Teoretycznie jest wszystko, jak trzeba: władza przechwala się, że rozmawia z „narodem”, a „naród” wie, że może się przebrać w ludowy strój i co najwyżej pomachać władzy chorągiewką. Dlaczego normalna forma rozmowy jest tak trudna? Może już w ogóle nikt nie wie, co to jest rozmowa?
Jestem przyzwyczajony, jeszcze od uniwersyteckich czasów, że jak wysnuwam pewną tezę i ktoś mi przerywa, to natychmiast milknę, bo to znaczy, że właśnie w tym momencie mojego wywodu mój rozmówca coś chciał sprecyzować albo o coś chciał się dopytać. W tym momencie. I ja na to czekam, bo wiem, że to nastąpi, ponieważ to jest właśnie wymiana myśli. Więc jestem czujny w rozmowie, by tego drugiego dopuścić do głosu. Wchodzę w jego tok wywodu, coś wyjaśniam i potem kontynuuję swój wywód.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.