Marcin Kędryna

Marcin Kędryna: Portal

Marcin Kędryna: Portal
Marcin Kędryna

Polskie Wojska Specjalne od chyba zawsze są specjalnie traktowane. Ma to głęboki sens, bo wszyscy nam ich zazdroszczą. Specjalne traktowanie polega na przykład na tym, że właściwie mogą sobie wybierać broń wedle uważania. Wręcz bez utrudniających życie procedur. Mają więc tej broni dużo, różnej i zwykle fajnej.

Pewna - mniejsza z tym, która - no dobrze, z pozdrowieniami dla tzw. kumatych napiszę, że nazywa się ona jak niegdyś wyspa, na której znajduje się państwo, które nazywa się jak po części państwo, które uważa, że to państwo z wyspy, to wcale nie jest państwo, tylko zbuntowana prowincja - jednostka specjalna, dostała bardzo, bardzo dawno temu do testów partię karabinków MSBS, bardziej dziś znanych pod nazwą Grot.

Miałem w życiu epizod, w którego czasie zajmowałem się dziennikarstwem technologicznym - pisałem o samochodach i elektronicznym sprzęcie. Wożono mnie na targi, premiery, prezentacje, pojono alkoholem i prezentowano nowe dokonania światowego przemysłu. Dekadę prawie temu byłem na przykład w Chorwacji na prezentacji nowej wersji popularnego w Polsce crossovera. Mogliśmy sobie nim pojeździć, usłyszeliśmy, w jakież to systemy będzie wyposażony, a przede wszystkim zrobić zdjęcia, by oczekujący na nowy model czytelnicy mogli w sobie wzbudzić apetyt. Samochody wyglądały, jeździły, lecz nie działało w nich większość zapowiadanych systemów, gdyż były to tzw. wersje przedprodukcyjne. Bardzo mi się to nie podobało, gdyż w samochodach, które nie są jakoś specjalnie same z siebie super, interesowały mnie przede wszystkim właśnie te systemy. Kiedy wyraziłem głośno moje niezadowolenie, bardziej profesjonalni koledzy od motoryzacji ofuknęli mnie, tłumacząc, że powinienem być wdzięczny, że mogę jako jeden z pierwszych zobaczyć, jak ten nowy model wygląda. A jak produkcja ruszy, to się będę mógł się systemami bawić.

Piszę to, gdyż karabinki, które trafiły do tamtej jednostki, należały do podobnie wczesnej partii. Chodziło o to, by żołnierze mogli je dotknąć, parę razy z nich strzelić i powiedzieć, co nich sądzą. Nie chodziło o to, by za pomocą tych karabinków próbować podboju świata. Żołnierze ponoć pomacali, ale testowanie wciągnęło ich podobnie jak mnie tamten crossover. Karabinki wylądowały więc na lata w jakiejś piwnicy. Leżały w tej piwnicy, powoli się degradując. Leżały, aż ktoś je z tego magazynku wyjął.

Wyjął z okazji wizyty gości z Ukrainy. Goście pewnie chcieli sobie z Grotów postrzelać. Niestety, nie do końca się dało. Przed wrzuceniem do magazynku nikt o nie specjalnie jakoś nie zadbał, w magazynku pordzewiały, co jeszcze pogorszyło i tak nie najlepsze ich użytkowe właściwości.

Ktoś całą sytuacją opisał w notatce, ktoś notatkę udostępnił dziennikarzom. Akurat tym dziennikarzom, którzy wcześniej uwierzyli, że Grot się do niczego nie nadaje. Uwierzyli, bo ktoś im wcześniej opowiedział o karabinkach z takich samych pierwszych partii.

Sam swoją drogą miałem do czynienia z jednym z takich Grotów. Wyglądał świetnie, ale zaciął się po trzecim strzale. Sam narzekałem, aż ktoś mi wytłumaczył, że następne partie już się nie zacinają, bo je producent poprawił. A gdyby pierwszych partii nie wypuścił, to by nie wiedział, co poprawić, bo i skąd miał wiedzieć.

I to właściwie byłaby cała historia. Dziennikarze pisali w swoim mniemaniu szczerą prawdę - karabinki z pierwszych partii nie nadawały się do podboju świata. Inna rzecz, że właściwie nikt nie chciał nimi świata podbijać. Karabinki w wersji, w której są teraz, produkowane są w porządku. Słyszałem to od użytkowników w Polsce. Słyszałem w Ukrainie. Następne partie będą jeszcze lepsze, bo producent je przez cały czas poprawia, bo to tak w tej branży działa. Dziennikarze, w pogoni za newsem, nie muszą tego wiedzieć. Takie czasy. I to by właściwie była cała historia, gdyby nie to, że przypomniała mi się inna, z czasów COVID-u, którą opowiadał mi pewien polski podsekretarz stanu. Otóż pewnego dnia rząd sąsiedniego kraju wystąpił z propozycją wsparcia nas sprzętem medycznym. Jednak zanim rozmowa nad propozycją się skończyła, przedstawiciele tamtego rządu poinformowali pewien portal, że polski rząd odmówił przyjęcia tej propozycji. Portal o tym napisał, dodając, że jest to przykład szkodzącej społeczeństwu, irracjonalnej niechęci do tamtego proponującego kraju. I zanim polski rząd zaczął rozważać tę propozycję, już musiał udowadniać, że się nie składa z wielbłądów. A jak wiadomo, niełatwo to udowadniać.

No i właściwie by to była cała historia, gdyby nie to, że i tekst o karabinkach, i tekst o odrzuconej pomocy pojawił się na tym samym portalu.

Marcin Kędryna

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.