Pasja według Jakuba Puchala ze Żmiącej, czyli jak młyn stał się królestwem sztuki
W ponad 100-letnim, drewnianym młynie w Żmiącej siedzi Jezus Frasobliwy wśród innych świątków, Żydów, chłopów i góralek z długimi warkoczami w kokardach. Zadumany, z podpartą głową, słucha szumu spadającej wody i ludzkich opowieści, które przynoszą odwiedzający to urokliwe miejsce.
Na ścianie drewnianego młyna, w którym rozgościł się ze swoimi dziełami Jakub Puchal, wieśniacy mielą zboże w żarnach na mąkę. Nad głowami rzeźbiony napis informuje: ,,Galeria w Młynie”. Przy wejściu pod drzewem postać dziada w kapeluszu wskazuje kierunek zwiedzania.
Rzeźbiarz chętnie oprowadza po swoim drewnianym królestwie. Tuż obok drzwi, w drewnianej łodzi Pan Jezus przytula biedaka. W powietrzu gęsty zapach drewna, w tle szum wody. Za drzwiami w oczy rzucają się dwaj Żydzi. Jeden z rybą i otwartą kieszenią w płaszczu zerka na wchodzących, licząc na ich hojność, drugi z kotem i szelmowskim uśmiechem.
Zewsząd spoglądają świątki: Święta Rodzina, św. Florian, Jan Paweł II, Karolina Kózka... Rzeźby w każdym kącie. Obok Jezusa Frasobliwego, chłop pali sobie fajkę, a góral z góralką o długich warkoczach zastygli w miłosnym uścisku.
Wystrugać niewidzialne
- Od dziecka mi się to struganie w drewnie podobało - uśmiecha się pan Jakub.
Z wykształcenia stolarz, przez 30 lat kierowca pogotowia ratunkowego w Limanowej, z zamiłowania rzeźbiarz.
- Dziadek miał smykałkę do rzeźbienia, ale rzeźbiarską pasję przekazał mi żmiącki artysta, Tadeusz Augustyn - dodaje.
Do tego sąsiada młody Jakub biegł po szkole, podpatrywał, pytał: dlaczego tak głęboko się rzeźbi, po co te cięcia? Jak wyrysować w drewnie to, co niewidzialne, to, co w duszy gra?
Czytaj dalej o Jakubie Purchale i jego rzeźbiarskiej pasji.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.