Piwnica pod Baranami. Przychodzimy, odchodzimy, trwamy

Czytaj dalej
Fot. Archiwum Polska Press
Marek Bartosik

Piwnica pod Baranami. Przychodzimy, odchodzimy, trwamy

Marek Bartosik

27 kwietnia rocznica śmierci Piotra Skrzyneckiego. Już dwudziesta pierwsza. Na jego grobie na cmentarzu Rakowickim jednak niezmiennie leżą świeże kwiaty i pełga ogień zniczy. W piwnicy pałacu pod Baranami przy Rynku ciągle co sobotę występuje kabaret. Ale lata płyną, odchodzą kolejni współtwórcy mitu Piwnicy... Co z niego dzisiaj zostało?

Coraz więcej pustki

Jerzy Vetulani z Piotrem Skrzyneckim zetknął się jeszcze przed założeniem kabaretu. W 1954 roku znaleźli się w jednym pododdziale w uniwersyteckim studium wojskowym. Skrzynecki był dowódcą, wylęknionym, ale sprawnym. Tak to odbierał szeregowy podchorąży Vetulani - później słynny neurobiolog o wielkim poczuciu humoru. Do piwnicy w Pałacu Potockich trafił, gdy jeszcze trwało tam odgruzowywanie pomieszczeń oddanych młodym artystom. Jednak już „Czusia Pugetowa prowadziła bar, piło się grzane wino...”, jak wspominał później profesor.

Szybko stał się jedną z jego ważniejszych postaci błyskawicznie zyskującego sławę kabaretu, zastępował na estradzie Piotra Skrzyneckiego, gdy ten wyjechał do Paryża na stypendium załatwione przez żonę Ernesta Hemingwaya. Prof. Jerzy Vetulani, ze swym nieogarnionym poczuciem humoru, pozostał legendarną postacią Piwnicy. Zmarł rok temu, 6 kwietnia.

Zbigniew Wodecki „wygryzł” z zespołu akompaniującego Ewy Demarczyk skrzypka Zbigniewa Paletę i towarzyszył jej nie tylko w Piwnicy, ale i w wielu europejskich koncertach, z Paryżem na czele. Zawsze pamiętał, że to doświadczenie otworzyło dla niego świat. Akompaniował też Leszkowi Długoszowi, który pisał dla niego teksty piosenek. Na przykład „Opowiadaj mi tak”, od której Zbigniew Wodecki zaczynał swą własną drogę. Ale pozostał piwniczaninem. Zmarł 22 maja 2017 roku.

Anna Szałapak przyszła do Piwnicy w styczniu 1989 roku, razem z grupą dziewcząt, które wcześniej występowały w Słowiankach, zespole folklorystycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Kabaret był wtedy w głębokim kryzysie. Brakowało mu świeżej, artystycznej krwi, pomysłów, osobowości.

Anna, razem ze swą gitarą, tego wieczoru już właściwie wychodziła niezauważona z Piwnicy, ale w ostatniej chwili zatrzymał ją Zygmunt Konieczny. Chciał, by coś zaśpiewała. Wybrała Okudżawę, jeszcze coś. Konieczny bąknął coś ezopowo. Inaczej Piotr Skrzynecki. „W następną sobotę mamy rewię i pani na niej wystąpi” - takie pierwsze ważne i skierowane do niej słowa Piotra Skrzyneckiego zapamiętała. Potem śpiewała coraz więcej, w tym utwory Koniecznego do tekstów Agnieszki Osieckiej. Została Białym Aniołem Piwnicy, trochę w odróżnieniu od Czarnego Anioła - Ewy Demarczyk, dla której tak wiele w poprzedniej dekadzie skomponował Zygmunt Konieczny. Anna Szałapak odeszła z Piwnicy po śmierci Piotra Skrzyneckiego. Zmarła 14 października ubiegłego roku.

Marek Pacuła, dziennikarz przez wiele lat związany był z Piwnicą. Gdy zmarł Piotr Skrzynecki, Pacuła został dyrektorem artystycznym kabaretu i jego konferansjerem. To rozwiązanie personalne funkcjonowało do 2010 roku, kiedy w Piwnicy doszło do ostrego konfliktu (z interwencją policji włącznie) między dwoma frakcjami. Marek Pacuła odszedł wtedy z kabaretu. Zmarł po prawie pięciu latach śpiączki, 22 października 2017 roku.

Kabaret jest trochę jak hejnalista na wieży mariackiej. Pojawia się zawsze o tej samej porze, z tym samym repertuarem

Mieczysław Święcicki występował w Piwnicy od 1958 roku. Śpiewał ballady, rosyjskie i cygańskie romanse z repertuaru Andrzeja Wertyńskiego. Kobiety (przynajmniej niektóre) za nim szalały. Zyskał opinię „czarusia”, który lubił lekko mitologizować swe dokonania, choć specjalnie tego nie potrzebowały. Jego może największą zasługą dla Piwnicy było to, że przyprowadził tam młodego kompozytora Zygmunta Koniecznego. Potem Święcicki długo był poza Piwnicą. „Romansował” w kraju i po świecie na własny rachunek. Wrócił do kabaretu ponad 20 lat temu, na jubileusz 40-lecia kabaretu, jeszcze za życia Piotra Skrzyneckiego. W Piwnicy wystąpił ostatnio w sobotę 3 lutego. Kilka dni później zasłabł na krakowskiej ulicy. 7 lutego 2018 roku już nie żył. Miał 81 lat.

Cztraj więcej:

  • Najnowszy „nabytek”? Alosza Awdiejew
  • Najważniejsze, kto do Piwnicy przychodzi

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Marek Bartosik

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.