Ma ponad 350 koni pod maską i pięć metrów długości. Krążownik szos zza oceanu otrzymał drugie życie z rąk pasjonata z Tarnowa
Legendarny chevrolet camaro Z-28 z 1979 roku to prawdziwa perełka w kolekcji Marka Łyszczarza. Tarnowianin jest fanem amerykańskich samochodów, a odnowione przez niego camaro robi prawdziwą furorę nie tylko na zlotach zabytkowych pojazdów. Wystarczy przejażdżka ulicami Tarnowa, by wywołać zazdrosne spojrzenia innych kierowców.
Pan Marek to były budowlaniec. - Przez 30 lat robiłem to, co musiałem. Teraz zdrowie mi już nie pozwala, aby parać się tym zawodem więc robię, to co lubię i co sprawia mi przyjemność. A nie ma dla mnie lepszego zajęcia niż przywracanie życia tym pięknym, amerykańskim samochodom - opowiada .
Przez jego ręce przeszły dotąd m.in. ford mustang’68 cabrio czy kilka pick-upów. Wyszukuje je w Stanach Zjednoczonych i sprowadza do Polski. Niektóre były wręcz w katastrofalnym stanie.
- Przy camaro spędziłem ponad dwa i pół tysiąca godzin, aby go w ogóle doprowadzić do stanu używalności. Auto było kompletnie zdezelowane. Silnik nie pracował, a podwozie miał całkiem skorodowane- wylicza.
Tarnowianina to jednak nie zniechęciło, a wręcz jeszcze bardziej zmobilizowało do działania. - Mam problemy z kręgosłupem, ale jak usiadłem sobie na stołku, to powoli, śrubka za śrubką, nakrętka za nakrętką, przerzuciłem własnymi rękami każdy element tego auta. Jedynym wyjątkiem były roboty lakiernicze, które zleciłem fachowcom w tej dziedzinie - mówi.
Czytaj więcej:
- Krążownik szos do oszczędnych nie należy. Jak drogi jest w eksploatacji?
- Pasjonatowi z Tarnowa głowę zaprząta już inny legendarny, amerykański samochód. Jaki?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.