Latoś, czyli w tym roku, obrodziły winogrona i już niejeden Ślązok szykuje się na robienie domowego wina. Najpierw trzeba wycisnąć sok, który będzie gerował w korbflaszach, czyli w wielkich szklanych baniach w wiklinowych koszach, które zatykane będą korkiem z gyrglasym, czyli szklaną rurką fermentacyjną.
O śląskim winie mógłbym opowiadać godzinami. Interesowałem się nim już od dzieciństwa, zwłaszcza tym, które Chrystus podczas wesela w Kanie Galilejskiej zamienił z wody. Z winem wiąże się też słowo KANA. Na pamięć znałem teksty i obrazki z moich starych katelmusów, czyli katechizmów, przedstawiające moment tego cudu. Jednak miałem problem, bo nie pasowały mi słowa opisu tego wydarzenia w Biblii i w owych katelmusach.
W polskich tekstach było napisane „Wesele w Kanie”. Nawet w niemieckim katelmusie - bo taki z przedwojennych czasów mieliśmy po ciotce - było w tytule napisane: „Die Hochzeit zu Kana”. A więc dlaczego, skoro chodzi o KANĘ, tekst polskiego opisu tego wydarzenia mówił, że „stały tam STĄGWIE” czy „napełnijcie STĄGWIE wodą”?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.