Okiem Jerzego Stuhra: prawdziwa władza jest bezinteresowna?
Jest taka fabuła: oto przed nami miasteczko, wszyscy się tu znają, ale i szczerze nienawidzą. Tak dalece, że całą swoją kreatywność zużywają na to, by uprzykrzać sobie życie. Władza im w tym bezinteresownie pomaga, biorąc na celownik a to pojedynczych ludzi, a to całą grupę społeczną, a to młodzież. Wszystko po to, aby się nie znudzić. Czy pamięta Pan taką fabułę? Dla ułatwienia powiem, że nie jest to Gogol…
Oczywiście, że nie Gogol, raczej, a nawet na pewno, niezapomniany „Mały Bies” Fiodora Sołoguba. Rozumiem, że chciała Pani podkreślić wieczną aktualność tej trochę już zapomnianej, XIX-wiecznej powieści rosyjskiej, która powstała nawet jeszcze przed „Biesami” Dostojewskiego.
Ten Fiodor Sołogub całkowicie niesłusznie został zapomniany. Bo może się kojarzyć w różnych czasach. Np. gdy się patrzy na te, odbywające się na naszych oczach, zabiegi: wybicie dzików, zniszczenie stadniny koni, wycięcie Puszczy Białowieskiej, to ma się takie poczucie, jakby się rzeczywiście czytało „Małego Biesa” Sołoguba. Niszczenie dla niszczenia.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.