Na Podkarpaciu wzrosną pensje. I kto za to zapłaci?

Andrzej Plęs

Na Śląsku i w Wielkopolsce pensje galopująco rosną, w „Polsce B” ledwie raczkują wzwyż. Ekonomiści wieszczą, że i na Podkarpacie presja płacowa wkrótce dotrze. Czego część tutejszych przedsiębiorców może nie wytrzymać.

Śląsk i Wielkopolska to przemysł, a przy obecnym rozmachu gospodarki przemysł gwałtownie potrzebuje ludzi. Ludzi na rynku pracy już prawie nie ma, bo 7 proc. bezrobocia to tzw. bezrobocie higieniczne, margines, który rynkowi pracy pozwala się nie załamać. Chyba nie pracują już tylko ci, którzy pracować nie chcą, albo nie pozwala im na to stan zdrowia, a rozpędzona gospodarka wciąż potrzebuje ludzi.

Polityka się zachwyca: zlikwidowaliśmy bezrobocie! Płace rosną! Sukces Polski! Stowarzyszenia pracodawców alarmują: gospodarka pędzi, więc jest dobrze, płace rosną, też dobrze, tylko to może być w przyszłości bardzo kosztowny sukces, bo w ekonomii nic nie ma za darmo. Sukces też kosztuje. Obecny może mieć odroczony termin płatności.

Ubogi (jeszcze?) krewny

Średnia płaca mieszkańca Śląska wzrosła o prawie 9 proc. w ciągu roku. Jak informuje Urząd Statystyczny w Rzeszowie, średnia płaca na Podkarpaciu wzrosła w tym samym czasie o 5,7 proc. Tu najszybciej rosły płace pracowników administracyjnych, związanych z handlem, usługami motoryzacyjnymi i komunalnymi. Jeśli średnia płaca w Polsce w sektorze przedsiębiorstw w sierpniu wyniosła 4492,63 zł brutto (jak wyliczył Główny Urząd Statystyczny), to na Podkarpaciu zarabia się średnio 3745 zł brutto - jak podaje Urząd Statystyczny w Rzeszowie. Jesteśmy o kilka setek za średnia krajową i około tysiąca złotych miesięcznie brutto za „średnią śląską”. Choć - zapowiadają ekonomiści - te dysproporcje będą coraz mniejsze, bo i na Podkarpacie zacznie docierać presja płacowa. I nie wszyscy mają powody do radości.