Nowy premier, stare problemy
Plan zdymisjonowania Beaty Szydło na półmetku kadencji musi zaskakiwać. W modelu à la PRL, kiedy to szefowie rządów słuchali pierwszych sekretarzy, pani premier była przecież dla partii władzy strzałem w dziesiątkę. Wykonywała każde polecenie Jarosława Kaczyńskiego, także te narażające ją na Trybunał Stanu w przyszłości. Znosiła upokorzenia w Brukseli. Wprowadziła w życie główne reformy, na czele z 500 plus. To w dużej mierze za jej sprawą notowania rządu i PiS poszybowały pod magiczną linię 50 procent.
Zmiana szefowej rządu u szczytu popularności musi zatem wynikać z przesłanek, których oficjalnie nikt nam nie potwierdzi. Wiele spekuluje się o tym, że pani premier de facto przestała kierować pracami rządu. Że ministrowie lekceważyli ją i nawet w drobnych sprawach orientowali się na szefa PiS. Że nie była już w stanie panować na walkami buldogów w spółkach Skarbu Państwa.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.