Historycy nie ustają w gromadzeniu wspomnień polskich zesłańców w głąb ZSRS
Najstarsi rozmówcy mieli kilkanaście lat, kiedy w 1936 r. zesłano ich na teren Kazachskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Z rozkazu Józefa Stalina nakazano im opuścić rodzinne domostwa w okolicach m.in. obecnego Chmielnickiego, Winnicy, Żytomierza czy Kamieńca Podolskiego. Nigdy tam nie wrócili. Dzisiaj wciąż żyją w Karagandzie, półmilionowym mieście w Kazachstanie. I pewnie nie spodziewali się, że u kresu swego życia ktoś będzie chciał wysłuchać ich historii. A taki właśnie cel miała zakończona w zeszłym tygodniu misja naukowców z Centrum Dokumentacji Zsyłek, Wypędzeń i Przesiedleń przy Uniwersytecie Pedagogicznym im. KEN w Krakowie.
- Ludzi tych rzucano całymi rodzinami w środek stepu i pozostawiano samych sobie na gołej ziemi. Budowali ziemianki i przez całe lato przygotowywali się do przetrwania zimy. Nie ma dokładnych danych, ilu Polaków w ten sposób znalazło się w Kazachstanie - mówi dyrektor centrum, historyk prof. Hubert Chudzio.
Czytaj więcje:
- Nagrano ponad 20 wywiadów, w których zesłańcy dzielili się swoimi wspomnieniami z lat spędzonych w Kazachstanie
- Byli zesłańcy z Karagandy nie mówią po polsku, wrocili do kraju?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.