Mieczysław Czuma: Niechaj świat się dowie: nie ma jak święta w Krakowie

Czytaj dalej
Grażyna Starzak

Mieczysław Czuma: Niechaj świat się dowie: nie ma jak święta w Krakowie

Grażyna Starzak

O świętach „po krakosku”, szopkach, kolędowaniu mówi Mieczysław Czuma, redaktor, znawca krakowskich zwyczajów i legend, twórca Pastorałki Krakowskiej, którą napisał z potrzeby serca.

Panie redaktorze, czy kupił Pan już choinkę? A tak w ogóle, jak spędza się święta „po krakosku”?
Drzewko, czyli choinka, musi być. Prawdziwy krakus nigdy nie powie: idę po choinkę, tylko: idę kupić drzewko. Kiedyś sprzedawano je na krakowskim Rynku, pod Ratuszem. To były jodełki, potem świerki, bo jodełki objęto ochroną. Tradycja stawiania w domach drzewka ozdobionego łańcuchami z papieru, włosami anielskimi, bombkami, po krakosku - bańkami, narodziła się w Alzacji, w XVIII wieku. Poprzez Niemcy dotarła do Królestwa Kongresowego, a stamtąd do Krakowa, do Galicji. W Krakowie, w tamtych czasach, świąteczne drzewko miało kształt kopułki z gałązek jodłowych i słomy. Wieszano je pod powałą, czyli sufitem. Nazywano „podłaźniczką”. Ozdabiano orzechami, jabłkami, małymi chlebkami. Typową dla Krakowa dekoracją były także cienkie świeczki woskowe. Z biegiem lat to drzewko zamiast wieszać, stawiano w kącie pokoju. No i mamy dzisiejszą choinkę, przepraszam, drzewko. Pięknie ubrane, a pod nim prezenty, które, gdy nikt nie widzi, przynosi Aniołek. Bo krakowianie kładą prezenty pod drzewko, a nie wręczają danej osobie, tak jak to jest w innych regionach Polski.

Mamy drzewko, na nim bańki, Aniołek zostawił pod drzewkiem prezenty. A jakie jeszcze są nieodłączne atrybuty świąt „po krakosku”?
Oczywiście, szopka! Krakowska szopka to jest prawdziwy pałac, w którym Pan Jezus czuje się jak król. Bo proszę pamiętać, że sceny betlejemskie są przedstawiane w rozmaitych krajobrazach. W związku z tym szopki mają różny wygląd. Np. w szopce neapolitańskiej widać zwykłych ludzi, sklepikarzy, rzeźników, piekarzy. Tłem dla tych figurek jest często neapolitańska ulica. W szopkach hiszpańskich, katalońskich, żłobek betlejemski ustawiony jest np. na łodzi rybackiej. Szopki afrykańskie to najczęściej grota na pustyni. Najpiękniejszym miejscem jednak, gdzie pan Jezus czuje się najlepiej, jest szopka krakowska. A kto nie wierzy, niech spojrzy na architekturę szopek krakowskich. Tam żłobek betlejemski otoczony jest tym, co mamy w Krakowie najpiękniejszego. Są tam wieże mariackie, attyka sukiennic, kopuły Wawelu. Wszystko kolorowe, mieniące się złotym i srebrnym staniolem.

A jak wygląda Wigilia „po krakosku”? Co jest na wigilijnym stole u państwa Czumów, typowo krakowskiej rodziny ze Zwierzyńca…
W Krakowie, w Wigilię, obowiązkowo musi być barszcz z uszkami, gotowany razem z wywarem z grzybów, i karp królewski. W Zatorze były i są nadal stawy, w których hoduje się karpie. Karpie z tych łowisk trafiały na Wawel, na królewskie stoły. A my, krakowianie, naśladowaliśmy i naśladujemy królów, bo mieszkamy wszak w królewskim mieście. Na wigilijnym stole nie mogło też zabraknąć kompotu z suszonych owoców i makowca. Najlepszy na świecie piekła moja mamusia.

Zgodnie z tradycją, w Wigilię, w wielu domach śpiewa się kolędy. Czy w Pana domu rodzinnym również kultywowano ten zwyczaj?
Kiedy na krakowskim drzewku palą się już świeczki, to oczywiście zaczynamy śpiewać kolędy. Tą pierwszą tradycyjnie jest kolęda „Wśród nocnej ciszy”. Nie wszyscy wiedzą, że my Polacy, zwłaszcza krakowianie, mamy najwięcej kolęd spośród bodaj wszystkich narodów świata. Mówi się, że tych kolęd i pastorałek jest nawet kilka tysięcy. Najbardziej znanych jest prawie sto.

Pierwszą kolędę zaśpiewano podobno w czasach świętego Franciszka…
Zacznijmy od tego, że słowo kolęda pochodzi od łacińskiego „calendae”, oznaczającego pierwszy dzień miesiąca, który w starożytnym Rzymie świętowano w sposób szczególny. Najważniejszą calendaą była noworoczna. W tym dniu w Rzymie rozdawano urzędy, mianowano konsulów, pieśniami witano nowy rok, składając sobie życzenia pomyślności. Pierwotnie, zatem, kolęda była całkowicie świecką, radosną pieśnią śpiewaną na powitanie nowego roku. Tę rzymską tradycję przejęli chrześcijanie. Pierwszą kolędą w dzisiejszym znaczeniu tego słowa rzeczywiście zaśpiewano w czasach, gdy żył św. Franciszek z Asyżu. On też, jako pierwszy, w 1223 r., w grocie w Greccio w Apeninach, stworzył obraz żłóbka betlejemskiego, czyli szopkę. Zwołał wtedy z okolicznych wzgórz pasterzy, by razem z nimi kolędować. Tę tradycję kontynuowali franciszkanie, a potem przejęły ją inne zakony. Z czasem śpiewanie kolęd stało się elementem liturgii związanej ze świętami Bożego Narodzenia.

A kiedy kolędy zaczęto śpiewać w Polsce?
Okazuje się, że historia polskich pieśni bożonarodzeniowych sięga XV wieku. Wtedy, dokładnie w 1424 r. powstała najstarsza polska kolęda „Zdrow bądź, krolu anielski”. To rodzaj hymnu pochwalnego na cześć Boga Stwórcy. Słowa napisał Jan Szczekna, czeski teolog z Akademii Krakowskiej i członek zakonu cystersów, który był spowiednikiem królowej Jadwigi. Tekst nie ma zapisu nutowego, odnalazł go w bibliotece w Petersburgu pod koniec XIX w. prof. Aleksander Brückner. Samo słowo „kolęda” w znaczeniu pieśni bożonarodzeniowej przyjęło się na przełomie XVII i XVIII wieku. Powstała wówczas jedna z najważniejszych polskich kolęd - „W żłobie leży”, przypisywana Piotrowi Skardze, do melodii poloneza koronacyjnego króla Władysława IV. Inną, bardzo popularną kolędę „Bóg się rodzi”, również w rytmie poloneza, napisał Franciszek Karpiński. Twórcami kolęd byli także między innymi Mikołaj Sęp Szarzyński i Andrzej Morsztyn, a na początku XX w. Feliks Nowowiejski.

Jak święta „po krakosku”, to i kolędowanie….
Kolędowanie było obowiązkowe. W Krakowie zaczęło się w XIX wieku. Był taki zwyczaj, że panie domu zapraszały szopkarzy z szopkami do domów, żeby pokazać je dzieciom i wszyscy razem śpiewali przy tych szopkach kolędy. Potem upowszechnił się zwyczaj chodzenia, zwykle młodych chłopców, z szopką i kolędą po domach. Pamiętam, że w czasie okupacji, chodząc z szopką i śpiewając kolędy, „dorabialiśmy” własne zwrotki. Np. „dzisiaj w Krakowie wesoła nowina, tysiąc bombowców leci do Berlina…”.

Kolędowanie, ale takie prawdziwe, z szopką krakowską i śpiewami, odeszło już chyba w zapomnienie. Szkoda, nie uważa Pan?
Szkoda. Piękna tradycja, niestety, z roku na rok obumierająca. Kolęd i pastorałek można posłuchać dziś w radiu, w telewizji, na koncertach. Szopki można zobaczyć w kościołach i w muzeum, a kolędników w folklorystycznych skansenach. Po ulicach Krakowa ostatni, prawdziwi kolędnicy wędrowali do wojny. Nie wytrzymali konkurencji ze środkami masowego przekazu.

Utworami najchętniej słuchanymi w świątecznym czasie są również pastorałki. Czym różnią się od tradycyjnych kolęd?
Otóż kolęda jest pieśnią religijną śpiewaną w kościele w czasie liturgii. Pastorałka natomiast to utwór świecki. Słowo to pochodzi od słowa „pastor”, czyli „pasterz”, co oznacza, że są one pieśniami pasterskimi. Utwory te dawniej wykonywane były przez wędrownych muzyków. Pastorałki mają wesoły charakter, utrzymany najczęściej w sielankowym tonie. W tekście najczęściej jest wątek pasterski. Pasterze to grupa prostych ludzi, którzy jako pierwsi mieli okazję oddać hołd Dzieciątku Jezus. Właśnie dlatego ich widzenie świata i historia Narodzenia wydają się słuchaczom bardzo bliskie. W pastorałkach, które śpiewa się na Podhalu, jest np. mowa o tym, że trzeba Jezuskowi przynieść jakąś spyrkę, czyli słoninkę, albo żeby Mu okryć nogi kożuszkiem. To są takie bliskie nam, cieplutkie słowa. Pastorałki czasem bywają frywolne. Dlatego nie powinno się ich wykonywać w kościele. Chyba że na specjalnie organizowanych koncertach.

Moją ulubioną pastorałką jest pieśń „Oj, maluśki, maluśki”. Śpiewał ją nawet św. Jan Paweł II. Papież Polak na jednym ze spotkań ze studentami ułożył własną zwrotkę tej pieśni. Wiem, że Pan z kolei jest autorem bardzo pięknej „Pastorałki Krakowskiej”…
Ta pastorałka powstała wiele lat temu. Z potrzeby serca. Może to zabrzmi zbyt patetycznie, ale tak właśnie było. Pamiętam ten wigilijny wieczór w domu mojej córki Kasi, w Tenczynku pod Krakowem. Po kolacji siedzieliśmy syci, trochę rozmarzeni, zastanawiając się, jaką to teraz kolędę zaśpiewać. Ja, ni stąd, ni zowąd, zacząłem wystukiwać palcem po stole rytm popularnej pieśni „Mości gospodarzu…”. W pewnym momencie sięgnąłem po kartkę i zacząłem pisać swój wierszyk do tej melodii. Oczywiście, impulsem do jego powstania była moja nieustanna fascynacja szopką krakowską i jednocześnie moim miastem. Bo szopka to swego rodzaju pomnik postawiony Krakowowi. Jeden z jego symboli. Ja, rodowity krakus ze Zwierzyńca, chciałam to jakoś uczcić. I taki właśnie jest rodowód mojej pastorałki.

Pastorałka Krakowska
Słowa: Mieczysław Czuma, na melodię: „Mości gospodarzu, domowy szafarzu”

Pytał się Pan Jezus
jako małe dziecię:
- Gdzie też jest najpiękniej
na tym Bożym świecie?
Słyszy z nieba słowa:
- Idź Ty do Krakowa!
Hej kolęda, kolęda
I poszedł Pan Jezus
tam, gdzie Wisła płynie,
obszedł całe Półwsie
i cały Zwierzyniec.
Z andrusowskim szykiem
tańczył z Lajkonikiem.
Hej kolęda, kolęda
Tobie Barbakanu
królewskie korony
i Tobie pod stopy
dywan Błoń zielony.
Niech Ci też Malutki
hejnał sypie nutki.
Hej kolęda, kolęda
Dziwił się Pan Jezus
urodzie budynków,
kiedy jechał fiakrem
na sam środek Rynku.
Patrzy wokół siebie:
- Ładniej tu jak w niebie!
Hej kolęda, kolęda
Nie w lichej stajence
żłobek mój tu leży,
ale wśród wawelskich
i mariackich wieżyc.
- Niechaj świat się dowie:
nie ma jak w Krakowie!
Hej kolęda, kolęda

Grażyna Starzak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.