Nikt im nie mówił, że zwierzę, ciągnięte za uszy, cierpi
- Zawsze tak robiliśmy i nikt nigdy nie powiedział, że krzywdzimy te zwierzęta - przyznał w poniedziałek jeden z oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami przywożonymi do ubojni. Według prokuratury, oko na to, co dzieje się na rampie, miała przymykać para weterynarzy.
Proces ruszył w poniedziałek przed Sądem Rejonowym w Szczecinie. To efekt śledztwa prokuratury zainicjowanego przez prywatne śledztwo aktywistów z organizacji obrony zwierząt Basta oraz Viva!.
Przez rok z ukrytej kamery nagrywali, co dzieje się w rzeźni należącej do spółki Animex. Efekt: dwanaście osób oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami, w tymi kilka o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Wśród nich jest dwójka weterynarzy, którzy mieli kontrolować i reagować na to, co dzieje ze zwierzętami od momentu przywiezienia do rzeźni.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.