Paweł Kowal

Od Krakowa do Brukseli. Gra w Leopardy. Felieton Pawła Kowala

Od Krakowa do Brukseli. Gra w Leopardy. Felieton Pawła Kowala
Paweł Kowal

Nigdy dosyć polityki. Ona się toczy i nikt jej nie potrafi zatrzymać. Przez tydzień spotkań w USA nie spotkałem nikogo, kto by się zgadzał z niemiecką polityką kropelkowej pomocy Ukrainie. Złość na kanclerza federalnego Scholza była powszechna, kpiny wszechobecne. Więcej, przez tydzień rozmów z profesorami, ekspertami i politykami amerykańskimi nie znalazłem nikogo, kto by zadeklarował, że choćby rozumie politykę Niemiec, motywacje rządu w Berlinie.

Już prasa odtrąbiła upadek niemieckiej polityki, a tu się jednak okazało, ze Scholz wydusił od Amerykanów, by nie zostawiali go na spalonym i dołożyli do puli lepopardów także swoje abramsy. Tu chodziło o symboliczną rozgrywkę, która z naszej perspektywy jest super denerwująca. Flegmatyczny Scholz chciał pokazać, że Niemcy chociaż dzisiaj znacznie słabsze niż przed dekadą, to jednak pozostają głównym punktem kontaktowym i sojusznikiem amerykańskim w Europie i Amerykanie chociaż płacą za wojnę z Rosją gros środków i biorą za jej powodzenie odpowiedzialność polityczną, musieli ustąpić tupiącym nerwowo Niemcom i powiedzmy dla świętego spokoju przyjąć ich warunek.

Polityka to nie tylko czas i miejsce. Polityka to dynamika: dzisiejszy gapa jutro może okazać się cwanym gapą, a wnioski dla Polski są takie: nie podkręcać się słabością Niemiec. Wymagać od nich, ale nie ogłaszać końca ich potęgi i nie dawać się komplementom. Nic nie było tak znamienne w ostatnim tygodniu jak twitt Guya Verhofstadta, który napisał, że jeśli nie Niemcy - to Polska musi przejąć przywództwo. Dwa zdania polityka, którego pisowcy mają za diabła wcielonego, wywołały u nich ekstazę. Okazało się to wszystko jednak złudnym dla nas sposobem perswadowania kanclerzowi, że kluczem do akcji z czołgami jest czas.

Kluczem do zrozumienia dlaczego broni i amunicji potrzeba na wojnie teraz i już, są dwa słowa klucze - szybciej i więcej. Jest jasne, że teraz przeciąganie wojny służy już tylko Putinowi. Na Zachodzie wszystko jest kruche jak intencje Scholza. W Ameryce idą wybory prezydenckie, w Europie na rządy czyhają partie Putinternu. Prawie w każdym zachodnioeuropejskim państwie jest taka przynajmniej jedna. Putin nie zdobył ukraińskich stolic: Kijowa ani Charkowa, musiał zwiewać z Chersonia. Ale on może prowadzić wojnę na zasadzie czekania na zmianę polityczną na Zachodzie lub upadek ducha bojowego na Ukrainie. Na czekanie już nie stać ani Zachodu, ani Ukrainy. Może największy paradoks tej wojny polega na tym, że choć to Ukraińcy radzą sobie na niej lepiej, to prawie całość działań toczy się na ich terytorium. Każdy kolejny dzień wojny to ryzyko, że odbudowa będzie trudniejsza. Każdy wysłany leopard teraz to ryzyko, że ocaleje wiele ludzkich żyć, a odbudowa wielkiego państwa w środku Europy będzie mniej absorbująca.

Paweł Kowal

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.