Miliony z unijnych dotacji na fotowoltaikę w podkarpackich parafiach i... kłopot z rozliczeniem

Czytaj dalej
Fot. Bartosz Frydrych
Andrzej Plęs

Miliony z unijnych dotacji na fotowoltaikę w podkarpackich parafiach i... kłopot z rozliczeniem

Andrzej Plęs

Dziesięciu podkarpackich proboszczów założyło spółkę, która dziś obraca dziesiątkami milionów zł unijnych dotacji na fotowoltaikę. Spółce szefuje były senator Kazimierz Jaworski.

„Ojcami założycielami” tego pomysłu było czterech biskupów na tzw. ścianie wschodniej Polski: arcybiskup metropolita białostocki, biskupi drohiczyński, ełcki i łomżyński porozumieli się, że ich diecezje podejmą wspólny trud budowania kilkuset parafialnych elektrowni słonecznych. Wkrótce do podległych im parafii zaczęły trafiać instrukcje, w jaki sposób rozwiązać te skomplikowane zagadnienia prawne. Z adnotacją, że w rozwiązaniu może pomóc SPES sp. z o.o. - Sieć Parków Energii Słonecznej. Spółkę założył i zarejestrował w 2013 r. Kazimierz Jaworski, wówczas jeszcze senator RP. W 2015, po zakończeniu kariery parlamentarnej, został jej prezesem, wcześniej spółce SPRS szefował jego syn Daniel.

Zainteresowanie pomysłem w parafiach podlaskich i lubelskich było niewielkie, za to na Podkarpaciu obrodziły chętnymi. SPES i tu radziła, jak sformułować wniosek o unijne dotacje na farmę fotowoltaiczną, instruowała, jakie trzeba spełniać wymagania, a przede wszystkim - że trzeba mieć osobowość prawną, by przystąpić do konkursu na dotacje. Toteż podkarpackie parafie niemal hurtem rejestrowały spółki, a prezesem każdej z nich zostawał miejscowy proboszcz.

W połowie 2017 r. Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego został zalany lawiną wniosków na unijne dotacje do inwestycji farm fotowoltaicznych, przy czym na 475 wniosków, aż 273 złożyły parafialne spółki.

Regulamin konkursu mówił wyraźnie, że pomoc unijna ma trafić do samorządów i spółek prywatnych o parafialnych w zasadach konkursowych nie było mowy. Tymczasem komisja uznała, że pomoc unijna na fotowoltaikę ma trafić do 60 podkarpackich spółek parafialnych, a to 40 proc. wszystkich beneficjentów tego rozdania.

- Jest to zdecydowanie niestandardowa sytuacja. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie spotkaliśmy się z taką liczbą wniosków przygotowanych przez podmioty powiązane ze sobą

– przyznawał w programie „Superwizjer” Grzegorz Topolewicz, przewodniczący komisji oceny projektów Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie.

Oszczędność czy biznes

Nie precyzował, że powiązanych przez SPES, który z każdą parafia zawierał umowę: parafia ma w swojej spółce 95 proc. udziałów, pozostałe 5 należy do SPES. Koszt parafii, to 6 tys. zł kapitału i opłacenie kosztów sporządzenia mapek geodezyjnych. Pozyskaniem kredytu na wkład własny inwestycji miała zajmować się SPES.

- Inżynieria finansowa, wielokrotnie przedstawiana przez nas i opisywana przez media, polega na uzupełnieniu dotacji z RPO otrzymanej przez daną SPV, środkami własnymi, a to: przez środki posiadane już przez wnioskodawcę lub pożyczkę lub kredyty z banków – tłumaczy Kazimierz Jaworski, skąd pozyskano kapitał na wkład własny spółki.

I czym jeszcze SPES miała się zajmować?

- SPES to jest podmiot utworzony, jako firma konsultingowa, a nie jako „Spółka Matka”, czyli nie działa tutaj w formie konsorcjum. Zainicjowaliśmy powstanie ponad 300 spółek celowych, których głównym celem jest propagowanie OZE, przygotowywanie dokumentów oraz terenów pod inwestowanie w OZE, poszukiwanie środków na inwestycje

– wyjaśnia.

Początkowo Kazimierz Jaworski tłumaczył pomysł w ten sposób, że własny prąd odciążyłby parafię w kosztach utrzymania kościoła, domu parafialnego, plebanii. W końcu przyznał jednak, że może mieć charakter komercyjny.

- Taka parafialna farma fotowoltaiczna wytwarzałaby energię elektryczną na oświetlenie czy ogrzewanie kościoła, a nadwyżka byłaby sprzedawana do sieci energetycznej, co pozwoliłoby podreperować finanse parafii – tłumaczył Nowinom jeszcze w 2016 r. Przy czym jego pomysły sięgały dalej: skoro grunty parafialne mają stać odłogiem, to prócz farm fotowoltaicznych można na tych odłogach wypasać owce i pozyskiwać z nich mięso i wełnę.

Decyzją komisji konkursowej 40 milionów (z puli 130 mln) trafiło do podkarpackich spółek parafialnych. Pierwsza parafialna farma już powstała: w Iskrzyni przed dwoma laty proboszcz poświęcił panele fotowoltaiczne o mocy 200 kW na 12 arach parafialnej działki. Koszt inwestycji, to ok. 1 mln zł, z czego 700 tys. to unijna dotacja. Po dwóch latach od poświęcenia iskrzyńska spółka parafialna produkuje prąd, a cały „urobek” sprzedaje do sieci energetycznej. Proboszcz przyznaje to niechętnie dziennikarzom „Superwizjera”.

- Ja po prostu, tak jak inni proboszczowie, pozwoliłem, żeby oni weszli na ten teren i to wykonali na tym terenie – tłumaczy.

I dodaje, że zyski ze sprzedaży energii przekazywane są spółce, a parafia, „jako taka” nie ma z tego jeszcze nic. Spółce, czyli SPES.

- Przyszłościowo mają mieć – obiecuje prezes Jaworski i przyznaje, że parafialne spółki tymczasem rzeczywiście nic z tej inwestycji nie mają. Nie bez powodu.

- Każda z inwestycji musi być uzupełniona wkładem własnym i najpierw trzeba grzecznie spłacać kredyt – tłumaczy obecny brak zysków netto. - Każdy rozsądny czytelnik ma świadomość że na zyski trzeba troszeczkę poczekać. Warunki tzw. dywidendy są obowiązujące dla każdego podmiotu i każdego udziałowca, więc w SPV także.

Proboszcz w Iskrzyni przyznaje, że nie ma pojęcia, że parafia jest udziałowcem większościowym w parafialnej spółce.

- O wszystkim lepiej z senatorem, bo on będzie wiedział, co mówić i jak mówić, a ja mogę popełnić błąd - tłumaczy.

Zapytaliśmy Kazimierza Jaworskiego, czy proboszczowie mają udział w procesie decyzyjnym, dotyczącym „ich spółek”.

- Księża proboszczowie są prezesami parafialnych spółek celowych, co jest oczywistością ponieważ cała ta inwestycja będzie służyła społeczności parafialnej i uczestniczą w całym procesie inwestycji i finansowania

– zapewnił.

Wątpliwości

Parafia w Iskrzyni jest jedną z nielicznych podkarpackich spółek parafialnych, które dotację dostały i inwestycję w ogóle rozpoczęły. A jeszcze większym stopniem niewiedzy o inwestycji wykazują się inni proboszczowie parafii, które również otrzymały dotację. Wszyscy odsyłają „do Błażowej”, gdzie siedzibę ma SPES.

Sprawą przyznania tak dużych dotacji na fotowoltaikę dla podkarpackich parafii zainteresowali się radni sejmiku wojewódzkiego z Koalicji Obywatelskiej. Dlatego też skierowali do Zarządu Województwa szereg pytań: m. in. dlaczego ustanowiono minimalny próg wartości instalacji na 500 tys. zł, co wyeliminowało z wyścigu o dotacje mniejsze spółki? Dlaczego przyznano dotacje spółkom parafialnym, mimo, że ich nikła wiarygodność finansowa nie gwarantowała realizacji inwestycji? Jak przebiega i czy w ogóle istnieje monitoring realizacji tych inwestycji ze strony władz samorządowych województwa?

- Działalność tych tak zwanych spółek parafialnych prawdopodobnie odbywa się niezgodnie z przepisami prawa gospodarczego, w tym kodeksu spółek handlowych. A to dlatego, że te spółki nie składały przez lata sprawozdań finansowych do KRS

– dodaje radny wojewódzki Krzysztof Feret, autor pisma.

Obiecał, że sprawę „dotacji fotowoltaicznych” odda do wyjaśnienia komisji rewizyjnej sejmiku wojewódzkiego.

A kłopoty się mnożą

Biuro prasowe urzędu marszałkowskiego potwierdza, że „spółki założone przez kościelne osoby prawne” zgarnęły w konkursie prawie 30 proc. puli funduszy unijnych, przeznaczonej na instalacje fotowoltaiczne. Jednak.

- Podczas oceny dokonanej w trakcie konkursu, w wyniku stwierdzonych nieprawidłowości doszło do odrzucenia dużej liczby tych wniosków – zastrzega jednocześnie. - Ich liczba zmniejszyła się z 275 do 56 szt., czyli o 80 proc.

Za przygotowanie dokumentacji konkursowej spółek parafialnych odpowiadał SPES. I na decyzje kontrolerów urzędu marszałkowskiego zareagowała.

- Wyniki oceny spotkały się z bardzo dużym niezadowoleniem PES (Parki Energii Słonecznej), których wnioski zostały ocenione negatywnie – przyznaje w informacji. - PES złożyły 158 protestów, które Zarząd Województwa odrzucił i w związku z tym złożyły one 71 skargi do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, spośród których 69 Sąd odrzucił, a 2 zostały wycofane.

Minęło ponad 3 lata od chwili, kiedy beneficjentom tego unijnego programu solarnego przyznano dotacje, dwa lata od podpisania umów o finansowanie. I przez ten czas pośród 56 projektów podkarpackich spółek parafialnych zakończonych i rozliczonych jest zaledwie 4. Kolejne 3 końcowe wnioski o płatność są obecnie weryfikowane. Pół setki pozostałych ma problemy na razie formalne, a w perspektywie również finansowe i nie wiadomo, czym one się zakończą. Bo terminy wykonania inwestycji były w umowach sprecyzowane, a wiele z nich ma poważne opóźnienia realizacyjne.

- Spośród 52 realizowanych nadal projektów, w większości aktualna data zakończenia projektu, czyli data złożenia wniosku końcowego, to miesiące czerwiec-październik br. – precyzuje urząd marszałkowski. - W szczególności data zakończenia jest zagrożona w stosunku do 33 projektów.

A to może być dopiero początek kłopotów SPES. Płatność unijnych funduszy urząd przekazuje spółkom na podstawie rachunków i faktur za wykonane już inwestycje. I te są dokładnie kontrolowane, bo Unia Europejska nie uznaje polskiej zasady „jakoś to będzie”. Szczególne wątpliwości kontrolerów urzędu wzbudziła faktura przesłana przez Park Energii Słonecznej Parafii Rzymskokatolickiej Przemienienia Pańskiego w Ropczycach-Farze. Zauważyli „uchybienia, a także niejasności związane z poniesionymi wydatkami”.

Konsekwencje były lawinowe dla wszystkich parafialnych spółek, zgromadzonych w SPES, bo urząd marszałkowski:

- Aktualnie, wypłata zaliczek jest nadal wstrzymana – zapewnia biuro prasowe urzędu. – Przedstawiony w dniu 29 marca Program Naprawczy jest obecnie przedmiotem analizy urzędu.

Dzień „sądu ostatecznego” dla całego solarnego interesu SPES nastąpi wtedy, gdy trzeba będzie przedstawić i rozliczyć cały projekt, z uwzględnieniem „osiągnięcia wskaźników”, jak wymusza regulamin konkursowy. Czyli: czy zostało zrobione to, co miało zostać zrobione i tak, jak miało zostać zrobione. I w tym przypadku UE nie toleruje taryfy ulgowej. Choć chmury burzowe kłębią się nad przedsięwzięciem już. Podkarpacki poseł Lewicy Wiesław Buż zapowiedział, że złoży w sprawie parafialnych farm fotowoltaicznych doniesienie do prokuratury. Adresatką ma być Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie.

- Chcemy zwrócić uwagę prokuratury na sposób rozdysponowania unijnych środków i wybór beneficjentów. Zadziwiającą kwestią jest przyznanie dotacji nowo utworzonym podmiotom, tak zwanym spółkom parafialnym. I to, że nagle przed ogłoszeniem naboru do projektu powstaje z inspiracji byłego senatora kilkaset spółek i to one utrzymują większość z tych dotacji

– precyzuje poseł.

Obiecał też, że tym zjawiskiem postara się zainteresować Najwyższą Izbę Kontroli.

Pomysłodawca i szef SPES utrzymuje, że nie ma nic do ukrycia. I że wielokrotnie starał się zainteresować tą inicjatywą opinię społeczną.

- Pokazałem, że myśmy nic nie ukrywali przez te długie sześć lat żmudnej pracy – odpowiedział krótko Nowinom. - Wręcz odwrotnie, korzystałem i prosiłem wszystkie media o informacje i promocje pomysłu, bo jedynie jawna i czysta współpraca daje efekty. Ogólnopolskie gazety wielokroć nas opisywały, a TVN nagle „odkrył wielką tajemnicę”...

Andrzej Plęs

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.