Rozmowa z Jarosławem Janczewskim, historykiem amatorem, numizmatykiem, posiadaczem największej na świecie kolekcji medali z wizerunkiem króla Kazimierza Wielkiego.
Skąd wzięło się Pańskie zainteresowanie postacią Kazimierza Wielkiego? Czy dlatego, że założył Bydgoszcz?
To chyba naturalne, bowiem czuję się bydgoszczaninem. Od dawna miałem wrażenie, że w mieście brakuje rozpoznawalnych symboli - pomników, takich, jak np. słynna Łuczniczka. Zgadaliśmy się ze znajomymi, że dobrze byłoby wznieść w mieście monument, przedstawiający założyciela naszego miasta, króla Kazimierza Wielkiego. Wówczas, w 1995 r., w Polsce stał tylko jeden pomnik tego władcy, w Bochni. Udało się znaleźć chętnych do działania, powstał społeczny komitet i ostatecznie statua króla na koniu stanęła pomiędzy starówką i Nowym Rynkiem. Po 11 latach od narodzenia się pomysłu. Na ogłoszony konkurs wpłynęło aż 36 prac artystów z różnych stron kraju, co świadczy o popularności tej idei i samej postaci króla. Muszę jednak podkreślić, że nie byłoby tego pomnika, gdyby do grona zapaleńców nie dołączyła ówczesna przewodnicząca Rady Miasta, dziś już nieżyjąca Felicja Gwincińska. To jej energia i zapał były główną siłą sprawczą przy realizacji pomysłu na pomnik.
Pomnik to jedna rzecz, ale skąd pomysł na gromadzenie medali z wizerunkiem władcy?
Artykuł dostępny wyłącznie dla prenumeratorów
- dostęp do wszystkich treści Dziennika Polskiego,
- codzienne wydanie Dziennika Polskiego,
- artykuły, reportaże, wywiady i multimedia,
- co tydzień nowy numer Ekstra Magazynu.