Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Mojżesz. Felieton Pawła Kowala

Od Krakowa do Brukseli. Mojżesz. Felieton Pawła Kowala
Paweł Kowal

Biden przyjechał, popatrzył i otworzył nowy rozdział w historii wolnego świata. Tak było rok temu. Dzisiaj wielu przedstawicieli waszyngtońskiego establishmentu przyznaje, że spotkanie z wizytą w Polsce kilka tygodni po 24 lutego 2022 roku pomogło prezydentowi podejmować kolejne decyzje.

Biden zobaczył z Polski, z bliska sytuację wojny tuż za miedzą, usłyszał od świadków o zbrodniach rosyjskich na Ukrainie. W Rzeszowie spotkał żołnierzy amerykańskich i zjadł z nimi pizzę. Biden zobaczył też społeczeństwo polskie w stanie faktycznego powstania humanitarnego. Powstania, które powodowało, że nikt nie był bezczynny, a niespełna czterdziestomilionowe społeczeństwo w kilka tygodni przyjęło na swoim terytorium około 7 milionów uchodźców. Skala zaangażowania Polaków pozwala powiedzieć o powstaniu humanitarnym przeciw polityce Rosji i za - prawami człowieka, godnością i honorem. Nawiasem mówiąc, wedle statystyk Polacy mają jedne z najgorszych warunków mieszkaniowych w UE. Ale to właśnie Polacy otworzyli przed przybyszami nie tyle swoją dodatkową łazienkę, kuchnię i lodówkę, ale tę jedyną, którą mają. Biden zobaczył, że jest się na czym oprzeć i można pomagać.

Jednym z paradoksów polityki jest dzisiaj to, że w Stanach Biden nie jest wcale najbardziej popularnym politykiem - w ostatnich badaniach 40% go popiera, ale 53% jest przeciw. Jest to najniższe poparcie od początku prezydentury. Oczywiście, Amerykanie odmawiają mu poparcia z wielu względów - najwcześniej nie z powodu zaangażowania w Europie Środkowej i wsparcia dla Ukrainy. Wielu Republikanów nie znosi Bidena, ale też wielu Demokratów go nie wspiera. Ludzie mówią, że nie zrobił w Ameryce niczego na miarę Obama care - wielkiej reformy ubezpieczeń społecznych w Stanach. Nie pomagają Bidenowi nawet gesty wobec nauczycieli czy obietnice walki z rakiem. Żadna to tajemnica, że wytykany mu jest wiek, choć nie jest przecież aż taki sędziwy jak na dzisiejsze czasy.

Dla nas Biden jest jak Mojżesz w biblijnej bitwie z Amalekitami - trzeba mu podtrzymywać ręce, by przełamał widoczną fizyczną słabość i dał radę przewodzić - ale w rezultacie Biden wchodzi do historii naszego regionu na podobnych prawach jak jego wielcy poprzednicy, Wilson czy Reagan. Dla Amerykanów jakby schodził ze sceny, chociaż ostatniego słowa nie powiedział. W Polsce powitamy go znowu z nie mniejszą sympatią i szacunkiem niż rok temu, pamiętając, że w polityce jest jak w znanym wierszu Osieckiej dla Giedroycia:
Hańbą polityka jest zdobyć miłość tłumu.
Nie zaznał Pan tego.
Przywilejem i hańbą polityka jest pieniądz.
Nie zaznał Pan tego.
Przywilejem i hańbą polityka jest nędza.
Nie zaznał Pan tego.
Przywilejem i hańbą polityka jest odpoczynek.
Nie zaznał Pan tego.
Przywilejem takich jak Pan – jest miejsce w historii i wieczny szacunek.
I zazna Pan tego.

Paweł Kowal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.