Maciej Stuhr: Moja publiczność siłą rzeczy trochę się podzieliła
Na ekranie potrafi zarówno rozśmieszać, jak również uwodzić i przestraszać. Tymczasem prywatnie jest spokojny, wrażliwy i małomówny. Dlatego w pełni sobą jest w domowym zaciszu.
Mimo pandemii, ten rok był dla niego wyjątkowo udany pod względem zawodowym. Oglądaliśmy go bowiem na dużym, jak i na małym ekranie. To role w filmach „Sala samobójców. Hejter” i „Bad boy” oraz w serialu „Szadź”. Dla niego najważniejsza okazała się jednak przygoda z reżyserią. Pracując ze swymi studentami we Wrocławiu i w Warszawie zrealizował spektakl telewizyjny i cykl filmowych noweli.
- Jako aktor czuję się człowiekiem bardzo spełnionym i z pewnością będę dalej grał, ponieważ to uwielbiam, kocham, i jest to moim przeznaczeniem, natomiast ta przygoda reżyserska zdecydowanie poszerzyła moje horyzonty, zelektryzowała mnie na nowo, odmłodziła. Poczułem motyle w brzuchu i entuzjazm i nowe połączenia neuronów w głowie, których już dawno nie czułem – mówi w „Gazecie Prawnej”.
*
Jako niemowlak był bardzo grzeczny. Potrafił cały dzień cichutko bawić się w łóżeczku, nie zakłócając spokoju rodzicom. Gdy podrósł, mama zrobiła eksperyment i przestała się do niego odzywać. Dwa tygodnie później ze zdziwieniem skonstatowała, że w ogóle nie rozmawiała z synem przez ten czas. W szkole lepiej dogadywał się z dziewczynkami, choć miał również bliskich kolegów.
Najbardziej męską przygodę w dzieciństwie przeżył w harcerstwie.
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.