Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Lajki się nie liczą

Od Krakowa do Brukseli. Lajki się nie liczą
Paweł Kowal

4 czerwca 1989 roku w wielu polskich domach świętowano odzyskanie niepodległości. Ludzie się już cieszyli, gdy w lokalach wyborczych jeszcze liczyli głosy. Paradoks polskiego 4 czerwca polega zresztą na #tym, że ówczesne wybory tak naprawdę nie były w pełni wolne. Senat Polacy wybierali cały, ale Sejm - który decyduje o wyborze rządu - mogliśmy wybrać tylko w 35% procentach. Reszta miejsc była za-warowana dla sił upadającego reżimu. Stawką w pewnym sensie było coś więcej niż tylko układ sił w Sejmie. Stawką było „policzenie się” Polaków i pokazanie, że jeśli w kraju faktycznie dochodzi do równych wyborów, to komuniści tracą władzę.

Na 4 czerwca 2023 roku Donald Tusk wezwał do wielkiej demonstracji w Warszawie. Także tym razem chodzi o to, by okazać sprzeciw wobec władzy, która zaczęła zgarniać państwo tylko dla siebie i wprowadzać w Polsce autorytaryzm. Jest jakaś nadzwyczajna klamra między wyborami z 1989 roku a tymi, które czekają nas na jesieni w tym roku. To nie będzie tylko walka o większość w Sejmie, ale też walka o pokazanie, że jesteśmy razem, gdy ktoś chce nam zaiwanić państwo. I ta #rozgrywka zacznie się już 4 czerwca.

Część polityków opozycji sceptycznie przyjęła pomysł demonstracji 4 czerwca. Pierwszy poziom absurdu w ich wykonaniu to oczekiwanie specjalnych „zaproszeń” na uliczną demonstrację rocznicową. Ale nic to przy wzywaniu do nieuczestniczenia w imprezie, której dany polityk nawet nie traktuje jako swoją.

Patrzę na to, co dzieje się z telewizją rządową, która powinna być publiczna - widzę jak organizuje ona ataki na liderów opozycji. Wciąż nie może zmieścić się w głowie, że media rządowe doprowadziły do zaszczucia młodego Mikołaja Filiksa. Ambasador średniego europejskiego kraju mówi mi o swoim zażenowaniu po obejrzeniu „Dziennika” (to bardziej pasuje niż „Wiadomości”). Zresztą nie trzeba oglądać, bo codziennie relacjonuje to Stanisław Żerko. Pracownicy telewizji wykłócają się między sobą, który bardziej służy władzy. Słyszę o planowanych komisjach i dochodzeniach przeciw opozycjonistom i myślę tak: idzie autorytaryzm, dorobek kilku pokoleń Polek i Polaków jest rozdrapywany przez partie władzy. Ostatni czas zakrzyknąć: nie.

Rewolucja Godności na #Ukrainie zaczęła się od słynnego hasła „lajki się nie liczą”. Mustafa Najem, przywódca młodych na kijowskim placu jesienią 2013 roku, tak definiował sytuację; nie wystarczy siedzieć w domu i lajkować posty. Trzeba przyjść i być razem w stolicy. Nie każdy sam przy swoim kompie i na #smartfonie, nie, że każdy u siebie w mieście. Od tego trzeba zacząć - wspólnego powiedzenia im: nie. Nie ma miejsca na dąsy. Lajki się nie liczą.

Paweł Kowal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.