Marcin Reznerowicz zmarł 1 sierpnia, dzień po zatrzymaniu przez policję. Żona obawia się, że mundurowi mogli się nad nim znęcać. Policja dementuje te doniesienia mówiąc o "manipulacjach". Z wyników toksykologii wynika, że 40-letni Marcin nie był pod wpływem narkotyków ani dopalaczy. Prokurator prowadzi w tej sprawie "śledztwo własne" bez udziału policji.
Ta informacja zelektryzowała nie tylko mieszkańców Włocławka. 1 sierpnia 40-letni Marcin Reznerowicz miał trafić do Zakładu Karnego w związku z wyrokiem za posiadanie suszu konopi. Dzień wcześniej został zatrzymany przez policję.
- Na nic nie chorował, nic mu nigdy nie dolegało, a tu nagle wziął i umarł – mówi Katarzyna Reznerowicz cytowana przez „Politykę” w artykule Piotra Pytlakowskiego „Wyłaź, bo cię zabiję”. – Pomyślałam, że to policjanci doprowadzili go do śmierci.
Policjanci - jak wynika z relacji kobiety - mieli przyjść pod drzwi mieszkania. Jej mąż był w środku, nie wpuszczał ich. Kiedy w końcu drzwi zostały otwarte, Marcina Reznerowicza skuto - informuje „Polityka”, a kiedy mężczyzna poprosił o wodę, miał usłyszeć: "Już ci, kurwo, picie nie będzie potrzebne”. - Zrozumiałam, że Marcina czeka z tym człowiekiem ciężki los - mówiła żona.
Dzień później dowiedziała się o śmierci męża. Zmarł przed bramą więzienia.
W kostnicy żona zrobiła zdjęcia zwłok. Jak wyglądało ciało? Więcej o sprawie czytaj w dalszej części artykułu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.