Pani Barbara została ukarana. Przygarnęła psa... bez biletu autobusowego
Toruńska emerytka boleśnie zderzyła się z biurokratyczną machiną. Bo w przepisach nie zostawiamy marginesu na dobro.
Widzi pan, to jest cygański pies, już z panem poszła - śmieje się pani Barbara. - Już się do pana łasi, chociaż jest głucha jak pień i ledwie widzi.
Z przedostatniego piętra w wieżowcu widać całe miasto. Mrugają światła, samochody gnają z miejsca na miejsce. Świat pędzi wokół, a tu spokój i cisza. Naszą rozmowę przerywa jedynie pukanie w stół. To Gaja macha ogonem na swoim legowisku. Niedługo minie rok, od kiedy znalazła dom. Zna go głownie z zapachów, bo słabo już nawet rozróżnia kształty.
Operacja psa osztowała 1200 złotych. Barbara ma ledwie 927 złotych emerytury, ale nie należy do tych, co narzekają. Wzięła pożyczkę i spłaca co miesiąc zdrowie Gai. Było lepiej aż na przystanku do autobusu wsiadł kontroler.
Ostatecznie sprawa trafiła do wiceprezydenta Torunia Zbigniewa Fiderewicza. Co na to radny Maciej Cichowicz? O tym w dalszej cześci artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.