Po co obcym bazy po drugiej stronie Księżyca i dlaczego o tym nie wiemy? [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. 123rf
rozmawiał Maciej Sas

Po co obcym bazy po drugiej stronie Księżyca i dlaczego o tym nie wiemy? [rozmowa]

rozmawiał Maciej Sas

Rozmowa z Januszem Zagórskim, znanym wrocławskim badaczem UFO o obcych, którzy obecni są w Układzie Słonecznym i na Ziemi.

- Obcy są wśród nas czy ma Pan ciągle jakieś wątpliwości z tym związane?
- Nie mam żadnych od - muszę policzyć (chwila zastanowienia) - 26 lat. Wystarczyło mi kilka miesięcy, by się przekonać, że to oczywiste, natomiast przez kolejne lata ta wiedza i moje przekonanie tylko się ugruntowały.

- Trzeba więc uważać, nazywając kogoś kosmitą…
- (Uśmiech) Rozumiem, że to pewna prowokacja, metafora, bo Oni oczywiście nie chodzą między nami. Natomiast są obecni w Układzie Słonecznym, są na Ziemi, mają tutaj swoje bazy, co dla nas, badaczy UFO, jest już pewnikiem, ugruntowaną wiedzą.

- A po co Oni, tacy rozgarnięci technologicznie, siedzą między nami - ludem dla nich prymitywnym?
- Jest wiele hipotez na ten temat. Część badaczy uważa, że obcy byli tutaj od dawien dawna, co więcej - uczestniczyli w tworzeniu naszej cywilizacji i majstrowali przy naszym genomie. Wielu sądzi, że to, co opisują religie, opowiadając, jak Bóg stworzył człowieka, jest metaforycznym opisem tego, co się wydarzyło przed tysiącami lat - że Oni dokonywali modyfikacji genetycznych w kodzie żyjących na Ziemi hominidów i stąd tak gwałtownie pojawił się homo sapiens. Jest wiele poszlak potwierdzających to, a nawet - można powiedzieć - dowodów. Mówi się o tym wprost m.in. w wielkich, świętych księgach, a najdokładniej jest to opisane na tabliczkach sumeryjskich - mówię o tabliczkach znalezionych w Niniwie. Jest to też opisane w Wedach (świętych księgach hinduizmu - przyp. SAS) - tam są opisane m.in. „wojny bogów”, czyli rywalizacja, jaka się toczyła między różnymi obcymi, artefakty (wytwory ręki ludzkiej - przyp. SAS) dotyczące niezwykłych możliwości technicznych i niezwykłej wiedzy naszych zaginionych cywilizacji.

- Mówi Pan np. o „świetlistych aniołach” zstępujących z nieba do ludzi?
- Tak, o tym mówią biblijne opisy, np. „Księga Ezechiela” należąca do kanonu Starego Testamentu, gdzie w zasadzie mamy do czynienia z opisem technicznym niezwykłego pojazdu. Mówi się, że Oni tuż po Potopie się usunęli z naszego pierwszego planu, byśmy na co dzień z nimi nie obcowali. Zostawili tylko tzw. rody królewskie, które do dziś istnieją.

- One miałyby pochodzić od obcych?
- Brytyjczyk David Icke pisze, że te rody królewskie są pozostałością po sytuacji, w której ludzie łączyli się z przedstawicielami innych cywilizacji i wskutek tego powstawały mieszanki genetyczne ludzi. Wtedy byliśmy bardzo do siebie podobni, więc skoro zostaliśmy stworzeni przez nich z udziałem ich kodu genetycznego, to byliśmy spokrewnieni. Dlatego dzisiejsze rody królewskie są spokrewnione z nimi. Dowodów na to jest mnóstwo - miałem okazję spotykać badaczy, którzy pokazywali artefakty po zaginionych cywilizacjach, całkowicie udokumentowane, które przedstawiały latające spodki, czy operacje robione przez ludzi na ludziach sprzed tysięcy lat - to przecież absolutnie niezwykła technologia jak na czasy sprzed kilku tysięcy lat! Myślę też, że Wielka Piramida w Gizie jest dowodem na to, że to była technologia, którą nawet dzisiaj trudno byłoby wymyślić. Chociaż oczywiście oficjalnie wmawia się nam, że zbudowano ja prymitywnymi metodami, układając na sobie wielkie klocki…

- I to wszystko zrobili za ludzi obcy?
- Nie, jestem przekonany, że wiedza, którą ludzkość dysponowała w tamtych czasach, była powiązana z wiedzą obcych. Często ówcześni kapłani byli też przez nich namaszczani i mieli wiedzę o tym, że obcy istnieją - również w innych wymiarach niż ten dostępny nam. To dla mainstreamu jest tak fantastyczne, że aż śmieszne i głupie, a u nas rozmawia się o tym tak, jak byśmy rozmawiali o pogodzie (uśmiech).

- Po co dzisiaj są wśród nas?
- Jak ktoś kiedyś założył ogród, teraz musi go doglądać - twierdzi się, że dla części obcych (bo nie dla wszystkich) ludzie są źródłem bardzo ważnych korzyści. Po pierwsze cała nasza planeta zawiera wiele cennych pierwiastków, jak złoto, czy innych wartości materialnych, o których może mniej wiemy, ale mogą być przez Nich eksplorowane bez naszej wiedzy. Po drugie, mówi się, że ludzie są swoistym pokarmem dla części z nich - szczególnie nasze emocje, głównie te negatywne. Żeby je „spijać” (to przecież klasyczna energia elektromagnetyczna), trzeba inspirować emocje społeczne, by ludzkość wytwarzała ich dużo. Obcy tym się karmią - mówię o pewnej ich grupie, to musi być jasne.

- To by znaczyło, że obcy mogą wywoływać konflikty, żeby mieć duże zasoby złych emocji?
- Część z nich na pewno pracuje nad tym, by inspirować konflikty między ludźmi. Druga część, którą uważamy za przyjazną nam, stara się temu przeciwdziałać, by wspierać ludzi. Spójrzmy na to tak: często oglądamy mecze, wytwarzamy emocje, konsumujemy je w pewnym sensie. Dlaczego nie miałby tego robić ktoś, kto pochodzi z innego świata, tyle że bardziej perfidnie i skrajnie?

- Oni różnią się między sobą, toczą ze sobą boje?
- Oczywiście. W kościele mówi się przecież „jako w niebie tak i na Ziemi”. Wszystko, o czym wiemy również ze starożytnych ksiąg, świadczy o tym, że były prowadzone wojny bogów. Opowiem coś, co zdarzyło się w tamtym roku. Spotkaliśmy się z człowiekiem, który przyjaźnił się z jednym z amerykańskich astronautów. Przekazał nam wiedzę dotyczącą m.in. tego, co znaleziono na księżycu.

- Brzmi intrygująco - a co to jest?
- To człowieka z okolic Nowego Sącza, szanowany tam. Opowiadał, że w dzieciństwie, tuż po wojnie, siedział w ławce z chłopakiem, który z rodziną uciekł do USA. Kontakt się urwał. Po wielu latach odezwał się - okazało się, że był astronautą, który uczestniczył w jednej z misji Apollo. Opowiadał potwierdzając to zdjęciami i dokumentami, w jaki sposób NASA organizowała tajne wyprawy na księżyc. My podobnych rzeczy dowiedzieliśmy się już wcześniej z wyznania, jakie pojawiło się w internecie chyba w 2007 roku - wtedy inny astronauta opisał utajnione, amerykańskie wyprawy na Księżyc - po tych 17 oficjalnych były jeszcze trzy tajne. Jak pisał, w czasie ostatniej z nich zabrano stamtąd ciało takiej istoty humanoidalnej, której zdjęcia i filmy zostały upublicznione. Nazwano ją Moną Lisą za sprawą niezwykłego grymasu twarzy. Oczywiście oficjalnie nie dano temu wiary. Pokazane były też zdjęcia statku kosmicznego, który miał kilkadziesiąt kilometrów długości i kilkaset metrów wysokości - porównywano to wielkością do Nowego Jorku. Ten amerykański kosmonauta, gdy spotkał się z przyjacielem z Nowego Targu, potwierdzał, że to wszystko prawda. Pokazał też swoje zdjęcia - opowiedział, że po ciemnej stronie księżyca znaleziono gigantyczny statek kosmiczny i ciała dziwnych istot. Mamy też mnóstwo innych informacji o tym, że na księżycu (po jego ciemnej stronie) są bazy obcych.

- Dlaczego te informacje miałyby być ukrywane?
- Przez lata irytowało mnie to. Nadal jestem tym oburzony, ale trochę to rozumiem. Jak się powie „A”, trzeba powiedzieć „B” - gdybyśmy ujawnili, że Oni tu są, że mają bazy na Księżycu, pojawi się pytanie: „A od kiedy tu są?” Gdy to ujawnimy, od razu ktoś krzyknie: „Ale to już było w Starym Testamencie, w Wedach, u Indian Hopi” itd. Nie ma takiej starożytnej kultury, w której by nie było śladów po „bogach”, którzy się poruszali materialnymi pojazdami. A jeśli byli od dawna, to jak właściwie powstała ludzkość? A może Oni majstrowali przy naszym genotypie, jak my teraz majstrujemy przy genotypach zwierząt? I nagle się okaże, że historia ludzkości jest inna od tej, której się uczymy - że jest wielkim kłamstwem. A kto jest zainteresowany ujawnieniem go, skoro jest jednym ze współwinnych jego podtrzymywaniem? Po drugie - natychmiast zachwiałby się cały ziemski porządek społeczno-ekonomiczny. No i technologiczny - jeżeli bowiem Oni poruszają się tak, jak to mówią opisy, czyli latają bez dymienia, bez dysz odrzutowych, to muszą mieć dostęp do taniej, łatwej energii. To po co nam ropa naftowa i gaz?! A gdyby się okazało, że Oni asystowali przy tworzeniu religii albo że religie opisują ich, a nie prawdziwego Boga (którego istnienia ja nigdy nie kwestionuję), oznaczałoby to upadek porządku religijnego.

- Sądzi Pan, że mimo tego spotkamy się z obcymi?
- To nieuniknione. Rozwój świadomości powoduje, że coraz więcej osób to akceptuje to. Przyjdzie czas, kiedy przekroczymy punkt krytyczny i będzie już wiadomo, że Oni mogą się pokazać. Wtedy ten szok będzie mniejszy, bo dzisiaj byłby ogromny. Ale to nie jest proste, bo skoro wspomnieliśmy, że są obcy przyjaźni nam i nieprzyjaźni, to rodzi się pytanie: kiedy się pokażą, w jaki sposób ludzkość zinterpretuje ich obecność - potraktuje ich jako zagrożenie czy odwrotnie?

- No i jak Oni potraktują ludzkość…
- Oczywiście, bo nie wiemy, która z tych grup będzie miała przewagę. Przypomnę, że w latach 80. Ronald Reagan w ONZ powiedział, iż USA i cały świat powinny współpracować, gdyby się okazało, że istnieje zagrożenie z Kosmosu. Ludzie religijni zakrzyknęliby wtedy, że przybył szatan. Inni oznajmią, że przyszedł Jezus, Budda czy Mahomet. To zostało świetnie przedstawione w książce Carla Sagana „Kontakt”, na podstawie której powstał film z Jodie Foster. On znakomicie pokazywał, jak ludzkość będzie reagowała, gdyby doszło do kontaktu z obcymi. Takie spotkanie oznacza właściwie upadek naszej cywilizacji. Pytanie, co będzie potem… Kontrolowany upadek pozwoliłby transformować naszą rzeczywistość. My, jako „ludzie alternatywni” jesteśmy zaangażowani w taki właśnie projekt, by upowszechniać wiedzę, że Oni tu już są, by ludzie oswajali się z tą myślą. Wszystko po to, byśmy potrafili rozpoznać, kim Oni są, kto jest nam przyjazny, a kto - nie. I żeby reagować odpowiednio.

Rozmawiał: Maciej Sas

rozmawiał Maciej Sas

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.