Nikt nie idzie do escape roomu, by walczyć o życie

Czytaj dalej
Tomasz Chudzyński

Nikt nie idzie do escape roomu, by walczyć o życie

Tomasz Chudzyński

Zakładają ci czarny worek na głowę, gaszą światło. Adrenalina kipi - trochę się denerwujesz, chcesz wygrać. Nie boisz się, że coś się stanie - mówi doświadczony gracz escape roomów. - Dopiero po Koszalinie zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę daję się zamykać w pułapce.

Na początku był zwykły tekst na ekranie monitora. Tajemnica, zagadka. Jej rozwiązanie pozwalało otworzyć wirtualny zamek. To były pierwsze tzw. escape games, gry ucieczkowe, przodkowie dzisiejszych escape roomów.

- Gra w takim pokoju zagadek to i adrenalina, i przede wszystkim świetna zabawa - mówi Łukasz Panek, fan gier w escape roomach.

Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów

  • dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
  • codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
  • artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
  • co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.
Kup dostęp
Masz już konto? Zaloguj się
Tomasz Chudzyński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.