Na Wyspach Szczęśliwych czas płynie inaczej. Leniwie
Wyspy Kanaryjskie to część Hiszpanii, w której z roku na rok osiedla się coraz więcej cudzoziemców, wśród których są Polacy
Tu nikt nie przejmuje się na-pięciami związanymi z przesileniem politycznym i dążeniami Katalonii do niepodległości. Tu życie toczy się w innym rytmie, wolniej, bez pośpiechu. Ludzie częściej niż o polityce myślą tu o tym, czy zjeść pół ośmiornicy, czy całą.
- Może kalmary? - kusi Ivanka, Czeszka, która przyjechała tu spod Brna 10 lat temu i już została. Wracać do ojczyzny nie zamierza. Ma nieduży lokal, płaci podatki, dobrze żyje.
- Zawsze znajdę czas, by się wykąpać w oceanie. Praca nie ucieknie - dodaje. Doradza turystom, by zwolnić tempo życia.
Nie bez powodu Kanary są też znane jako Wyspy Szczęśliwe. To raj także kulinarny. Tapas, drobne dania, przekąski z oryginalnymi sosikami, zastępują dwudaniowy obiad. Wystarczy spróbować i na nic więcej w żołądku już nie ma miejsca. Są też pyszne tzw. papas arrugadas, czyli pomarszczone ziemniaczki z sosem pikantnym mojo picon, lub różne gatunki sera, w tym jeden przyrządzany z serwatki z polnym ostem.
Z dalszej części tekstu dowiecie się więcej na temat Wysp Kanaryjskich. Dlaczego warto je odwiedzić, jak najlepiej tam dotrzeć?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.