Proces sprawców napadu pod Miedźną długo rozpalał opinię publiczną Górnego Śląska w latach 30 XX wielu. Bandyci zabili policjanta, listonosza i gajowego. Wyrok wydano jednak przedwcześnie, na pewno kierując się uprzedzeniami. Apelacja skazanego na dożywocie zakończyła się szokującym wydarzeniem; opuścił sąd wolny, całkowicie oczyszczony z zarzutów.
Proces sprawców napadu pod Miedźną długo rozpalał opinię publiczną Górnego Śląska w latach 30 XX wielu. Bandyci zabili policjanta, listonosza i gajowego. Wyrok wydano jednak przedwcześnie, na pewno kierując się uprzedzeniami. Apelacja skazanego na dożywocie zakończyła się szokującym wydarzeniem; opuścił sąd wolny, całkowicie oczyszczony z zarzutów.
Jesienią 1934 roku listonosz Karol Głowala i posterunkowy policji Paweł Pastelski wiozą z Pszczyny do agencji pocztowej w Miedźnej około 8 tys. zł. Pieniądze przeznaczone są na wypłatę rent inwalidzkich. Na skraju lasu, tuż za Ćwiklicami, padają w ich stronę śmiertelne strzały. Napad jest bardzo zuchwały, na tej drodze można spotkać wielu ludzi. Tym razem jednak nikt nie idzie, a wszystko dzieje się tak błyskawicznie, że funkcjonariusze, którzy jechali rowerami, nie zdążyli nawet wyciągnąć własnej broni. Sprawcy rabują im worek z gotówką i pistolety.
Policja twierdzi, że podczas ucieczki bandyci zabijają też człowieka, który mógł ich z daleka dostrzec, gajowego Józefa Masnego. Ginie na miejscu.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.