Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Wilcze stada nieszczęść. Felieton Pawła Kowala

Od Krakowa do Brukseli. Wilcze stada nieszczęść. Felieton Pawła Kowala
Paweł Kowal

Dlaczego Ukraińcom udało się uzyskać wsparcie w wojnie w 2022 roku, a nie udało im się to samo w roku 2014, kiedy Rosjanie zajęli Krym i dużą część Donbasu? Powodów jest oczywiście sporo. Jednak podstawowy jeden jest następujący: Ukraińcy w 2022 roku byli gotowi do obrony i podjęli obronę sami. Ten sygnał wewnętrznej mobilizacji był decydujący w zaangażowaniu się Wielkiej Brytanii, USA i Polski, a potem wielu innych państw po stronie Ukrainy.

Oczywiście, sytuacja Ukrainy jest inna niż Polski - my jesteśmy w UE i NATO, więc mamy znacznie większe gwarancje wsparcia ze strony sojuszników. Tym niemniej z wydarzeń ostatniego roku na Ukrainie płynie dla Polski ważna lekcja - współczesne państwo w niespokojnym środku Europy musi być przygotowane na warianty, które jeszcze kilka lat nie śniły się najbardziej przewidującym ekspertom. Skończył się nasz gwiezdny czas po rozpadzie Sowietów, kiedy wydawało się, że wystarczy przystąpić do zachodnich struktur i jest to już praktycznie wystarczające, by czuć się bezpiecznym.

Częścią codziennej polityki w naszym kraju, a przede wszystkim kampanii wyborczych, będą niedługo takie kwestie, jak gotowość do obrony terytorium zanim przyjdzie sojusznicza pomoc, wielkie wydatki na wojsko i sprzęt oraz gotowość do przyjmowania nie tysięcy, ale setek tysięcy, a nawet milionów uchodźców.

Wielu z nas przywykło do wojny, a może raczej zmęczyło się wojną. Człowiek nie jest przystosowany do ciągłego przyjmowania informacji o kolejnych nieszczęściach. Więc nawet jeśli robimy podsumowania ostatniego roku z wojną za miedzą, to chcemy myśleć, że to już wszystko zło, które się mogło wydarzyć. Jak pisał trochę zapomniany poeta Artur Międzyrzecki - nie parami chadzają nieszczęścia, ale wilczymi stadami. Możliwy nowy atak Putina na Ukrainę od północy może spowodować, że nasza mobilizacja i gotowość na złe scenariusze będzie potrzebna szybciej niż myślimy. Może zatem dojść do scenariusza wielkiego ataku na Kijów, długotrwałego oblężenia miasta, katastrofy humanitarnej na podobną skalę, co wielka fala migracji po 24 lutego ubiegłego roku. Paradoks polega na tym, że w pewnym sensie to szaleństwo Rosjan i Putina zdecyduje, czy Polska i Europa będą testować nowe kryzysowe scenariusze już w najbliższych tygodniach i miesiącach.

Naprawdę trudno w to uwierzyć, a tym bardziej trudno to zobaczyć z bliska wśród codziennych zwykłych spraw, którymi zajmuje się każdy człowiek, ale my naprawdę żyjemy w nowym, niespokojnym świecie. Tak naprawdę to bezpiecznie już było.

Paweł Kowal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.