Mirela Mazurkiewicz

Ochroniarz za 15 złotych nie będzie narażał życia

Bartosz Maziarz: Ochroniarz z prawdziwego zdarzenia musi być drogi. I tu nie chodzi tylko o jego pensję, ale i wysokie koszty szkolenia. Fot. Fot. archiwum prywatne Bartosz Maziarz: Ochroniarz z prawdziwego zdarzenia musi być drogi. I tu nie chodzi tylko o jego pensję, ale i wysokie koszty szkolenia.
Mirela Mazurkiewicz

Rozmowa z doktorem Bartoszem Maziarzem, 
specjalistą 
ds. bezpieczeństwa z 
Uniwersytetu Opolskiego.

Od ataku na prezydenta Pawła Adamowicza w trakcie finału WOŚP sporo mówi się o słabym zabezpieczeniu podobnych imprez. Jak pan to ocenia: w Gdańsku coś zaniedbano czy problem jest systemowy?

I jedno, i drugie. O tym, że z dużym prawdopodobieństwem doszło do zaniedbań, świadczą chociażby prokuratorskie zarzuty dla szefa ochrony. Ale problem jest systemowy. Tego typu imprezy oczywiście można zabezpieczać lepiej, choć to wiąże się z wyższymi kosztami. Mówiąc wprost: nie da się zapewnić bezpieczeństwa za 15 złotych na godzinę. Nikt za taką stawkę nie będzie narażał życia.

Skoro w ochronie pracują m.in. emeryci, często schorowani, to może czujemy się na tyle bezpiecznie, że cała ta ochrona to taki pic na wodę?

Nie w każdym przypadku do ochrony jest potrzebna osoba ze specjalnymi umiejętnościami. Czasami agencje zatrudniają ochroniarzy, którzy pełnią funkcję dozorców, pilnujących danego terenu czy obiektu. Taki ochroniarz-dozorca w sytuacji zagrożenia wzywa grupę interwencyjną, którą zazwyczaj tworzą już ludzie odpowiednio wyszkoleni. Oni mają umiejętności, doświadczenie i predyspozycje, żeby podjąć się bardziej złożonych działań.

Zatrudnienie ochroniarzy z prawdziwego zdarzenia powoduje, że koszty radykalnie rosną...

Zwłaszcza że na tę sumę składa się nie tylko pensja, ale również niemałe koszty wyszkolenia. Wysłanie świetnie wykwalifikowanych ludzi do pilnowania magazynów jest marnowaniem kapitału ludzkiego i pieniędzy. Ochroniarz-dozorca natomiast zareaguje nie tylko w przypadku pojawienia się włamywacza, ale też na przykład wtedy, gdy na terenie obiektu ktoś straci przytomność i trzeba wezwać pogotowie albo przeprowadzi sprawnie ewakuację i zadzwoni po straż w razie pożaru.

Ataku na prezydenta Gdańska nie dało się uniknąć, ale można było spróbować zminimalizować 
jego skutki - uważa dr Bartosz Maziarz.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Mirela Mazurkiewicz

Na co dzień zajmuję się sprawami społecznymi, starając się rozwiązać problemy na pozór nie do rozwiązania. Nie boję się trudnych pytań i uparcie egzekwuję odpowiedzi na nie. Czasami wyprowadzając przy tym z równowagi moich rozmówców. Największą frajdę sprawia mi obserwowanie, jak słowo pisane może zmienić (i często zmienia!) rzeczywistość wokół nas. Relacjonuję najgłośniejsze procesy sądowe w regionie. Lubię błądzić w gąszczu paragrafów, ale staram się nie tracić przy tym z pola widzenia ludzi. Konsekwentnie upominam się o prawa zwierząt. Dwukrotnie byłam nominowana do prestiżowej nagrody dziennikarskiej Grand Press w kategorii „News” (za informację o seksaferze w opolskiej policji oraz za materiał „Zabrali matkę w nocy na oczach jej dzieci” o policjantach, którzy w nocy zabrali z domu kobietę, ponieważ nie zapłaciła 2,3 tys. zł grzywny, a dwoje jej małych dzieci umieścili w pogotowiu opiekuńczym). Jestem doktorem nauk społecznych z zakresu nauk o polityce.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.