Marek Garnys z Łodzi rok temu przeszedł udar. Nie poddał się chorobie. Maluje obrazy.
Człowiek nie wie na ile go stać póki nie podniesie sobie poprzeczki - mówi żona chorego.
Gdy równo rok temu pan Marek wrócił ze szpitala do mieszkania na łódzkim Manhattanie nie mógł utrzymać w dłoni długopisu. Powiedział sobie, że nie może myśleć o tym, co się stało, tylko iść do przodu.
- Ćwicz, ćwicz, ćwicz - to było moje hasło bojowe - śmieje się dzisiaj mężczyzna. - Wiedziałem, że nie mogę myśleć o osłabionej lewej ręce (jestem oburęczny i bardzo mi to przeszkadzało) i lewej nodze, które też ucierpiała, była ciężka, jak z betonu, bo wpadnę w czarną rozpacz.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.