Od Krakowa do Brukseli. Podróż do Wiednia

Czytaj dalej
Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Podróż do Wiednia

Paweł Kowal

Jak się urodził w Królewcu, tak umarł tym samym mieście. Podobno hołdował zasadzie, że do dobrego rozumienia świata ciągłe podróżowanie nie jest konieczne. Immanuel Kant bez ruszania się z chałupy (wraca to słowo coraz częściej już nie na określenie prostego domu wiejskiego) zwojował świat jako filozof. Niby można nie poróżować zatem, ale może jednak warto?

Jednym z najczęściej cytowanych wydarzeń z tegorocznego Forum Ekonomicznego w Karpaczu była debata w Gołębiewskim z Jarosławem Kaczyńskim. A najczęściej powtarzanym cytatem był ten o wyprawie do Wiednia, a właściwie niechęci do podróżowania. Otóż lider PiS 33 lata temu pojechał do Wiednia. Była to dla niego pierwsza podróż na Zachód. Mówił tak: "nikt, albo prawie nikt, pośród nas nie kwestionował tej obcości kulturowej" – po przyjeździe do stolicy Austrii. Rzekłbym, grubo. Przyjeżdża młody opozycyjny polityk z umęczonej totalitarnym komunizmem Polski opanowanej przez Jaruzelczyków do Wiednia i odczuwa kulturową obcość. Zamurowało mnie, aż żałuję, że nie poszedłem na tę dyskusję, żeby się dopytać, co takiego „obcego” było wtedy w Wiedniu?

My w Krakowie nie odczuwamy aż takiej niechęci do Wiednia. Ba, niektórzy są zakochani w stolicy dawnego imperium. Donoszę: po knajpach i domach mieszczańskich wiszą portrety groźnie spoglądającego na nas cysorza Franciszka Józefa I. Nie wszystko w Wiedniu się nam podoba – to prawda, w paru sprawach jesteśmy lepsi (bryndzy nie mają lepszej niż nasza z Kleparza i obwarzanków), ale żeby aż obcość kulturowa? Cesarz by nas po nocach straszył. Przecież król Jan III Sobieski właśnie ochronił był Wiedeń od zaprowadzenia w nim obcych kulturowych porządków przez sułtana.

Wiedeńskie wspomnienia prezesa PiS to tylko woal, który ma przykryć problemy PiS z Zachodem, to, że się nie udało zdobyć środków z KPO, że Polska jest skłócona z większością sojuszników, ze telewizja rządowa jest często jak za Urbana a Wiadomości trudno odróżnić od Dziennika Telewizyjnego, że autorytetami obozu władzy są dawni sekretarze komunistycznej partii i dziennikarze tamtych mediów. A najgorsze w tym wszystkim, że Jarosław Kaczyński to wszystko dobrze wie, rozumie, ze coś nie wyszło, i to bardzo nie wyszło i naród to widzi. I to pewnie z tego powodu nie podoba się Strauss, wienerschnitzel i nie wiem co tam jeszcze jest obcego nad Dunajem?

Paweł Kowal

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.