, które by pozwalało jej wychodzić na niepogody i zimno bez narażenia się na przeziębienie, prowadzić czynne życie na powietrzu – czyli zerwać z modą, ze strojem, elegancją i wygodą”.

By młode ziemianki przygotować do takiej pracy we wszystkich trzech zaborach zaczęto zakładać przeznaczone dla nich szkoły. Panny z dworów uczyły się w nich gospodarowania na roli, prowadzenia gospodarstwa, hodowli zwierząt, gotowania i przygotowywania przetworów, zarządzania domem i majątkiem. „Zawodowa gospodyni miała usprawnić funkcjonowanie rodzinnych przedsiębiorstw albo - w razie potrzeby, czyli nieobecności ojca albo męża - zapewnić rodzinie utrzymanie” - czytamy w „Ziemiankach”.

Wśród placówek takich były Szkoła Domowej Pracy Kobiet w Kórniku założona w 1882 r. przez Jadwigę Zamoyską, Szkoła Gospodarcza Żeńska w Mirosławicach koło Kutna otwarta w 1907 r. przez Mieczysława Kretkowskiego czy utworzona w 1912 r. z fundacji Wandy Czartoryskiej Wyższa Szkoła Gospodarcza w Snopkowie pod Lwowem. Szczególną uwagę Marta Strzelecka poświęca natomiast Szkole Żeńskiej Gospodarstwa Wiejskiego w Nałęczowie.

Dla pań i chłopek

Nałęczowska szkoła została wymyślona i sfinansowana przez miejscowych bogatych właścicieli ziemskich. W komitecie powołanym do jej zorganizowania działały liczące się w okolicach panie. W placówce kształcić się mogły zarówno córki ziemian, jak i włościanki, oczywiście te, których rodziny stać było na opłacenie nauki i które umiały czytać i pisać. Program nauki opracowany został przez jedną z inicjatorek szkoły, Marię Kleniewską z Kluczkowic.

Każdy miesiąc miał być poświęcony osobnej grupie tematów: wychowaniu dzieci, zajęciom w kuchni (gotowaniu, robieniu przetworów, przechowywaniu ich, nakrywaniu do stołu), uprawie warzyw, pielęgnacji ogrodu, hodowaniu zwierząt, uprawie roślin. Dochodziły do tego zajęcia z postawy patriotycznej i religii katolickiej oraz prowadzone po polsku – początkowo nielegalnie - lekcje historii, rysunku, śpiewu i gimnastyki.

„Uczennice cieszyła praca przypominająca zajęcia gospodyń w dobrze prowadzonym ziemiańskim dworze. Piekły ciasta, robiły sery, a nawet hodowały jedwabniki, by potem z jedwabnych nitek tkać materiały” – opisuje Marta Strzelecka. Prowadzona wzorowo nałęczowska szkoła mieściła się w malowniczo położonym nowo wzniesionym piętrowym budynku. Nauka trwała 11 tygodni i kosztowała 30 rubli. W szkole wykształciło się wiele roczników panien, które później, w swoich środowiskach – dworach i chatach - wykorzystywały zdobytą wiedzę

Równolegle tworzono szkoły gospodarstwa i rolnictwa dla włościanek. Ziemiaństwo poczuwało się bowiem do opieki nad ludem i starało się podnosić jego poziom. Dla chłopek przeznaczone były m.in. Żeńska Szkoła Gospodarcza w Kruszynku w powiecie włocławskim założona w 1904 r. przez Jadwigę Dziubińską, Zakład Gospodarczy w Chyliczkach koło Piaseczna fundacji hrabianki Cecylii Plater-Zyberkówny i Ferma Praktyczna Gospodarstwa Domowego dla Dziewcząt Wiejskich w Gołotczyźnie Aleksandry Bąkowskiej z 1909 r.

Nowy ideał

Wpływ nowych sposobów kształcenia i nowych czasów doprowadził do uformowania się nowego modelu ziemianki. Pani wiejskiego domu miała być pracowita, troskliwa i pobożna. Sprawnie prowadzić dom, zlecać zadania służbie, czynnie wspomagać męża, współprowadzić gospodarstwo, angażować się w życie lokalnej społeczności i pomagać mieszkańcom wsi.

„W prasie prenumerowanej przez ziemianki portretowano wzorową żonę, matkę, panią domu, nadzorującą działanie idealnego gospodarstwa. W jej folwarku rodziły się najzdrowsze w okolicy kurczęta, owoce w jej konfiturach były bardziej szkliste niż te w przetworach sąsiadek, założona przez nią szparagarnia najwcześniej wydawała plony. Potrafiła upiec ciasto jak z najlepszej cukierni, jej urządzony gustownie salon zawsze był gotowy na niespodziewane wizyty, na stole wciąż stały świeże kwiaty, zazwyczaj zerwane w ogrodzie. Żyła zgodnie z naturą, blisko przyrody, zbierała i suszyła zioła, wekowała różne produkty, dbała o dobro zwierząt gospodarczych” – opisuje Marta Strzelecka.

To oczywiście lekka ironia, ale ze wspomnień wielu osób urodzonych i wychowanych w przedwojennych dworach wyłania się taki właśnie obraz matki: zaradnej gospodyni, dbającej o dom i gospodarstwo, otaczającej opieką dzieci, rodzinę, ale także miejscowych włościan i ich potomstwo. Nie zapominającej też o patriotyzmie i miłości do ojczyzny i zawsze gotowej na ofiary dla niej.

Cały ten wspaniały ziemiański świat, od wieków wszak funkcjonujący na ziemiach polskich i będący częścią polskiej kultury, ba, niekiedy wręcz z nią utożsamiany, skończył się wraz z rokiem 1945. Nowa władza przyniosła nowe porządki, w których nie było już miejsca na ziemian, ich ideały i ich majątki. Dziś pozostały jedynie tęsknota i pamięć tych, którzy tamten świat jeszcze pamiętają z własnego życia.

Paweł Stachnik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.