Luksus własnego zdania Jana Rokity. Wojna handlowa z Ukrainą

Czytaj dalej
Jan Rokita

Luksus własnego zdania Jana Rokity. Wojna handlowa z Ukrainą

Jan Rokita

Już po raz drugi premier Morawiecki wypowiada wojnę handlową Ukrainie. I zapowiada wydłużenie blokady granicy dla ukraińskich towarów rolnych o kolejne trzy i pół miesiąca, ignorując fakt, iż zgodnie z traktatami europejskimi polityka handlowa jest wyłączną kompetencją Unii Europejskiej.

Ale praktykę kompletnego ignorowania traktatów w stosunkach z Polską uskutecznia nie od dziś Komisja Europejska pod wodzą Ursuli von der Leyen. Więc też trudno mieć pretensję, że Morawiecki odpowiada jej „pięknym za nadobne”, jeśli tylko ma po temu okazję. A w przypadku handlu rolnego z Ukrainą okazja jest wyjątkowo dobra, gdyż interes w wojnie handlowej ma nie tylko polski PiS, nerwowo zabiegający przed wyborami o utrzymanie poparcia wsi.

Identyczny interes mają partie rządzące we wszystkich unijnych państwach graniczących z Ukrainą: na Słowacji, na Węgrzech, w Rumunii i w Bułgarii. Te cztery kraje, same nie mając odwagi otwarcie łamać traktatów na własny rachunek, z chęcią kryją się za Polską, jeśli tylko nadarza im się po temu okazja.

Ogłaszając blokadę handlu, Morawiecki próbuje ją uzasadnić wyjątkowością sytuacji, jaką stworzyła wojna. Mówi tak oto: „Wojna na Ukrainie wywołuje coraz większe reperkusje na rynku rolnym. A skutki tej wojny nie mogą wpływać negatywnie na polski sektor rolny”. Niestety, tylko pierwsze zdanie w tej argumentacji jest prawdziwe.

Owszem, rosyjska napaść na Ukrainę, a zwłaszcza zerwanie przez Kreml układu o konwojowaniu statków z ukraińskim zbożem przez Morze Czarne, tworzy kłopoty na rynkach rolnych. Choć - już dziś wiemy to na pewno - nie są to kłopoty aż tak duże, jak sugerowała histeryczna propaganda mediów, wieszczących jeszcze niedawno światowy głód z powodu braku ukraińskiego zboża w Afryce czy Azji. Tymczasem okazuje się teraz, że zboże z Ukrainy wędrowało w lwiej części do krajów bogatych, takich jak Hiszpania, Turcja i Chiny. A potencjalny brak ukraińskiego zboża na rynkach światowych jest dość łatwy do zastąpienia. Prawdziwie wielki problem z eksportem zboża ma Ukraina, której finanse są w stanie załamania. Świat ma z tym problem znacznie mniejszy.

Kluczowe jest jednak drugie zdanie argumentacji Morawieckiego, które zasadza się na propagandowym fałszu. To wcale nie wojna „wpływa negatywnie na polski sektor rolny” - jak twierdzi premier. Wojna ma tu do rzeczy tylko tyle, że przyspieszyła proces, który Polska przecież nie tylko wspiera, ale którego przyspieszenia wielokroć się domagała.

To proces otwierania ukraińskiej gospodarki i integrowania jej z Unią. I nie z powodu wojny rolnictwo ukraińskie wygrywa z polskim, tylko dlatego, że Ukraina ma lepsze ziemie, lepszą strukturę gospodarstw i wielki kapitał zagraniczny zainwestowany w produkcję rolną. A to zasadnicza różnica w stosunku tego, o czym chce nas przekonać Morawiecki. Bo to ani nie zły Putin jest winien temu, iż polski rząd wszczyna znów wojnę handlową z Ukrainą. Ani też hipotetyczne zwycięstwo Ukraińców nad Moskalami nie tylko nie rozwiąże, ale przeciwnie - tylko zaostrzy wschodnie kłopoty polskiego rolnictwa. Morawiecki - jak zwykle - szuka jakichś usprawiedliwień dla swoich ryzykownych i mocno egoistycznych posunięć, a Putina i wojny używa jako alibi, którym usprawiedliwić można wszystko. Tyle tylko, że taka propaganda oddala nas od zrozumienia natury prawdziwego i długofalowego kłopotu z Ukrainą, przed którym i tak nie uciekniemy.

Jan Rokita

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.