Jesienny urlop na ciepłej wyspie może być w tym roku wyzwaniem. Zacznijmy od tego, że tani i niezawodny dotąd przewoźnik Ryanair odwołał tysiące lotów pod pozorem poprawy punktualności. Czyli w ogóle jakieś samoloty nie wyleciały, żeby inne lądowały zgodnie z rozkładem.
To dla mnie niejasne i przekombinowane tłumaczenie. Wkrótce okazało się, że z firmy odeszła część pilotów. Czyli pojawia się pytanie: czy w ogóle polecimy? Ok, udało się. A teraz ci piloci, którzy zostali, grożą strajkiem. Czy więc wrócimy w ustalonym i opłaconym terminie? Moi znajomi kombinują, że na takim odwołanym locie mogą nawet coś zarobić. Na odszkodowaniach regulaminowych albo jeszcze więcej w sądzie. Cóż, Wokulski zarabiał na dostawach wojennych... Ja nie chcę strajków z okazji mojego urlopu. A generalnie wolę trzymać się od regulaminów i sądów z daleka. Bo wiadomo, te pierwsze pisane są drobnym drukiem. A te drugie niezreformowane...
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.